Literatura

2016
MarEK Ławrynowicz

Mundur

Czytelnicy literatury współczesnej, ci najbardziej zdeterminowani, może sobie przypominają, że niewiele bo dwa lata temu stosunkowo sporym zaciekawieniem cieszyła się powieść programowo zbliżona do literatury autorstwa Bohumila Hrabala, czy Jaroslava Haška. Mowa o Patriotów 41 (2014) Marka Ławrynowicza. Już we wcześniejszych powieściach: Kapitan Car (1996), Diabeł na dzwonnicy (1998), Pogoda dla wszystkich (2003) – by wymienić tylko te reprezentatywne – Ławrynowicz zgłaszał swoje aspiracje w świecie współczesnej prozy. W bieżącym roku pisarz proponuje czytelnikom swoją nową pozycję zatytułowaną Mundur. Również ta powieść nie przechodzi aktualnie bez echa, zbiera bardzo dobre recenzje i zdaje się ponownie potwierdzać beletrystyczny talent autora. Mundur jest bowiem książką, która swoją tematyką, sposobem prowadzenia narracji i charakteryzowania bohaterów ugruntowuje w czytelniku przekonanie o predylekcjach autora do wspomnianych wyżej literackich konwencji. Ustawienie w ten sposób perspektywy własnej lektury niekoniecznie oznacza rezygnacji z odkrywania dystynktywnych cech ławrynowiczowskiej prozy. Barwnie opowiedziane wątki, gorzki humor, w którym odnajdujemy jednak ślady poważnych dylematów, powojenne realia naszego kraju – może cecha najważniejsza – stanowią materię powołującą świat przedstawiony powieści Ławrynowicza do życia. Bohaterem Munduru jest pochodzący z Miedzeszyna Paweł Zabłocki – mimo własnej woli wcielony do zasadniczej służby wojskowej w Ludowym Wojsku Polskim. Historia tego jednoroczniaka obfituje w groteskowe perypetie i absurdalne sytuacje. Poznajemy ją począwszy od histerycznych prób migania się od obowiązkowego poboru (przypadkowe studia, rzekoma choroba psychiczna, chowanie się przed WKU w mieszkaniu jednej ze swoich nastoletnich miłości), przez dywersancką działalność wcielonego w wojskowe kamasze szweja, aż do przebiegłego i inteligentnego manipulowania zastępcą dowódcy batalionu ds. politycznych. Sugestywny jest ponadto sposób opisywania tych perypetii przez Ławrynowicza, który świat literackiej fikcji przeplótł peerelowskimi realiami z lat 70. ubiegłego wieku. W książce czytelnik rozpozna prawdziwe instytucje, jak Państwowa Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu (popularny Zmech); prawdziwe festiwale, np. wspominana przez bohaterów z nostalgią FAMA w Świnoujściu (Festiwal Artystyczny Młodzieży Akademickiej); rozpozna w końcu autentyczne postaci (np. artystę Pawła Freislera), czy po prostu elementy życia codziennego (wieczorynka Piaskowy Dziadek, radziecki telewizor turystyczny marki Junost, itp.). Jest w tej powieści jednak i tak, że barwnie opisywane wydarzenia kontrastują z ogólnym nastrojem peerelowskich czasów. Rzeczywistość PRL-u straszy tu pustką, na którą bohaterowie mają w gruncie rzeczy ubogie panaceum: alkohol, przelotne romanse i satyrę. Mundur Ławrynowicza to bowiem powieść, w której przyjdzie nam się uśmiechnąć zarówno z pijanych jak bela oficerów (swoją drogą nie grzeszących również inteligencją), gubiących na trasie wojskową armatę, jak i z bohaterów, którym udało się przekonać dowódcę plutonu, że lektura Marqueza, Carpentiera, Llosy, Borgesa, Mandelsztama, Babla, Bułhakowa, Dostojewskiego podnosi antyimperialistyczne nastroje w koszarach. Każde z wyżej wymienionych działań będzie miało jeden nadrzędny cel: nie dać się zdefiniować przez mundur, pozostać za wszelką cenę wolnym i niezaszufladkowanym. Wbrew pozorom nowa powieść Ławrynowicza wcale poważnie kieruje naszą uwagę na pytania w ludzkim życiu uniwersalne (a jeśli nie jest tak u wszystkich to ze szkodą dla nich). Tytułowy mundur to nie tylko ubiór ludowego wojska – to parabola zesztywniałego gorsetu, krępującego raz za razem nowe przejawy i tak krótkiego życia, w którym na wojskową musztrę i regulamin szkoda po prostu czasu. Do rangi symbolu absolutnej wolności urasta na przykład sztandar, jakim posłużyli się bohaterowie podczas przeglądu artystycznych zespołów żołnierskich. W tej przedstawiającej czarne kropki na białym tle fladze (całkiem jak u Kazimierza Malewicza) można dostrzec główne tęsknoty bohaterów: za doświadczeniem czystej, abstrakcyjnej wolności, za całkowitym nieskrępowaniem realnymi więzami. Rekapitulując: Mundur jest dobrze napisaną książką, której przesłanie zamaskowane zostało pozornie zabawną historią pełną hrabalowskiego humoru. Jak się wydaje jednak ulubiona przez Ławrynowicza konwencja groteski, obecna na łamach tej powieści, skrywa w sobie pytanie o tożsamość, wciąż nurtujące współczesnego człowieka: czy świat pozwoli ludziom wierzyć, że stojąc na baczność, wykonując rozkazy, będąc tak czy inaczej umundurowanymi, znajdą własną tożsamość i pozostaną sobie wierni?

Tomasz Tisończyk