Literatura

2017
Maciej Urbanowski

Stanisław Brzozowski. Nowoczesność

Już Czesław Miłosz pisał w Człowieku wśród skorpionów (ogłoszonym po raz pierwszy w paryskim Instytucie Literackim w 1962 r.), że Stanisław Brzozowski należał do filozofów traktujących „sprawy intelektu, jakby to były sprawy życia i śmierci”. Swoją maksymalistyczną postawą musiał więc fascynować (i prawdziwie fascynował) wielu duchowych spadkobierców, zarówno lewicowych, jak i prawicowych, stając się dla nich mistrzem, ideałem umysłowości oryginalnie wszechstronnej i osobnej zarazem. Był ważny choćby dla młodego Kazimierza Wyki, podziwiał go Andrzej Trzebiński, pod jego wpływem pozostawał Tomasz Burek. Na emigracji cenili Brzozowskiego, oprócz Miłosza, i Gustaw Herling-Grudziński i Józef Czapski. Wiele zawdzięczali mu – by podać jeszcze jeden przykład – przedstawiciele środowiska tzw. „warszawskiej szkoły idei” (L. Kołakowski, J. Szacki, B. Baczko, A. Walicki, Z. Bauman). Czas przeszły nie oznacza jednakże, że przestał być ważny, czytany… Przeciwnie: zainteresowanie autorem Legendy Młodej Polski – po okresie zapomnienia w latach 90. minionego wieku – ostatnimi laty ożywiło się znowu. Powstają na temat jego pisarstwa nowe prace, czego przykładem jest również wydana niedawno książka Macieja Urbanowskiego. Opublikowana w cennej serii Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego PROJEKT: EGZYSTENCJA I LITERATURA, przynoszącej oryginalne interpretacje dzieł wybitnych polskich pisarzy w kontekście wzajemnej relacji owych dwóch kluczowych kategorii, jest również świadectwem istotnego doświadczenia: Stanowi zapis pewnego czytania Brzozowskiego, indywidualnej przygody z jego książkami i myślami. Ta okazała się trwale wpisać w intelektualną biografię Urbanowskiego (jedną ze swoich prac zatytułował nader wymownie: Od Brzozowskiego do Herberta. Studia o ideach literatury polskiej XX wieku, Łomianki 2013), którego jeszcze w czasach licealnych (ósma dekada minionego stulecia) bohater jego książki przekonywał, jak ważna jest literatura, że jej powinnością jest w gruncie rzeczy zmiana rzeczywistości. W konsekwencji Brzozowski. Nowoczesność wydaje się w dorobku krakowskiego krytyka oraz historyka literatury publikacją i naturalną, i niejako konieczną. Z pewnością zaś – jest tej przygody ważnym etapem lub nawet swego rodzaju podsumowaniem, zawierającym interesującą propozycję kolejnej lektury. Jakiej? Szkice składające się na książkę ułożyły się jej autorowi w zajmującą opowieść o pełnym ambiwalencji, trudnym do uchwycenia, stosunku Brzozowskiego do szeroko rozumianej nowoczesności, której bywał przenikliwym diagnostą (jak choćby w swojej pierwszej powieści Pod ciężarem Boga, 1901), ale też wyznawcą lub krytykiem: Marzył o unowocześnieniu Polaków i Polski, był entuzjastą nowoczesnej literatury. Podobał mu się wpisany w nią projekt człowieka świadomie stwarzającego swój świat i swoją historię, odpowiedzialnego za siebie i swój los. A zarazem w jednym z listów oświadczał, iż nowoczesność go przeraża i że nie jest w stanie znieść „całego mnóstwa tzw. nowoczesnych idei”. Urbanowski widzi zatem w Brzozowskim przedstawiciela antynowoczesnych intelektualistów (pojęcie zapożyczywszy od Antoine’a Compagnona, zaliczającego do tego grona francuskich pisarzy XIX i XX w., poczynając od Chateaubrianda, a kończąc na Barthesie). Ich los układa się we wzór sprzecznych wobec siebie dążeń i wykracza poza granice konserwatyzmu oraz tradycjonalizmu, tak że nie znajdują dla siebie właściwego miejsca wśród zbiorowości przywiązanej do zwyczajowych podziałów, popularnych idei, bezpiecznych światopoglądowych wyborów. Czyż nie jest to casus autora Legendy Młodej Polski? Wątki z jego biografii, przywołane przez krakowskiego krytyka, dostarczają wiarygodnych dowodów antynowoczesności Brzozowskiego, którego duchowy dramat – jak kiedyś ujął to Tomasz Burek – rozpięty był między ostatecznościami. Urbanowski znajduje wiele przykładów tych pozornie niemożliwych do pogodzenia skrajności w postawie owego – jak go określa – poety i filozofa, nadal intrygującego twórcy nowoczesnej koncepcji kultury: np. współczucia wobec prześladowanego narodu żydowskiego (wyjątkowy na tle ówczesnej literatury polskiej dramat z 1906 r. Z dymem pożarów, zawierający wątek pogromowy) i równocześnie późniejszego entuzjazmu dla wydawanego we Florencji pisma „La Voce” (na którym, łącznie z Mussolinim, wychowywali się twórcy faszyzmu); pozytywnego stosunku do marksizmu i jego zupełnego odrzucenia, wreszcie powrotu do katolicyzmu u schyłku życia pod wpływem tłumaczonych przez siebie pism kardynała Newmana… Ewolucja postawy Brzozowskiego, tak przecież dramatyczna i zdumiewająca przez swoją nieoczywistość, niewątpliwie fascynuje krakowskiego krytyka, który zwraca uwagę na słabo znane obszary wiedzy o autorze Idei (np. jego zainteresowanie twórcą nowoczesnego nacjonalizmu, Maurycym Barrèsem) lub pisze o sprawach zazwyczaj mało zajmujących biografów (małżeństwo z pochodzącą z nieprzeciętnej rodziny Antoniną Kolbergówną). Taki jest „jego” Brzozowski, antynowoczesny radykał, aktualny, wciąż inspirujący.

Karol Alichnowicz