Literatura

2019
Grażyna Jagielska

Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym

Miłość z kamienia Grażyny Jagielskiej to gorzka opowieść o tym, jak twórcza pasja dziennikarska staje się siłą niszczycielską. To studium przyczyn rozejścia się dróg małżonków i w konsekwencji choroby psychicznej Grażyny.

Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, co nadaje jej osobisty charakter i subiektywizuje świat przedstawiony. W dominującej części przybiera formę monologu wypowiedzianego, jego adresatem wewnętrznym jest Lucjan - pacjent kliniki, w której leczy się bohaterka ze stresu bojowego. Wprowadzenie postaci Lucjana obiektywizuje relacje, czyni wypowiedź bardziej naturalną, pozwala na inwersje czasowe, na dygresje, potęguje ekspresję, urozmaica wypowiedź, daje czytelnikowi poczucie uczestnictwa w dialogu, zmusza do własnej oceny bardzo złożonej sytuacji.

Podjęta przez autorkę tematyka wymagała szczególnego doboru języka. Słownictwo pozbawione jest egzaltacji, zbędnej ornamentyki i nadmiernej ekspresji, to służy wiarygodności przekazywanych treści i wyrażanych uczuć.

Wsłuchując się w wypowiedź bohaterki, stajemy się świadkami, jak udane życie dwojga kochających się ludzi, ulega całkowitej destrukcji. Destabilizacja zaczyna się w momencie podjęcia przez Wojtka pracy w Polskiej Agencji Prasowej. Wyzwala ona w nim niepohamowane pokłady ambicji, nienaturalną fascynację wydarzeniami na świecie. Analizując doniesienia agencyjne, dziennikarz nabywa złudnego przeświadczenia, że to on tworzy rzeczywistość, że to informacje o wydarzeniach, a nie one same, decydują o świecie. To fałszywe przekonanie pogłębia się, kiedy zostaje korespondentem wojennym. Obcowanie w przestrzeni wojennej daje mu poczucie wyjątkowości, wyzwala adrenalinę, dzięki której czuje się podobny do bohaterów wojennych, których podziwia, z którymi przeprowadza wywiady, historie których opisuje w nagradzanych książkach.

Wojtek nie zauważa, że wojna przestaje być dla niego złem, a staje się jedynie świetnym tematem sprawozdawczym. Paradoksalnie najważniejsze jest, żeby wojna się odbyła, żeby nie rozeszła się po kościach, aby się na nią nie spóźnić, aby być szybszym od innych w jej relacjonowaniu, aby ją obsłużyć we wszystkich możliwych aspektach. Tylko to daje poczucie własnej wyjątkowości, tak zasługuje się na uznanie pracodawcy, tylko wtedy jest się docenianym, nagradzanym przez szacowne gremia dziennikarskie. Nie ma miejsca na moralną ocenę tego, co się dzieje, ważne żeby być we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Ten stan pełnej obecności, jak go nazywał, który wprawiał w euforię, jednocześnie zmieniał korespondenta w egotyka, egoistę i megalomana do tego stopnia, że absurdalnie czuł się winny za ewentualne odwołanie działań wojennych, ponieważ narażało to gazetę na ogromne koszty i brak materiału do publikacji. Wojny, które obsługuje, w których się zatraca, które zagarniają jego jestestwo dla siebie, objawiają swą ciemną moc daleko poza przestrzenią, w której się dzieją. Niepostrzeżenie, podstępnie z calą bezwzględnością nitka po nitce rwą więzi małżeńskie i międzyludzkie.

Podczas gdy Wojtek czuje się spełniony, pęknięcie w relacjach między małżonkami pogłębia się. Grażyna i jej potrzeby schodzą na dalszy plan. To, co dla niego staje się chlebem powszednim, w jej umyśle pozostawia otwarte rany. Mrożące krew w żyłach wydarzenia, postaci, o których powracający z wojen mąż z pasją opowiada, są ciągle obecne w jej wyobraźni i wzmacniają lęk, który staje się integralną częścią jej bytowania. Czekanie wypełnione paraliżującym strachem jest jedynym zajęciem Grażyny. Rzeczywistość wojenna z całą swą grozą panoszy się coraz bardziej w psychice bohaterki, alienując ją z czasu i przestrzeni świata, w którym żyje.  Mimo podejmowania przez nią rozlicznych, często przejmujących (jak ogolenie głowy), dramatycznych (wspólne obsługiwanie wojny w Afganistanie) prób oswajania  tej traumy, stan lękowy osiąga apogeum i konieczny staje się pobyt w klinice stresu bojowego.

Autorka wielokrotnie zadaje sobie pytanie - jak to się stało? Analizuje z pozoru banalne sytuacje i nie uchyla się od odpowiedzialności za obecny stan rzeczy. Pamięta pierwsze kłamstwa, na które przyzwalała, obwinia się za brak stanowczości i szczerości w postępowaniu, za brak determinacji, aby położyć kres dojmującemu cierpieniu, wynikającemu z faktu, że dawała milczącą zgodę na coś, czego zabrania etos człowieczy. Najtrafniejsza diagnoza przyczyn jej stanu psychofizycznego zawarta jest w cytatach:

Człowiek nie ściąga na siebie takiego losu, taki los jest skutkiem głębokich zaburzeń miedzy dobrem i złem.

Żylismy z wojny i strasznych opowieści (...).  I ryzykowaliśmy  życiem i szczęściem bliskich dla zwykłej dziennikarskiej zdobyczy. Tego chyba nie wolno robić.

Nie należy kolekcjonować cudzego bólu.

Uniwersalizując, warto było przedyskutować problemy:

Czemu służy wykonywany przez nas zawód i do jakiego stopnia możemy mu się poświęcić?

Gdzie są granice przyzwolenia dla poczynań partnerów w związku małżeńskim?

Kiedy nasze poświęcenie przestaje być wartością, a staje się naszą krzywdą i w konsekwencji krzywdą dla tych, którym się poświęcamy?

Konkluzja:

Służenie złu (chociażby było ono nieuświadomione, mimowolne, niezależnie od przyświecających pobudek) zawsze skazane jest na klęskę.

Warto się zastanowić, dla jakiej idei poświęcamy ulotne chwile szczęścia, które są dane jednorazowo, niepowtarzalnie i stanowią o sensie naszego życia.

Krzywda drugiego człowieka wyznacza nieprzekraczalną granicę naszych poczynań, niezależnie od tego jak byłyby one ważne dla nas samych.

Nasze spełnienie mierzmy przez pryzmat dobra innych, bo nie każda miłość jest z kamienia i zanim się opamiętamy, pozostawimy wokół siebie jedynie zgliszcza.

Maria Korczyńska, DKK przy Bibliotece Publicznej Gminy i Miasta w Płotach