Literatura
Dżozef
Wydawca na okładce powieści „Dżozef” pod nazwiskiem Jakuba Małeckiego umieścił informację, że jest to autor książek: „Dygot” i „Rdzy”. W ten sposób czytelnik może rozpoznać pewną markę. Cóż ma jednak zrobić czytelniczka, która tych poczytnych tytułów jeszcze nie czytała? Sięga do Internetu! Czyta tam, że Jakub Małecki jest autorem docenionym, bo nominowanym dwukrotnie do nagrody Książki Roku – w 2015 i 2017 roku. Co sprawiło, że wymienione powieści mają być zachętą do przeczytania nowej książki Jakuba Małeckiego? W obu utworach pojawia się dłuższa perspektywa czasowa i sprawy trudne, a postacie są niejednoznaczne. W „Dygocie” czytelnik poznaje dwoje odmieńców (introwertycznego albinosa i okaleczoną w płomieniach dziewczynę) oraz próbuje rozwikłać mroczną tajemnicę rodziny Geldów i Łabendowiczów. W „Rdzy” natomiast czytelnik śledzi trudne losy osieroconego Szymona i jego babki Tośki. Obie powieści serwują elementy grozy, realizmu magicznego, sagi. Jaka zatem będzie powieść „Dżozef”? Nietuzinkowa? Wciągająca? Wybitna?
Przede wszystkim okazała się trudna w lekturze! Początkowo byłam przekonana, że czytam bardzo ciekawą, realistyczną fabułę, której narratorem i bohaterem jest młodzieniec Grzesiek Bednar. Z jego perspektywy przypatrywałam się trzem starszym mężczyznom leżącym w sali szpitalnej. Jednak w którymś momencie niespodziewanie stanęłam wobec absurdów. Sala szpitalna kurczy się, a jeden z mężczyzn snuje opowieść o małym, utalentowanym rzeźbiarsko Stasiu zmagającym się z magicznym kozłem. Ucieczka chłopca z domu, aby nie zamordować własnych rodziców, dorosły Baryłczak, który w malignie recytuje fragmenty prozy Josepha Conrada… Słowem była to książka, która wciągała mnie, ale niepokoiła swoją dziwnością. Czułam się podobnie, gdy oglądałam film „Dziewczyna z szafy”. Bo z jednej strony reżyser (Bodo Kox) tworzy przyjemną opowieść o miłosnej historii pogrążonej w depresji Magdy i autystycznego mężczyzny. Jednak z drugiej strony w którymś momencie widz styka się z narkotycznymi wizjami kobiety i zaczyna się trud, aby zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. No właśnie – to jest pytanie! O co chodzi? Jak rozumieć mroczne wydarzenia z powieściowej sali szpitalnej? Jak zinterpretować biografię Stanisława? Jest on schizofrenikiem? A może symbolem człowieka uwikłanego w sieć własnych emocji i losu? Jak połączyć wydarzenia z sali szpitalnej z odwołaniami do słynnego powieściopisarza i z cytatami z jego powieści? Wszak w swoich utworach – których akcje umieszczał na morzu wśród marynarzy – Conrad stawiał pytania, na które niełatwo znaleźć odpowiedź. Pisarz skłaniał czytelników, by próbowali odpowiedzieć sobie na pytanie o granice odpowiedzialności człowieka w obliczu zagrożenia przychodzącego z zewnątrz, o to czy warto trwać za wszelką cenę przy zasadach moralnych wyznaczonych przez etykę zawodową – nawet wobec groźby utraty życia! Jakim próbom charakteru jest w stanie sprostać człowiek? To ostatnie pytanie wydaje mi się kluczowe w kontekście biografii Stasia Baryłczaka. Odnoszę wrażenie, że jest człowiekiem heroicznym. Wszak zmaga się przez całe życie z obezwładniającą mocą kozła Drewniaka. Nie chce być mordercą, nie chce być skazanym na samotność. Pragnie uwolnić się spod władzy fantastycznego stwora, którego sam powołał do życia. Płaci za to wysoką cenę. Jest samotny i nieszczęśliwy. Jednak w moim odczuciu jest przede wszystkim człowiekiem chorym psychicznie. To spowodowało, że wobec stworzonej przez autora postaci miałam mieszane uczucia. Ta myśl utrudniała mi rozpoznanie przesłania utworu.
Jakie są moje odczucia już po przeczytaniu książki? Nie mogłam jej przeczytać jednym tchem. Musiałam dać sobie czas, by odpocząć, by nie pogubić się. Wracałam jednak zaintrygowana. Wiele epizodów utkwiło mi na długo w pamięci. Podziwiałam kunszt pisarski autora. Jednak do tej pory nie mam klucza do określenia przesłania powieści.
Wiesława Kozłowska, DKK Stare Miasto