Literatura

2017
Filip Łobodziński

Duszny kraj

"moja siła rośnie i będzie rosła i pozostanę silny" Bob Dylan Bob Dylan wyznał: „poezja sprawia, że czuję się szczęśliwy”. I zaraz dodał: „szczęśliwy z braku lepszego słowa”. Już tylko ten fragment pochodzący z utworu Dylana „Jedenaście naszkicowanych epitafiów” wspaniale charakteryzuje postawę życiową autora. Dylan przekorny, Dylan niepokorny, Dylan prowokator. Nawet odbierając Nagrodę Nobla, szokował. Jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny, unikatowy. Dylan – zjawisko! Wokalista, kompozytor, poeta, aktor, scenarzysta, nawet powieściopisarz, malarz, a nade wszystko autor tekstów piosenek – dzisiaj w większości kultowych. „Duszny kraj” Boba Dylana to, jak głosi podtytuł, zestawienie wybranych utworów autora z lat 1962-2012. Utworów jest 132, ułożone są w dwunastu rozdziałach, które noszą tytuły jednej z zamieszczonych w nich piosenek. Ich przekładu i wyboru dokonał Filip Łobodziński (iberysta, dziennikarz, muzyk i tłumacz). Jest on także autorem komentarzy do zamieszczonych w książce tekstów oraz posłowia, w którym m.in. dzieli się z czytelnikiem taką myślą: „Moim zamierzeniem, moim celem, moim pragnieniem jako tłumacza było to, żeby polscy słuchacze mogli przeżyć choć trochę podobne wrażenie, co odbiorcy oryginałów. (…) Moim marzeniem jest, by [Dylan] zakorzenił się w naszej glebie, choć to roślina zaatlantycka, o nieco innej ekologii”. Bob Dylan urodził się w 1941 roku jako Robert Zimmerman, wnuk ukraińskich i litewskich Żydów. W 1962 roku oficjalnie zmienił nazwisko, przybierając to, które wymyślił sobie jako nastoletni chłopak i które stało się znakiem jego drogi twórczej. Wychowywał się w Missisipi. W tytułowej piosence tomu „Duszny kraj” dzieli się taką refleksją: „jedno w życiu zrobiłem źle / za długo w dusznym kraju byłem o jeden dzień” (zaznaczyć trzeba, że podtytuł tego wiersza brzmi „Missisipi”). W 1959 roku opuścił rodzinne miasto, by studiować (studiów nie ukończył), a później, już w Nowym Jorku, śpiewać i grać. W „Dusznym kraju” gorzko konstatuje: „wyrosłem na wsi, miasto daje mi chleb / od kiedy w świat ruszyłem, los nie pieści mnie”. Od 1961 roku realizuje swój pomysł na życie – jest artystą, przede wszystkim muzykiem. W tytułowym utworze tomu czytamy: „lecz serce mam wolne, ochoty w nim moc / dla współtowarzyszy rejsu ciepłych uczuć mam dość”. Grał, śpiewał, tworzył, wydawał płyty i nadal to czyni. Naukę muzyki zaczynał od gry na pianinie, ale to właśnie gitara stała się jego podstawowym intrumentem. Gra także na harmonijce ustnej, keyboardzie, akordeonie, instrumentach perkusyjnych. Śpiewa, ma specyficzny głos, który z czasem stał się głosem całego pokolenia. Uprawiał i uprawia różne gatunki muzyczne, zawsze pozostając przy tym sobą. Zaczynał od rock and rolla, później był folk, country, gospel. W jego twórczości usłyszeć można także jazz czy swing. Tworzy teksty, choć jak sam mówi, nigdy nie był wyrazicielem poglądów swojego pokolenia, choć jest za takiego uznawany. Jest legendą swego pokolenia, wyrazicielem poglądów wielu ludzi. W „Dusznym kraju” stwierdza: „Każdy gna dokądś lub taki ma plan / bo każdy czuje, że musi gnać”. Jak on sam. W swoich piosenkach porusza sprawy różne, mówi o pokoju na świecie, życiu jako wiecznej drodze, dążeniu do szczęścia, poszukiwaniu celów, sprawiedliwości i niesprawiedliwości, sprawach wielkich dla całego