Literatura

2017
Jarosław Grzędowicz

Hel 3

Jarosław Grzędowicz, pisarz i tłumacz, jeden z założycieli legendarnego już Klubu Tfurcuf, gdzie w latach 80. najmłodsi autorzy (obok Grzędowicza, Jacek Piekara czy Feliks W. Kres, którzy dziś są gigantami fantastyki) szlifowali swój warsztat. Mistrz literatury grozy, zdobywca najbardziej prestiżowych nagród literatury fantastycznej w Polsce (m.in. im. Janusza A. Zajdla), wreszcie autor serii prawdziwie kultowej, porównywanej z sagą o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego – czyli cyklu Pan Lodowego Ogrodu. Teraz, po kilku latach przerwy po zakończeniu Ogrodu Grzędowicz kończy literackie wakacje i wydaje Hel 3. Bez wątpienia jest to najbardziej wyczekiwana od lat powieść w polskiej fantastyce. Chyba nawet bardziej niż ewentualne nowe projekty Andrzeja Sapkowskiego. Po tym jak wydawnictwo Fabryka Słów ogłosiło wydanie nowej powieści kultowego autora, wśród fanów rozpoczęły się spekulacje – czy Grzędowicz znów pomiesza gatunki, czy też może stworzy fantastykę gatunkowo czystą jak żyleta? A może to sprytnie ukryta kontynuacja Ogrodu? Nic z tych rzeczy. Hel 3 to powieść science fiction, w której Grzędowicz zabiera nas zarówno w przyszłość, jak i w przeszłość. Książka interesująca, ale i dziwaczna. Norbert to Polak żyjący w świecie nieodległej przyszłości. Jest iwenciarzem, jednak nie zajmuje się organizowaniem spotkań biznesowych czy koncertów. Nie – iwenciarz to rodzaj hieny dziennikarskiej, a żerujący na sensacji Norbert trudni się nagrywaniem filmików na MegaNet (powieściowy odpowiednik YouTube’a). Im filmik bardziej krwawy, sensacyjny i okrutny, tym większa szansa, że zyska popularność i tym większe pieniądze spłyną do kieszeni autora. „Dziennikarz" jeździ więc po świecie i filmuje pleniące się na geopolitycznej globalnej scenie barbarzyństwo – filmuje egzekucje dokonywane przez islamskich ekstremistów czy ofiary reżimów. Uważa się za człowieka z zasadami, ale jest to tylko plasterek zakrywający kompletny brak etyki. Wreszcie podczas jednej z wypraw (do targanego gospodarczym kryzysem Dubaju) nagranie egzekucji kilku Europejczyków zostaje przerwane przez akcję wojskowej grupy specjalnej. Wśród żołnierzy znajdują się też Polacy, którzy ratują Norbertowi życie, ale staną się także widmem ciążącym nad jego losem. A w tym zdegenerowanym świecie narasta realny konflikt o drogocenny, wydobywany na Księżycu surowiec energetyczny. Figury na wielkiej, dziejowej szachownicy są już rozstawione i giganci wykonują pierwsze ruchy. Głównym bohaterem Helu 3 nie jest jednak Norbert, lecz świat, w którym się porusza. To kolejna po Ogrodzie powieść autora, w której osobowy bohater jest tylko wehikułem, rodzajem obserwatora, który pozwala czytelnikowi poznawać przedstawiony świat. W tym wypadku rozwiązanie, ze względu na charakter zawodu Norberta, jest o tyle interesujące, że w pewnym momencie sami wchodzimy w buty bezwzględnego iwenciarza. Czytamy o ponurym świecie przyszłości, ale czy naprawdę nas on oburza? A może tak jak i Norbert chłoniemy okrucieństwa, pławimy się w smutnym losie innych, ciesząc się (jak widzowie MegaNetu) „o Boże, jak dobrze, że to nie ja!". A świat w powieści jest doprawdy smutny. To nieodległa przyszłość i Grzędowicz nawet nie udaje obiektywnego obserwatora. Wtręty narratora, rozsiane po książce detale zdradzają, po czyjej stronie znajdują się sympatie Grzędowicza. Czytamy więc o świecie w którym ekoszaleństwa doprowadziły do wyparcia mięs ze stołów (i paradoksalnie – istnej zagłady niepotrzebnych już nikomu zwierząt), papierosy są zakazane, a ich palenie staje się przestępstwem. W duchową próżnię zateizowanej Europy wdziera się islam, jednak nikt tego nie zauważa – syci obywatele Wspólnoty niemal całe życie spędzają w wirtualnej rzeczywistości (znakomita scena na lotnisku). Sam Norbert mieszka w Warszawie na jednym z tych bezdusznych, deweloperskich osiedli, sąsiadującym zresztą ze slumsem, w którym przebywają wyrzuceni ze swoich posesji dawni posiadacze domków jednorodzinnych – tutaj mamy celną krytykę rozwiązań podatkowych, z katastralnym na czele. Jest wreszcie Grzędowicz antyszczepionkowcem, ukazując świat, w którym koncerny farmaceutyczne szczepią wszystkich na wszystko, oczywiście obowiązkowo i pod groźbą surowych sankcji. Pisarz roztacza wizję końca świata, zgodnie z założeniem, iż cywilizacja nie zakończy się w szybkim, atomowym rozbłyskiem, lecz będzie powoli tonąć w szambie. Mimo to obserwacje Norberta są tylko fasadą, za którą prawdziwi gracze (korzystając z bezkarności – realna demokracja i opinia publiczna są fikcją) toczą swoje zawody, spory i wielkie konflikty. Powieść jest podróżą w przyszłość i przeszłość. W przyszłość, bowiem dobrze ukazuje współczesne lęki i obawy. Ale też w przeszłość, gdyż napisana została zgodnie z kanonami polskiej fantastyki socjologicznej lat 80. To dzieło bardzo tradycyjne w formie i przekazie, co zresztą nie powinno dziwić, bo Grzędowicz jest przecież duchowym wychowankiem Zajdla czy Wnuka-Lipińskiego. Można by wręcz odnieść wrażenie, że czytelnik nieśledzący losów autora mógłby przyjąć, iż jest to wznowienie, książka napisana u progu lat 90. Czy świadczy to o tym, iż Grzędowicz nie dorósł? Nie ewoluował? Zatrzymał się jako obserwator rzeczywistości wraz z kolegami dwie dekady temu i nie ruszył już naprzód? Wręcz przeciwnie – Hel 3 to dowód na to, jak celne były obserwacje młodych autorów ponad 20 lat temu. I jak, niestety, wciąż nasz świat zmierza w tym samym kierunku. Czy warto sięgnąć po Hel 3? Zdecydowanie tak – miłośnicy klasycznej, polskiej fantastyki poczują się jak przeniesieni w czasie, miłośnicy nowości mogą sprawdzić, jak radzi sobie Mistrz po przerwie, a z kolei pasjonaci literackiego odpoczynku mogą po prostu delektować się znakomitym warsztatem i płynną frazą.

Arkady Saulski