Literatura

2020
Paweł Beręsewicz

Czy wojna jest dla dziewczyn?

Książka, która ostatnio wywołała u mnie duże emocje, to pozycja, która na pierwszy rzut oka wyglądała na lekturę dla młodszych dzieci. Przyciągnął mnie do niej jednak, jak silny magnes, tytuł. Myślę tutaj o pozycji „Czy wojna jest dla dziewczyn?” Pawła Beręsewicza. Zaraz we mnie, dość energicznej nastolatce, odezwał się jakiś naturalny bunt. „No pewnie” – pomyślałam. Przeczytałam i było duże „łał”.

Opowiada ona historię dziewięcioletniej Eli, której dzieciństwo przypadło na czas wojny. Opowieść zaczyna się od tego, że bohaterka jest na wakacjach, ale to sierpień 1939 roku i ciągle słychać, że ma być jakaś wojna. Ela bawi się ze swoim kolegą Antkiem, który mówi jej, że wojna nie jest dla dziewczyn. Wojna przychodzi, chociaż świat w świadomości dziecka się nie zmienia. Ela mieszka w Warszawie z rodziną, chodzi do szkoły, kłóci się z koleżanką – niby wszystko takie normalne, jak wcześniej, ale dookoła czuć jakiś strach. Dziewczynka miała cudowne dzieciństwo, dopóki nie nadeszła ta wojna (chociaż miała być tylko dla chłopców). Jej piękne, przepełnione radością chwile zmieniły się w strach, płacz i tęsknotę.

Pewnego dnia jej tata gdzieś znika i, nawet gdy wojna się skończy, nie wraca. Mama Eli jest lekarką i ciągle jej nie ma. Któregoś dnia zabierają ją jacyś ludzie z karabinami. Nasza bohaterka boi się, ale uczy się być dzielna. Pomaga w szpitalu, zachowuje tajemnice i nie poddaje się, tylko czeka, kiedy znowu nastaną radosne dni. Chciałaby beztrosko śmiać się i czasem nawet to jej się udaje. Ela, kiedy została sama, musiała zamieszkać z ciocią, a taka rozłąka z najbliższymi osobami to nie jest łatwe przeżycie, szczególnie dla małego dziecka. Wszyscy wiemy, że wojna to samo zło: przemoc, lęk, płacz i wszystko co najgorsze. Nikt by nie chciał tego przeżyć na własnej skórze. Wojna jest okropna, ale to ludzie ją rozpętują. Jak można zacząć coś, co do niczego nie prowadzi, tylko do nienawiści. Jednak można! Wielu z nas z nas pragnie władzy, pieniędzy, wszystkiego, ale za jaką cenę? Autor napisał książkę na podstawie prawdziwej historii. Zobaczyłam na okładce zdjęcia Eli i jeszcze mocniej ją polubiłam.

To najfajniejsza książka o wojnie, jaką do tej pory przeczytałam. Smutna, prawdziwa, mądra, piękna i bardzo potrzebna. Jakoś tak zwyczajnie przypomina, jak ważna jest pamięć o ludziach, którym przyszło żyć i walczyć o Polskę w czasie II wojny światowej. Łezka nieraz mi pociekła. Były też momenty, że śmiałam się, bo autor fajnie wplata sceny humorystyczne (przecież trudno sobie wyobrazić dzieci, które nie lubią się śmiać). W książce są też ciekawe i zabawne ilustracje Olgi Reszelskiej, które bardzo mi się podobały.

Poleciłam ją swoim koleżankom z DKK. Kiedy nasze spotkanie było jej poświęcone, wywoła ona bardzo energiczną dyskusję. Prawie wszystkie dziewczyny zaczęły jedna przez drugą opowiadać swoje historie rodzinne z czasów wojny, jakie usłyszały od babć czy prababć. To kolejna zasługa tej książki.

Pozycja „Czy wojna jest dla dziewczyn?” przedstawia wojnę oczami małego dziecka. Dzięki niej możemy sobie wyobrazić, co czuły dzieci w tamtych czasach. Dzięki niej doceniamy to, że możemy żyć w wolnym i bezpiecznym kraju. Okazuje się, że ta prawdziwa wojna to nie zabawa, w którą często bawią się chłopcy. Wojna spada na ludzi, czy tego chcą, czy nie, bez względu na to, czy są dziewczynką, czy chłopcem, czy mają kilka, czy kilkadziesiąt lat. Dlatego pamiętajmy!

Andżelika Nowak, lat 12
Dyskusyjny Klub Książki „Okładka” przy Gminnej Bibliotece Publicznej w Aleksandrowie