świata i wielkich dla pojedynczego człowieka. Pisze o mężczyznach i kobietach, o wartościach, o ideach i ideałach, o błędach i radościach. Jego poezja jest bardzo pojemna. Wielkie wrażenie wywołują słowa piosenki „Samotna śmierć Hattie Carroll”: „William Zantzinger zabił Hattie Carrol / laską-zabawką”. Utwór ten to swoisty protest-song przeciw niesprawiedliwości. Dwudziestoczteroletni biały bogacz („na własność miał sześćset akrów tytoniu”) zabija dla kaprysu pięćdziesięciojednoletnią czarną sprzątaczkę, pracownicę restauracji, matkę dziewięciorga dzieci: „bez powodu zabił / bo tak go naszło, bo po prostu się napił”. By sprawiedliwości stało się zadość, został osądzony i sprawiedliwie ukarany: „potem sędzia zza togi przemówił z godnością / i obwieścił, że czyn przykładnie trzeba ukarać / więc William Zantzinger dostał pół roku mamra”. Dylan potrafi swym tekstem walczyć, potrafi apelować, odwoływać się do sumień, potrafi wstrząsnąć, zmusić do refleksji. W rozdziale dziewiątym zamieszczony jest kultowy wiersz „Blowin' in the Wind”. Utwór ten otwierał album Dylana z 1963 roku, był jedną z 13 piosenek-ballad zainspirowanych twórczością m.in. Woody'ego Guthriego. Z czasem „Blowin...” na trwałe wszedł do kanonu muzyki folkowej. Według mnie Bob Dylan najpełniej ujawania siebie właśnie w tym wierszu. Zadaje w nim dziewięć pytań o sens i cel, o istotę człowieczeństwa i wartość egzystencji. Pytań w zasadzie retorycznych, bo odpowiedź jest bardzo enigmatyczna, niejasna, wieloznaczna, wymagająca interpretacji. W tym miejscu odwołam się ponownie do posłowia F. Łobodzińskiego, który pisze: „Bob Dylan jest nieprzetłumaczalny. Przynajmniej na polszczyznę”. Bo też w „Blowin...” refren w pięknym tłumaczeniu Łobodzińskiego brzmi tak: „Odpowiedź, mój bracie, unosi wiatr / odpowiedź unosi wiatr”, a w genialnym przekładzie Stanisława Barańczaka: „Odpowiedź zna wiatr, odpowiedź gwiżdże wiatr, / Odpowiedź, odpowiedź gwiżdże wiatr”. Osobiście preferuję następującą wersję polską: „Odpowie ci wiatr / Wiejący przez świat / Odpowie ci, bracie, tylko wiatr”. Bo tłumaczenie tego właśnie tekstu, które dziś funkcjonuje jako piosenka harcerska (!), było hymnem mojego pokolenia. To my pytaliśmy: „Przez ile lat ludzie giąć będą kark / Nie widząc, że niebo jest tuż / Przez ile łez, ile bólu i skarg / Przejść trzeba i przeszło się już / Jak blisko śmierć musi przejść obok nas / By człowiek zrozumiał swój los”. I szukali odpowiedzi, którą znał tylko wiatr. Marek Zgaiński w drugim tomie antologii zatytułowanej „Poeci rocka” przytacza słowa krytyka wypowiadającego się o tekstach Dylana: „On nie dostosowuje się do nowego stylu, on próbuje, czy w nowym stylu uda mu się wyrazić to, co zamierza”. Słowa te, moim zdaniem, charakteryzują całą poezję Dylana: autor jest autentyczny w tym, co mówi. I choć Literacką Nagrodę Nobla dostał za „stworzenie nowej poetyckiej ekspresji, która wpisała się w wielką tradycję amerykańskiej pieśni”, to tak naprawdę nagroda ta została mu przyznana za prawdę, jaką głosi w swojej poezji. I za głęboki humanizm jego dzieła. W wierszu „Jedenaście naszkicowanych epitafiów” dał temu wyraz, stwierdzając krótko: „wszyscy ludzie / obojętnie jakiego wyznania / obojętnie jakiego koloru skóry / obojętnie jakim mówiący językiem i na jakiej ziemi mieszkający / wszyscy śmieją się tak samo / i tak samo płaczą”.

Gabriela Kansik
DKK Oleska Biblioteka Publiczna