Literatura
Te kości których nie połamali
Niektóre wiersze w najnowszym zbiorze Sławomira Matusza są datowane, współcześnie (2016 i kilka lat wstecz), niekiedy jednak pod wierszami pojawiają się takie lata, jak 1948, 1951… A trzeba przypomnieć, że autor to rocznik 1963. Skąd ta rozpiętość czasowa? Ano, zdawać by się mogło, że dla podkreślenia więzi z tymi, których kości nie połamali (trawestując tytuł zbioru). Tak jakby poeta chciał podkreślić trwałość sztafety pokoleń, sztafety rodzinnej (na okładce zdjęcie dziadka autora w mundurze, 1928), dziejowej… z odwołaniem do tych kart historii, o których jeszcze do niedawna nie mówiło się wiele albo zgoła wcale:
(…) za chwilę wezmą nas na muszki,
odczytają nasze imiona: Tadeusz Bejt, Leon
Knyrewicz, Władysław Kielim, Wacław
Alchimowicz, Witold Pilecki, Maria Szelągowska.
Potem sierżant Śmietański postawi kołnierz
i pośród polskich i rosyjskich przekleństw
wyda komendę. I przytuli nas ciepła, wilgotna –
jak brzuch matki – leśna ziemia.
Sławomir Matusz próbuje zachować przynajmniej strzępy z rodzinnej „utraconej historii”, o czym wspomina w posłowiu do tomiku. Udaje mu się. Przy tym historia zatacza koło. To, co miało miejsce w latach czterdziestych czy pięćdziesiątych, co było wczoraj, powraca, w innej formie zdarzyć się może dziś, w czasach, w których nadal trzeba wybierać, jednoznacznie oddzielać dobro od zła… Dlatego poeta włącza w zbiór utwory komentujące współczesność, w wymiarze osobistym, ale i „spraw publicznych”, jak w zapadającym w pamięć wierszu Matko (dla Natalii Przybysz), gdzie mocno wybrzmiewają słowa:
dlaczego zabiłaś naszą siostrę
dlaczego zabiłaś naszego brata
przecież miejsca w domu
wystarczyłoby dla pięciorga
(…)
matko dlaczego rzuciłaś kości naszej
siostry brata psom na pożarcie idź
teraz na klęczkach prosić psy by oddały
kości jeszcze nieogryzione nienarodzone
Jakub Pacześniak
Sosnowiec,
150 x 210
66 stron
ISBN: 978-83-64502-07-1