Literatura

2018
Zośka Papużanka

Świat dla ciebie zrobiłem

Zośka Papużanka debiutowała brawurowo w 2012 roku powieścią „Szopka”. Zyskała ona uznanie w oczach czytelników, a także krytyków; została nominowana do Paszportów Polityki 2012 oraz do Literackiej Nagrody Nike 2013. Ta książka o dysfunkcyjnej rodzinie mnie też bardzo się podobała, czekałam zatem na kolejną. W 2016 roku ukazał się „On” i mój zachwyt trochę zmalał, choć w sumie było nieźle.

I mamy 2017 rok, ukazuje się zbiór opowiadań Papużanki; piękna okładka i poetycki tytuł – „Świat dla ciebie zrobiłem”. W środku 12 opowieści „o tym, że nie ma nas bez innych”. Taka informacja jest na okładce. Po przeczytaniu całości wydaje mi się ona nieco przesadnie sformułowana. Są bowiem te historie czasem zwyczajnie banalne i takie jakieś powszednie, dotyczą nieraz spraw błahych i niewartych zatrzymywania się przy nich. Ot, ktoś komuś zarysował samochód i młody człowiek raczy w windzie tą opowieścią znudzoną sąsiadkę.

W „Kaprysie” zaś mężczyzna, który „nigdzie i nigdy nie był sam” decyduje się na samotne spędzenie weekendu i okazuje się to być ciężarem ponad jego siły, gnębią go i spać nie dają korniki, świerszcze i komary.

Niektóre opowiadania wydają się znów trochę dziwne i trudno doszukać się w nich jakiejś głębi, choć próbowaliśmy to zrobić w gronie klubowiczów; nie trafiły do nas „Ursa maior”, „Trudno” czy „212”. Pani Eugenii spodobała się „Cykada”, bo była w muzeum w Berlinie, Janka wskazała „Ślady”; wigilijną opowieść skrywającą jednak wstydliwą rodzinną tajemnicę, której matka stawia czoła. Pan Ryszard wyróżnił „Daleko” ze względu na wiejską tematykę i refleksje pokoleniowe. Wszyscy staraliśmy się zgłębić historię o kocie, przy okazji omawiając zwyczaje naszych „Mruczków”.

Mnie spodobała się „Straciatella”, tu, uważam, udało się autorce uchwycić klimat włoskiego pejzażu, spokojnego i sennego nastroju małego hotelu i restauracji „Amelia”. W „Spotkałem opowiadanie” ładnie oddana jest scena w księgarni i przy okazji są ciekawe refleksje na temat wyrażony w tytule.

Można by jeszcze wspomnieć „Domerarę”, tajemniczy tytuł skrywa rodzaj cukru trzcinowego, w której przyjaciółki spotkały się na wspólnym gotowaniu i ploteczkach, ale nie jest to ani zbyt ciekawe, ani zabawne.

Tym, co na pewno zwraca uwagę w opowiadaniach Zośki Papużanki, jest język, piękny, czasem poetycki, z ciekawymi nawiązaniami literackimi. Tu autorka nie zawodzi od czasów „Szopki”. Dlatego czyta się te historie, nawet jeśli nie wszystkie wydają się interesujące i niekiedy wkrada się refleksja, że może mogły jeszcze poleżeć w „szufladzie” i „dojrzewać”.

Jednak, jak pisze w recenzji w Gazecie Wyborczej Dariusz Nowacki, ukazały się, bo „chodzi o podtrzymanie nazwiska autorki w świadomości czytelniczej”. Zgadzając się z tą opinią, czekam na kolejną powieść na miarę „Szopki”. Wierzę, że Zośka Papużanka taką napisze.

Wiesława Kruszek
DKK przy PBP w Sieradzu