Literatura

2017
Marian Pilot

Niebotyki

Za Mikstatem, za Kotłowem… Najnowsza książka Mariana Pilota Niebotyki jest właściwie wyborem prozy autora. Trzy z pięciu części ukazały się wcześniej jako osobne książki: Boskie dziecko w 2016, Zabawna zabawka albo Vin d'adieu w 2014 i Gody w 2009. W Niebotykach znajdziemy jeszcze dwie części: Ogród ścierni – będący zbiorem najróżniejszych tekstów: krótkich, czasem jednostronicowych opowiadań, ocalałych notatek, zdań, zapisków pisarza. Ścierń, ściernisko, to pole po zebraniu zboża – znaleźć na nim można najróżniejsze rzeczy, ukryte przed oczami przez cały czas, kiedy zboże dorastało, przywleczone przez wiatr, ptaki, inne zwierzęta, wykopane przez nie z ziemi. I taki też jest Ogród ścierni – obfitujący w najróżniejsze okazy, jak choćby tekst zatytułowany We trzy, będący jednym zdaniem: „Miała kawałek ziemi, krowę, była już starą kobietą: we trzy się one żywiły i wzajemnie wspierały”. To najkrótszy z możliwych opis samotności i biedy starej kobiety, ale też pełni i wewnętrznego bogactwa, jakie w życiu osiągnęła. Jest też tam „boskie” CV, które mimo iż jest kpiną ze współczesnych szablonów, to dalej jest niezwykłe. Pojawia się tekst zatytułowany Rozkroczne wyludnienie, który nie jest opowiadaniem, a pozbawioną fabuły listą imion i nazwisk, dziennikiem obecności i nieobecności, nazwisk znaczących, czasem komicznych, ludzi nie wiadomo czy żyjących, może zmyślonych na potrzeby prozy, a może spisanych z nagrobków któregoś z cmentarzy – w Warszawie, Ostrzeszowie, Bobrownikach, Kalikszowicach, Komorowie, Kotłowie, mieście Mikstat lub w Siedlikowie. Ogród ścierni, to taki pisarski skarbczyk, w którym można się trochę zagubić i znaleźć czasem coś zachwycającego, zaskakującego – jak entomologiczne opisy miłosnych zachowań błonkówki z rodziny męczelkowatych i kołatkowatych. W ścierni pojawiają się trzy znaczące opowiadania, które sygnalizują tematykę następnych, obszerniejszych już utworów. Są to Tania ewangelia, Rzymianie, widzenie księdza Jana G. – gdzie „Jezus milczy, nie skarży się z krzyża. Żywy, cierpi. Wisi na każdym z krzyży, sam w jedynej swojej niezliczonej osobie”, a współcześnie „starożytni Rzymianie, nie ustają stawiać kolejne krzyże dla tego, którego już po tysiąckroć ukrzyżowali”. Trzecim z tych krótkich opowiadań jest Żart, gdzie pojawia się postać Akhary Jusufa Mustafy (właść. Józefa Marcinkowskiego), warszawskiego, polskiego wróżbity i jasnowidza chłopskiego pochodzenia, później więźnia Dachau. Postać to szczególna, bo jako jedyny z siedmiorga rodzeństwa dożył pełnoletności, wcześnie został sierotą – ojca znaleziono martwego pod kopą żyta, a matka zmarła z przepracowania. Dlatego Mustafa pojawia się w gawędzie „o wieczerzy w Auszwicu” jako Józef K. i w nocie kończącej książkę *Bóg istnieje jako ten, który ma prawo wątpić, kwestionować: „Bóg istnieje – powiadał mój nieżyjący już przyjaciel... – Ale – dopowiadał – ja w niego nie wierzę”. – Dramatyczne wyznanie ciężko doświadczonego człowieka. Wiara, więcej nawet, trudna wiara chłopska, to jeden z trzech wielkich tematów tej książki. Tym trudniejsza, że musi oprzeć się Wielkiej Pokusie, wiejskiej biedzie, uważać na to, co mówią ksiądz, Żyd i Białożyd Jajor. W opowiadaniu Boskie dziecko bohater jest świadkiem, jak ojciec chowa Dziada, żebrzącego dziada, u którego odkrywa ukrytą wielką ilość papierowych pieniędzy. Ojciec przekonuje księdza Kakę do pochowania Dziada w poświęconym miejscu, gdzie dziadów nie chowano. Jednocześnie bije się z myślami, co zrobić z pieniędzmi które „stęchły i zaśmierdły – tak, jak zapala i śmierdzi gnój”. Kiedy ojciec traci zmysły, Jajor uczy chłopca złodziejskiego fachu. Białożyd Jajor jest bohaterem następnego opowiadania Albo życie – gawędy o kolacji w Auszwicu. Pojawia się temat cierpienia, winy i odpowiedzialności za Holocaust. Złożoność problemów pokazuje dłuższy cytat: „ – Hepp, hepp, hepp – pokrzykiwał szturmfirer Palic i wielcy kowale żydowscy w popłochu przyspieszali kroku. A szturmfirer rozdarł się: – Myce ap! I jakby z armaty huknął. Cały nasz naród auszwicki jednym ćwiczonym ruchem zdjął mycki z głów: wojsko żadne, najlepsi powstańcy raźniej nie słuchają komend. Z czapkami w garści cały naród auszwicki, cywile i reprezentowane licznie duchowieństwo, tając dech, czekało, co się wydarzy. A zawsze, każdego dnia darzyło się to samo: pewnie jak słońce na niebie pojawiał się Jajor Białożyd. Z Białożyda Jajora Szkiebry tacy byli dumni jak z samego firera Hitlera nie byli dumni. Bo też Białożyd Jajor był szykowniejszy nawet od samego firera Hitlera; i z każdym dniem na dodatek stawał się szykowniejszy jeszcze, niż poprzedniego dnia”. Prowokacja to niebywała, choć nie w Synów Jerozolimy wymierzona, a raczej w tych, co Stary Testament i Talmud porzucili. Ale Marian Pilot prowokuje, opisując ciemną chłopską duszę mocnym, zadziwiająco bogatym i plastycznym chłopskim językiem. Jakby autor chciał nam powiedzieć, że bogactwo polskiej kultury i języka ma nie tylko szlacheckie, ale i chłopskie korzenie. A może przede wszystkim chłopskie, przecież jedną z najważniejszych i najlepszych polskich powieści są Chłopi, których autora uhonorowano literackim Noblem. Język to trzeci z wielkich tematów tej książki, stanowiący o jej bogactwie. A co to takiego niebotyki? Nastawiali ich w Warszawie wiele. Ale żaden z nich nie jest niedosiężny tak, jak „wracająca z cmentarza matka”, która mówi: „bez śmierci nie ma zmartwychwstania”. Ta sama matka, która tom otwiera pięknymi, pełnymi radości słowami, machając w stronę cmentarza kwiecistą chustką: „O, jeszcze ktoś zmartwychwstał”. „Ale ja żem była pierwsza” – dodaje. Takie właśnie niebotyki Marian Pilot opisuje.

Sławomir Matusz