Aktualności
„Bo ja nie jestem sobą. A kim? Cholera wie”. 35 lat temu odszedł Leopold Tyrmand
Kojarzony z bikiniarzami, choć sam się do tego nie przyznawał. Wielki miłośnik jazzu, autor kultowej powieści o Warszawie. 19 marca przypada trzydziesta piąta rocznica śmierci Leopolda Tyrmanda – jednego z najważniejszych polskich twórców popkultury.
Urodził się 16 maja 1920 roku w Warszawie. Jego rodzice, Mieczysław Tyrmand i Maryla Oliwenstein, byli zasymilowanymi Żydami. Po ukończeniu gimnazjum Leopold wyjechał do Paryża, gdzie przez rok studiował architekturę w paryskiej Akademii Sztuk Pięknych. W momencie wybuchu drugiej wojny światowej przebywał w Warszawie. Stamtąd przedostał się do Wilna, jego rodzice jednak zostali wywiezieni do obozu w Majdanku – matce udało się przeżyć, wyjechała później do Izraela, ojciec poniósł śmierć w obozie.
W Wilnie Leopold Tyrmand podjął pracę w największym rosyjskim dzienniku „Prawda komsomolska”, dla którego pisał felietony polityczno-społeczne i sportowe. Po wojnie jednakże zatajał ten fakt – wyjawił go dopiero w 1967 roku. W czasie wojny współpracował również z konspiracyjną organizacją niepodległościową. W kwietniu 1941 roku został aresztowany przez NKWD. Za współpracę z organizacją antyradziecką skazano go na osiem lat więzienia. Miesiąc później, po ataku Niemców na zajęte przez Rosjan Wilno, udało mu się zbiec z rozbitego transportu kolejowego. W obawie przed rozpoznaniem go jako Żyda, postarał się o fałszywe dokumenty, wystawione na francuskie nazwisko, i zgłosił się na wyjazd do Rzeszy, gdzie miał pracować jako robotnik. Przebywał w Moguncji, Wiesbaden i Frankfurcie nad Menem, pracując między innymi jako kelner, tłumacz, pomocnik bibliotekarza i robotnik kolejowy. W 1944 roku zaciągnął się na niemiecki statek, chcąc się w ten sposób przedostać do Szwecji. W norweskim porcie Stavanger uciekł ze statku, został schwytany i umieszczony w obozie koncentracyjnym Grini w pobliżu Oslo. Po zakończeniu wojny do kwietnia 1946 roku przebywał w Danii i Norwegii jako pracownik Międzynarodowego Czerwonego Krzyża oraz korespondent Polskiej Agencji Prasowej Polpress. Po powrocie do Warszawy podjął pracę dziennikarza w Agencji Prasowo-Informacyjnej. Zamieszkał w przedwojennym budynku YMCA, opisanym przez niego w Dzienniku 1954. Publikował artykuły i felietony w „Ekspresie Wieczornym”, „Rzeczpospolitej”, „Dziś i Jutro”, „Ruchu Muzycznym” oraz w „Przekroju”. Dla tego ostatniego w 1948 roku przeprowadził wywiady między innymi z Pablem Picassem, Ilją Erenburgiem i Michaiłem Szołochowem. W 1950 roku Tyrmand został usunięty z „Przekroju” za napisanie sprawozdania z turnieju bokserskiego. W sprawozdaniu tym skrytykował stronniczość sędziów radzieckich. Po rozwiązaniu współpracy z „Przekrojem” pisał dla „Tygodnika Powszechnego” do czasu zamknięcia pisma przez władze komunistyczne w roku 1953 (redakcja odmówiła publikacji oficjalnego nekrologu Stalina).
Literacko debiutował w 1947 roku zbiorem opowiadań wojennych Hotel Ansgar. Na początku 1954 roku pisał dziennik, opublikowany później jako Dziennik 1954. Pisanie dziennika przerwał, ponieważ wydawnictwo Czytelnik zamówiło u niego powieść Zły, która ukazała się dwa lata później i mimo niezbyt przychylnych głosów ówczesnej krytyki, niemal od razu stała się kultowa.
