Literatura

2017
Rafał Kosik

Różaniec

Bezpieczny świat Aż dziewięć lat trzeba było czekać na nową „dorosłą” powieść Rafała Kosika. Pisarz ten wszak pozostaje płodny, ale koncentruje się na cyklach powieści fantastycznych dla młodzieży. I właśnie przede wszystkim z cykli o Feliksie, Necie i Nice oraz Amelii i Kubie znany jest na rynku czytelniczym. Mniej osób kojarzy Kosika z klasyczną, twardą science fiction, a to właśnie ona jest jego najwyrazistszym „znakiem firmowym”. Pisarz nawiązuje w swoich powieściach do znanych form dystopii, ale także do typowych wątków eksploracji kosmosu. Jednak najciekawsze jest w nich co innego. Chodzi mianowicie o konstrukcje świata przedstawionego, w którym zawsze kryje się jakaś tajemnica czy drugie dno. Bohaterowie zaś w ciągu opisywanych wydarzeń próbują odpowiedzieć na pytanie: co tak naprawdę się dzieje? Bowiem fasada rzeczywistości to nie wszystko, a ważniejsze jest to, co ukryte. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia i w „Kameleonie”, i w „Verticalu”; nie inaczej jest w „Różańcu”. Mamy tutaj i dystopię, i motyw zagłady naszej planety, i w końcu wątki kryminalne, a nawet spiskowe. Nawiązując do najlepszych elementów spuścizny Zajdla, Kosik stworzył ważną powieść, która z pewnością znajdzie swoje miejsce w historii rodzimej fantastyki naukowej. Są w „Różańcu” wątki, które autor wykorzystywał już w pozostałych powieściach, a także dwóch tomach opowiadań. Znaną już kwestią, ale wydaje się, że jeszcze bardziej dopracowaną, jest zagadka, która zostaje odkrywana przez głównego bohatera, Harpada. Mianowicie, po tajemniczej zagładzie Ziemi, która nastąpiła w nieokreślonej przeszłości, ludzkość mieszka w szeregu pierścieni orbitujących wokół Słońca (stąd tytuł powieści). W jednym z nich umieszczono Warszawę, a raczej wariację na jej temat. Nikt nie wie, w jaki sposób produkuje się żywność lub inne dobra konsumpcyjne, nikt również nie wie, czy i jak można podróżować do innych pierścieni, w których ulokowane są miasta z całego świata. Techniczna wizja szerokiego na kilkanaście kilometrów pierścienia przypomina nieco świat „Interstellar”, w którym znalazł się pod koniec filmu jego bohater główny. Z kolei wątkiem nowym, niepodejmowanym w takiej mierze przez autora, jest wątek socjologiczny, w duchu „Limes interior” Zajdla, ale także przywołujący na myśl współczesne książkowe i filmowe dystopie, w których na pierwszym miejscu postawiono bezpieczeństwo. Wizja ta, rozwinięta przez Rafała Kosika, zdaje się porozumiewawczo mrugać do współczesnych czasów. W końcu dzisiejszy człowiek owładnięty jest manią bezpieczeństwa, a pomóc mają mu w tym elektroniczne zabawki, których produkuje się ponad miarę. Jednak to zhiberbolizowane bezpieczeństwo w świecie „Różańca” zagraża jego obywatelom. Autor opisał bowiem system punktów, które przyznawane są każdemu, kto znajdzie się w sytuacji stresowej. System ten, pomyślany w dobrej wierze, aby zapobiegać przestępstwom, w praktyce obrócił się przeciwko mieszkańcom Warszawy. Po przekroczeniu odpowiedniego pułapu człowiek podlega eliminacji, o której wiadomo tylko tyle, że jest nieuchronna i wiąże się z usunięciem człowieka poza miasto. Natomiast czy oznacza ona śmierć, czy przejście do innej rzeczywistości, okaże się, gdy akcja powieści nieco się rozwinie. Mieszkańcy Warszawy, nie mogąc uciec do innego pierścienia, skazani zostają na stałą samokontrolę, panicznie bojąc się eliminacji. Tutaj pojawia się zadanie dla głównej postaci, która posiada zdolność obniżania liczby punktów; Harpad jest nuzzlerem, który pomaga – za odpowiednią opłatą – potrzebującym, którym grozi tajemnicza i nieuchronna kara, w przypadku gdyby ich punkty urosły jeszcze bardziej. Oto totalitaryzm epoki ponowoczesności: sterylny i działający w białych rękawiczkach. Próba wzniecenia buntu przeciwko opresji spowodowałaby tylko wzrost liczby punktów i w konsekwencji eliminację, dlatego nikt w świecie „Różańca” nie próbuje protestować. A poza tym wygodnie się żyje, nie podpadając nikomu. „Różaniec” jest chyba najbardziej wielowątkową powieścią Kosika, w której śledzimy losy nie tylko jednego głównego bohatera, ale sporej liczby postaci, których nie sposób nazwać pobocznymi. Intryga trzyma w napięciu do samego końca; do samego końca nie wiemy również, co tak naprawdę jest motorem napędowym opisywanego świata. Rozwiązanie zagadki, jak to u Kosika, jest przewrotne i prowokuje do myślenia. Nie skłamię, jeśli powiem, że najnowsza powieść autora jest jednym z najlepszych tekstów w rodzimej fantastyce, przynajmniej w ostatnich latach. I to nie tylko dlatego, że nie jest kolejną sagą fantasy o aniołach czy wampirach. Przede wszystkim zaś dlatego, że oprócz sprawnie rozpisanej akcji, podejmującej pod płaszczem science fiction poważne problemy współczesności, jest po prostu świetnie napisana. Przede wszystkim językowo, co przecież w literaturze pięknej nie jest regułą. Kosik nie mnoży ponad miarę wulgaryzmów czy scen seksu (tych w zasadzie tutaj nie ma, bo nie są potrzebne), umie stworzyć sugestywną atmosferę zagrożenia i paranoi, i nie musi się przy tym odwoływać do językowej przesady.

Michał Żarski