Literatura
Dziewczyna z konbini
Dziewczyna z konbini Sayaki Muraty to powieść wprawdzie bardzo krótka, ale bogata w treści. Przypomina szufladę, której zawartość wydaje się być już znana, gdy nagle okazuje się, że mieści się w niej jeszcze jedna, nieco mniejsza szufladka, a w niej kolejna, potem następna…
Bohaterką utworu jest trzydziestokilkuletnia Keiko Furukura, która nie ma żadnych osobistych ani zawodowych celów czy pragnień. Do niczego nie dąży, nie chce też osiągać czegokolwiek. Nie rozumie, dlaczego ludziom tak zależy na zrobieniu kariery i założeniu rodziny. Jej samej w zupełności wystarcza praca w konbini (myślę, że stanowiącym odpowiednik sklepu Żabka), z którym całkowicie się utożsamia: „Jestem bardziej pracownicą konbini niż człowiekiem. Mogę być dziwadłem, mogę nie mieć na jedzenie, umrzeć gdzieś pod murem, ale nie ucieknę od mojej prawdziwej natury. Każda komórka mojego ciała istnieje po to, aby pracować w konbini”.
Autorką tych słów jest osoba aspołeczna, posiadająca pewien wrodzony defekt polegający na całkowitym braku zdolności odczytywania sygnałów emocjonalnych wysyłanych przez otoczenie. Jak więc funkcjonuje w społeczeństwie? Otóż dzięki swej inteligencji bardzo sprawnie analizuje zasady rządzące życiem otaczającego ją świata i dostosowuje się do nich, postępując tak, jak tego wymaga określona sytuacja, aby nikt nie miał do niej pretensji. „Aby pozostać w sklepie, należy zostać ekspedientem. To łatwe zadanie, wystarczy włożyć uniform i postępować zgodnie z podręcznikiem (…).Trzeba udawać zwykłego człowieka i stosować się do reguł. Wtedy nikt pana nie wypędzi, nikt nie będzie traktował jak przeszkodę (…). Innymi słowy należy zachowywać się jak fikcyjne stworzenie zwane normalnym człowiekiem, którego obraz wszyscy mają w głowach. Tak samo jak w konbini odgrywamy rolę ekspedienta”.
Co więc wypada zrobić, aby społeczeństwo nas akceptowało lub przynajmniej tolerowało? Dostosować się – brzmi jedyna właściwa odpowiedź. A jeśli nie, to co? Wówczas trzeba będzie ponieść odpowiedzialność za swój bunt i z godnością przyjąć los outsidera. Do tego jednak potrzeba osobowości i to nie byle jakiej. A problem z Keiko polega na tym, że ona jej nie ma. Funkcjonuje niczym człowiek bez właściwości, całkowicie pozbawiony indywidualnych rysów charakteru. Furukura to jednostka, której po prostu nie da się scharakteryzować, gdyż bardziej przypomina robota niż istotę ludzką. Nie buntuje się przeciw otoczeniu bezpardonowo naruszającemu granice jej prywatności, lecz czyni wszystko, aby się do niego dostosować i w ten sposób zapewnić sobie spokój i bezpieczeństwo.
„Mnie wiele rzeczy jest obojętnych. Bez oporów stosuję się do zasad wioski, bo jakoś nie mam własnych pragnień ani planów” – brzmi przerażająco? Owszem, ale czy te słowa w gruncie rzeczy nie odnoszą się do wielu z nas? Książka opowiada wprawdzie o stylu życia w Japonii i zasadach obowiązujących w społeczeństwie, które nie promuje indywidualizmu, lecz porządek i szacunek dla obowiązujących wartości (oczywiście społecznych), ale czy to znaczy, że w Europie takich postaw brak? Chyba nie. W końcu od czasu do czasu słyszymy nawoływania o konieczności rezygnacji z odrobiny wolności na rzecz bezpieczeństwa. Myślę, że ludzi podobnych do Keiko znajdziemy całkiem sporo i że optymistyczne założenie współczesnego człowieka o wyjątkowej randze wolności w życiu to jeden z najbardziej rozpowszechnionych mitów naszych czasów. Pomijając karykaturalność bohaterki książki Muraty, odnajduję jej cechy u wielu ludzi, na przykład
u emerytów, którzy po przejściu w stan spoczynku umierają z powodu braku poczucia sensu życia. Albo u tych, którzy po stracie kogoś lub czegoś dla nich ważnego nie potrafią się odnaleźć
i popadają w uzależnienia, depresję lub popełniają samobójstwo. A cóż powiedzieć o osobach tak wrażliwych na opinie innych, że nawet drobna uwaga krytyczna wywołuje u nich silne poruszenie nerwowe?
Z drugiej jednak strony można całkiem inaczej spojrzeć na omawiany utwór i zapytać, dlaczego dzieje się tak, że człowiek nietypowy nie ma prawa po prostu żyć, nie będąc niepokojonym przez innych, tak zwanych normalnych, i czy nie byłoby nam wszystkim lepiej, gdybyśmy wiedzieli, że wolno nam samym ustalać zasady, według których postępujemy, zamiast dostosowywać się do oczekiwań rodziny, przyjaciół, kolegów z pracy itp.? Mam wrażenie,
że obecnie tak zwani INNI – obojętnie, czego ich inność dotyczy – przeważnie żyją w poczuciu,
że coś jest z nimi nie tak. Zupełnie jak Furukura komentująca ten fakt słowami: „Szybko dorastałam, cały czas myśląc, że coś jest we mnie popsute i muszę to naprawić”.
A gdyby tak pozwolić wszystkim ludziom (poza jednostkami patologicznymi) być po prostu sobą, nie dając nikomu do zrozumienia, że nosi w sobie jakąś skazę? Czy można sobie wyobrazić taki świat: piękny, wolny i bezpieczny? Pewnie tak, jednakże „ja to między bajki włożę” (Ignacy Krasicki).
Recenzja lutego 2022 – dorośli
Zuzanna Mróz
DKK przy Miejskiej Bibliotece Publicznej im. C.K. Norwida – Centrum Wiedzy w Bolesławcu, woj. dolnośląskie