W 1955 roku Tyrmand ożenił się z Małgorzatą Rubel-Żurowską, studentką Akademii Sztuk Piękych. Szybko jednak się z nią rozwiódł, wiążąc się pod koniec lat pięćdziesiątych ze znaną dziennikarką mody, późniejszą projektantką Barbarą Hoff. Był aktywnym działaczem ruchu jazzowego w Polsce – w 1957 roku ukazała się napisana przez niego monografia U brzegów jazzu.
Tyrmanda postrzegano jako bikiniarza – na ten wizerunek znaczący wpływ miała jego fascynacja jazzem oraz noszone przez niego charakterystyczne kolorowe skarpetki. Władze komunistycznie usilnie zwalczały ten trend. W związku z tym ostatnia książka, którą udało mu się wydać w Polsce, ukazała się w 1961 roku. Była to powieść Filip, zawierająca autobiograficzne wątki z czasów drugiej wojny światowej. Kolejne dzieła zatrzymywała cenzura, odmawiano także wznowień jego poprzednich książek. Od 1958 roku Leopold Tyrmand siedmiokrotnie składał wniosek o paszport. Otrzymał go w 1959 roku, wyjeżdżając z Polski na chwilę. Ponownie uzyskał go dopiero w roku 1965, z czego natychmiast skorzystał, opuszczając Polskę już na zawsze. Podróżował po Europie, udał się też do Izraela, gdzie spotkał się z matką. Na początku 1966 roku dotarł do Stanów Zjednoczonych. Otrzymał tam stypendium Departamentu Stanu, przyznane mu jako „znaczącej postaci opiniotwórczej”. W Stanach pozostał już na stałe. W 1967 roku rozpoczął współpracę z tygodnikiem „The New Yorker”, publikował też (do 1971 roku, kiedy poróżnił się z Jerzym Giedroyciem) w paryskiej „Kulturze”. W Stanach ukazały się również zbiory jego esejów Dziennik amerykański oraz Zapiski dyletanta. Prowadził wykłady na Uniwersytecie Stanowym Nowego Jorku oraz Uniwersytecie Columbia. Był jednym z sygnatariuszy Listu 59 (protestu przeciwko zmianom w Konstytucji PRL). Tyrmand, uważając się za konserwatystę, w 1976 roku współtworzył – wraz z członkami The Rockford Institute – ukazujące się do dziś amerykańskie konserwatywne pismo „Chronicles of Culture”. Krytykował pornografię i amerykański mainstream, był obrońcą tradycyjnych wartości.
W 1971 roku Leopold Tyrmand ożenił się po raz trzeci, z Mary Ellen Fox, swoją czytelniczką i doktorantką iberystyki. Miał z nią dwoje dzieci. Zmarł 19 marca 1985 w Fort Myers na Florydzie.
„Ponieważ nie mam wykształcenia filozoficznego, socjologicznego, historycznego ani w dziedzinie nauk politycznych, zaś myślę nieustannie o filozofii, socjologii, historii i polityce, przeto przyjąć trzeba, iż myślę nieprawidłowo i niezgodnie ze zdobyczami tych dyscyplin.
Popadając w nałóg uzewnętrzniania mych myśli, narażam się na słuszny zarzut dyletantyzmu.
Mimo to, zakładając, że me przesłanki i wnioski odznaczać się będą dowolnością, postanowiłem je spisać […]. Nigdzie nie jest bowiem powiedziane, że dyletant nie ma nic do powiedzenia”.
