Literatura

2020
Agata Napiórska, Józef Wilkoń

Szczęśliwe przypadki Józefa Wilkonia

Czytając rozmowę-rzekę Agaty Napiórskiej z Józefem Wilkoniem, nie mogłam oprzeć się  uczuciu zazdrości. Oczyma wyobraźni zobaczyłam tę parę w wielkim ogrodzie, otoczoną rzeźbami i toczącą pogawędkę przy dobrej herbacie, albo i czymś bardziej treściwym. Rozmowę o sztuce, życiu, o świecie tak pięknym chociaż skomplikowanym i obfitującym w nieoczekiwane przypadki. Chciałabym siedzieć tam, na miejscu, bo wiele można dać za rozmowę z tak fascynującym człowiekiem.

Wilkoń jest artystą niepowtarzalnym, o dziecięcej wrażliwości i szlachetności. To jedna z tych osobowości, których nie spotyka się tak często w świecie sztuki i w świecie w ogóle. Jeżeli do późnych lat zachowuje się tak szczerą, pełną miłości do ludzi i przyrody, nieskażoną egoizmem  postawę, humor, zrozumienie dla świata – to jest się naprawdę wielkim. I jest się człowiekiem mądrym, który wie, co naprawdę w życiu ważne.

Józef Wilkoń jest spełniony w każdym tego słowa znaczeniu: jako artysta, mąż, ojciec, przyjaciel. Ma dużo do powiedzenia, bo i wiele przeżył. Z perspektywy swojego długiego życia mógłby wiele przekazać tym, którzy chcieliby skorzystać z tego doświadczenia, aby lepiej zrozumieli własne życie i posłannictwo. Książka Agaty Napiórskiej to znakomity punkt wyjścia do prawdziwej biografii Wilkonia. Na razie mówi do nas sam artysta, a ci, którzy pamiętają jeszcze czasy, już może nie przedwojenne i wojenne, ale chociażby te trudne lata po wojnie, życie na wsi i na uczelniach, mogą poświadczyć jak prawdziwe, bez zakłamań i upiększeń jest to, co mówi.  

Czułość i uważność na naturę, znajomość jej przejawów w najbardziej fantastycznych formach, jakie potrafi stworzyć, uskrzydla wyobraźnię rzeźbiarza. Natura stapia się w jedno z całym tym uniwersum realnym i wydobytym z materii siłą wyobraźni. Zwierzęta Wilkonia ukazują nam swoją istotę i indywidualną psychikę, patrzą na nas smutno, z zadumą, filuternie i szelmowsko, inteligentnie i z miłością, ale też z żalem i strachem. Przypominają o tym, że są zawsze obok ludzi, towarzyszą nam w naszym losie jako istoty zasługujące na miłość, szacunek i uważność.

Jego ilustracje były mi zawsze bardzo bliskie i widziałam je jako młoda czytelniczka. Rozpoznawałam w nich bezbłędną znajomość natury i inspirację tym, co sama znałam –  liście, trawy, ulotne, czasami tajemnicze pejzaże, grę świateł i cieni, kiedy nie było jeszcze wszechobecnej elektryczności, a w ciemnościach i półcieniach przedmioty nabierały innych znaczeń i form. On obserwował to wszystko z czułością i wrażliwością dziecka, i jak każdy prawdziwy artysta zachował w sobie na zawsze.

Obejrzałam w telewizji reportaż o pracy Józefa Wilkonia i wystawionych w „Zachęcie” rzeźbach. Artefakty to zwierzęta, realne i fantastyczne: ptaki, płazy, gady, zwierzęta dzikie i te domowe. Niektóre prezentowane były indywidualnie, część w grupach, ptaki w fantastycznych karmnikach i szafach, część umieszczona była w arce, z której wyglądały przez małe okienka i przypatrywały się widzom. Całą tę menażerię wydobył Wilkoń z drzewa, odejmując materiał pociągnięciami piły czy siekiery, aby mogły uwolnić swoje kształty z materii i stać się na zawsze istnymi indywidualnościami, mającymi własną osobowość, nietuzinkową i oryginalną urodę, niebywały wdzięk, a także rozum zauważalny w błyszczących oczach z wypolerowanych kulek łożyskowych. Te postaci w swojej chropowatości, przerysowaniu i fantazyjności nie są bynajmniej groteskowe. Są bardzo wyraziste, posiadają rodzaj wdzięku jaki może stworzyć tylko swobodna natura twórcy, który ujrzał je oczyma wyobraźni zanim wydobył z drewna. Lekceważąc i krzywdząc je – krzywdzimy siebie i poniżamy nasz własny status. Nie jesteśmy być może tacy piękni i mądrzy, jak sądzimy sami. Nie dorównujemy urodzie sarnom, ptakom i motylom. Nie jesteśmy też dobrzy. To często zwierzęta uczą nas dobroci i empatii. Ale my mamy przewagę jako gatunek, a to zobowiązuje. Nasz honor ludzki wymaga, aby wziąć za nie odpowiedzialność jako istoty słabsze. Piękne i urocze trąbo-smoki, jak łodygi tropikalnych kwiatów, zadumane ptaki i rozradowane ptaszki w karmnikach, powolne jeże, mądre dziki, wszystkie one odzwierciedlają nieograniczoną fantazję natury, którą tak umiejętnie i z wrażliwością dziecka nieznającego ograniczeń, pojął i ukazał nam Wilkoń.

Wilkoń należy do grona prawdziwych, najczystszej proweniencji artystów. Jego sztuka czerpie wprost z natury, serca i wyobraźni nieograniczonej konwenansem ani żadną sztucznością zamierzonego przekazu. Płynie wprost do serca odbiorcy, który jest w stanie natychmiast go zrozumieć, bez uprzedzeń – o ile zachował w sobie pierwotną wrażliwość dziecka. Te artefakty nie kłamią i nie udają niczego, czym nie są, nie próbują się przypodobać, są bezbronne i czyste. Dlatego w odróżnieniu od kiczu przedstawień natury udającej samą siebie, są prawdziwą sztuką, która potrafi jednako uwieść zarówno dziecko, jak i dorosłego, doświadczonego odbiorcę.

Stanisława Czernik
DKK „Liberatorium” MBP w Jaśle