Literatura
Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej
Sam tytuł – tylko dwa słowa „nic zwyczajnego”, a już wiele znaczy! Wisława Szymborska z całą pewnością była kimś nadzwyczajnym. Trudne zadanie miał sekretarz poetki – Michał Rusinek. Wymagało wyważenia proporcji: jak stworzyć portret osoby tak dyskretnej jak Wisława Szymborska? Jak powiedzieć o niej więcej, ale tak, żeby nie stworzyć fałszywego wizerunku? A wreszcie, jak nie przesłonić sobą bohaterki? I to się udało. Powstał portret dyskretny i jednocześnie bardzo poruszający. Autor pisze o Wisławie w wyrafinowany sposób. „Wyrafinowany” – bo Wisława Szymborska aniołkiem bynajmniej nie była. Trzeba było mistrza dyplomacji, by opisać te wszystkie przypadki i wpadki pani Wisławy. Była „kimś nadzwyczajnym”, ale także przywar miała co niemiara.
Ona – świeżo upieczona Noblistka, on – magister filologii polskiej. Miał jej pomagać przez trzy miesiące między przyznaniem a wręczeniem nagrody w 1996 roku. Został na dłużej. W tej książce spotykamy Wisławę Szymborską, której do tej pory nie znaliśmy. To portret osoby nieprzeciętnej, damy o niezwykłym poczuciu humoru, a zarazem umiejętności mówienia o sprawach najistotniejszych. Portret, który pozwala zbliżyć się do niej i do istoty jej poezji. Ekscentryczna starsza pani, rozchichotana, czasem frywolna, lubiąca językowe zabawy. Wolała rozmowy ze zwykłymi ludźmi niż kongresy poetów i dyskusje z intelektualistami. Depresyjna. Melancholijna. Surowa w sądach o sobie i innych. Perfekcjonistka, nieznosząca rozmów o błahostkach i marnowania czasu na spotkania z ludźmi, które nic jej nie dawały oprócz, jak mówiła, pustych kalorii. Po otrzymaniu Nagrody Nobla powtarzała, że zrobi wszystko, by nie stać się osobistością, lecz pozostać sobą. Z takim taktem, subtelnością i wnikliwością mógł o Noblistce napisać tylko jeden autor – Michał Rusinek.
Do Szymborskiej przylgnął w ostatnich latach wizerunek poczciwej starszej pani z papierosem, lubiącej dowcipy i loteryjki. Książka Michała Rusinka komplikuje ten obraz. Co nie znaczy, że nie jest śmiesznie – jest i to bardzo, bo przy niej rzeczywistość stała się źródłem anegdot. Widzimy w tej książce Szymborską, która była wszystkiego ciekawa, pociągały ją dziwne słoiczki w hipermarkecie, a i dziwne zestawienia słów. W niepoważnych wierszykach była ciekawa, dokąd zaprowadzi ją język, miała temperament „purnonsensisty” nie tylko w literaturze, ale i w życiu. Unikała rozmów na tematy poważne i osobiste. Bardzo ceniła sobie własną prywatność, osobność. W tej książce widzimy ją jednak także w kilku momentach intymnych: na spotkaniu z upośledzonymi dziećmi, ale też umierającą w szpitalu, w jej mieszkaniu. Paradoks polega na tym, że tego, co najintymniejsze, tu nie znajdziemy. A to dlatego, że dla niej rozmową intymną nie były zwierzenia, tylko wiersze.
Książka o jej życiu przede wszystkim zbliża do jej poezji. I to jest piękne. Naprawdę warto przeczytać tę książkę w 100-lecie urodzin polskiej Noblistki.
Recenzja październik 2023 – dorośli
Maria Majoch
DKK w Starym Sączu, woj. małopolskie