Literatura

2017
Monika Mostowik

Patrzę

Wyliczanka Patrzę Moniki Mostowik to zbiór dwudziestu dwóch odważnych historii o kobiecości. Autorka uporządkowała je, przyjmując możliwe najprostszy podział: kolejne części książki zatytułowane są „Raz.”, „Dwa..”, „Trzy…”. Ten rytm kojarzy się z wyliczeniem, i rzeczywiście, prozy zebrane w tomie – od krótkich opowiadań (Krzyż, Lalka) po rozbudowane szkice powieściowe (Urodziny) – dają się czytać jako zbiór różnorodnych portretów kobiet, różnych wzorów miłości, rozmaitych scenariuszy bycia razem i… osobno. Namiętność przeplata się w książce z osamotnieniem, szukanie szczęścia z wycofaniem w chorobę, euforia z melancholią lub szaleństwem. Bohaterki łączy poszukiwanie tożsamości, na przekór rolom, które chciałoby im narzucić otoczenie: „A tymczasem nie jestem sobą. Jestem tylko przyszłą matką, sąsiadką, siostrą, niańką opiekunką, pracownicą, (…) histeryczką, choleryczką, hipochondryczką, (…) dziewicą, puszczalską, dziwką, (…) kulą u nogi, płcią piękną, drugą połową, nałożnicą, kłamczuchą, niewiastą. Niepotrzebne skreślić, co nie znaczy, że to zniknie”. (Biopsja, s. 230) Mostowik jest z wykształcenia socjolożką, a oprócz opowiadań i scenariuszy pisze felietony do „Zadry”. Być może dlatego każdy tekst to studium przypadku i dyskretna próba diagnozy społecznej jednocześnie – nie przypadkiem w wielu opowiadaniach bohaterki nie mają imienia. Choć autorka zwykle przyjmuje perspektywę feministyczną i wyraźnie opowiada się za kulturowym rozumieniem płci oraz uznaniem labilnej seksualności (Ta mężczyzna), nie zamienia swojej prozy w zbiór genderowych klisz. Co ważne, nie osuwa się także w publicystykę, kiedy pyta o sens szkoły stygmatyzującej inność (Szkoła kobiecości), o przyczyny tabuizowania cielesności w języku (Biopsja), o urodę jako złudne źródło poczucia wartości i kryterium życiowego powodzenia (Pamięć). Pisarka tworzy świat, w którym milczenie powodowane wstydem czy strachem jest przełamywane zwierzeniem – zwykle wobec innej kobiety, niemal bliźniaczej w swej bliskości (Bajka o siostrach). Gdy brakuje słów, zastępują je inne formy ekspresji, na przykład malarstwo: „No maluj, zdiagnozuj mnie. (…) Namaluj to wszystko, a potem zamaluj, ukryj tak, jak potrafisz, niech znów mi się wydaje, że tego nie ma” – prosi kochankę bohaterka Biopsji (s. 187). Pełne wyrazu jest także flamenco: „Słowa ostatnio tak bardzo straciły na znaczeniu, przestałam im ufać. Wolałam (…) tańczyć, wystukiwać emocje obcasem jak alfabetem Morse’a ukryty przekaz dla siebie samej” (W tańcu, s. 40-41). Wszystkie opowiadania zbioru są jednocześnie dramatyczne i subtelne, podobnie jak towarzyszące im ilustracje, których autorką jest Ada Danda. Książka po wielokroć przypomina o potrzebie uczuciowego przylgnięcia, nawiązując do mitu poszukiwania swej drugiej połowy, zapisanego w Uczcie Platona: „Jednak byłyśmy zrośnięte, nikt mi nie wmówi, że nie, nawet ona” (Słońce, s. 124). Marzenie o jedni przyjmuje czasem chorobliwe formy, prowadząc do zatracenia się w namiętnej relacji (Dom). Pisarka skupia się na sytuacjach niejednoznacznych i doskonale oddaje ewolucję zachodzącą w postawie bohaterek, dla których miłosna tęsknota staje się obsesją, zamienia w chęć posiadania drugiego człowieka na własność („Mam cię wciąż za mało, w zasadzie nie mam cię wcale”, Biopsja, s. 217). Mostowik sporo ryzykuje: jej bohaterki nie zawsze budzą sympatię, choć często zasługują na współczucie lub potrzebują wsparcia. To kobiety rozedrgane wewnętrznie, poranione, chore lub zaburzone. Mają za sobą doświadczenie przemocy lub odrzucenia, są krzywdzone, ale również same potrafią ranić i niszczyć swoich bliskich (Człowiek w studni, Urodziny). Niuansowaniu relacji pomiędzy katem i ofiarą sprzyja dominująca w książce forma pierwszoosobowego monologu, która służy tu przekazywaniu uczuć trudnych do wyartykułowania. Niekiedy, w najbardziej emocjonalnych tekstach (należy do nich rozpisana na dwugłos zakochanych w sobie kobiet Biopsja czy Nie do pary – wiwisekcja rozpadu małżeństwa), narracja balansuje na granicy histerii, sentymentalizmu lub obscenów, ale nigdy jej nie przekracza. Autorka posiłkuje się metaforą, porównaniem, parabolą, by zbliżyć nas do intymności swoich bohaterek, ujawniającej się na poziomie psyche i somy. Tytułowe opowiadanie ujawnia kluczowy dla pisarki moment twórczy: „Kiedy patrzysz, ludzie się zmieniają. Nabierają znaczenia. Opowiada się ich historia, choćby w ułamku sekundy” (Patrzę, s. 11). Autorskie credo eksponuje postawę otwartości na cudze losy, nieoczywiste wybory, pasje czy lęki. „Raz.”, „Dwa..”, „Trzy…”. Dziecięca wyliczanka kończy się wskazaniem osoby. Mostowik wskazuje także na mnie, na nas – i zachęca, by patrzeć uważniej.

Anna Spólna