[L. Tyrmand, Zapiski dyletanta]
Okoliczności powstania Dziennika 1954 nie są do końca jasne. Choć sam autor utrzymywał, że napisał go w 1954 roku, po usunięciu go z „Przekroju” i zamknięciu redakcji „Tygodnika Powszechnego”, wielu krytyków i literaturoznawców sądzi, że dziennik powstał po wyjeździe pisarza na Zachód – w całości został opublikowany dopiero w 1980 roku w Londynie. Niemniej jednak opisane w dzienniku pierwsze trzy miesiące 1954 roku, oprócz odmalowania relacji w środowisku artystyczno-literackim, są bezcennym obrazem epoki – zawierają ironiczne spostrzeżenia dotyczące sytuacji społecznej i kulturowej, a także absurdów życia i zacofania gospodarczego w PRL-u. Tyrmand opisał Warszawę odbudowywaną z gruzów, wracając także do tego, co pamiętał sprzed wojny. Dziennik jest również swoistym przejawem autokreacji, do czego autor sam przyznaje się niemal na wstępie: „Od samego początku, od pierwszej chwili, gdy zacząłem ten dziennik, prześladuje mnie chęć przedstawienia siebie, opisania się bezstronnie i dokładnie […]. Nazywam się Leopold Tyrmand i lubię me imię i nazwisko…”.
Tyrmand był wielkim przeciwnikiem komunizmu. W ukończonym w 1964 roku Życiu towarzyskim i uczuciowym (wydanym trzy lata później przez Instytut Literacki w Paryżu) krytycznie odnosił się nie tylko do postaw moralnych i etycznych panujących w środowisku artystyczno-literackim, ale także do wiernopoddańczości wobec władz PRL. Choć w książce występują postaci fikcyjne, łatwo można odnaleźć w nich realne pierwowzory. Fragmenty, drukowane w warszawskim piśmie „Kultura”, wywołały w tamtym czasie ogromny skandal. Swoje antykomunistyczne poglądy pisarz zawarł przede wszystkim w Cywilizacji komunizmu, która została odrzucony przez kilka wydawnictw. Ostatecznie ukazała się w 1972 roku. Sam pisarz określił ją mianem „pamfletu na komunizm, zamierzonego przejaskrawienia istniejącej rzeczywistości”.
Jednak to nie zbiory felietonów ani zapiski z życia były jego opus magnum, a warszawska powieść „o chuliganach i bikiniarzach” – Zły. Ówczesna krytyka odniosła się do niej dość chłodno – po jej wydaniu Andrzej Kijowski nazwał Tyrmanda„wielkim pisarzem dla gówniarzy”. W Złym upatrywano jednak zapowiedzi październikowej odwilży. Akcja mającej cechy reportażu powieści kryminalnej, zawierającej również elementy romansu, dzieje się w tużpowojennej Warszawie, jeszcze zasypanej gruzami, ale już odbudowywanej. Niewątpliwym wyróżnikiem spośród literatury lat pięćdziesiątych było umieszczenie w Złym bohaterów pochodzących z różnych środowisk warszawskich i mówiących właściwą dla nich gwarą: dziennikarskiego, robotniczego, a także półświatka przestępczego. Zły został przetłumaczony jeszcze w czasach PRL-u na wiele języków, w tym na bułgarski i portugalski.
Tym, co wiąże całą twórczość Leopolda Tyrmanda jest on sam. Nawet kreśląc szeroką panoramę życia społecznego PRL-u pisarz dokonywał autokreacji. Jej elementem był również noszony przez niego strój – skarpetki w czerwono-zielono-pomarańczowo-czarne paski, przykrótkie spodnie i angielskie marynarki w kratę. Do dziś Tyrmand pozostaje jedną z postaci mających największy wpływ na polską pop-kulturę oraz popularność muzyki jazzowej w Polsce.
„Bo ja nie jestem sobą. A kim? Cholera wie. Tak się upozowałem na stłamszonego i zapoznanego przez rewolucję, dziejowy moment, moje społeczeństwo, a nawet samego siebie, że sam nie mogę siebie rozpoznać” – pisał w Dzienniku 1954.
– Katarzyna Wójcik