Aktualności
Słowo od tłumacza #21: Ewa Małachowska-Pasek i Megan Thomas: Uchwycić wszystkie głosy
Rozmowa z Ewą Małachowską-Pasek i Megan Thomas, laureatkami przyznawanej przez Instytut Książki, Instytut Kultury Polskiej w Londynie oraz Instytut Kultury Polskiej w Nowym Jorku nagrody Found in Translation za tłumaczenie Kariery Nikodema Dyzmy Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.
Przede wszystkim gratuluję lauru. Jak pracowało się Paniom nad prozą Dołęgi-Mostowicza?
Ewa Małachowska-Pasek: Najkrótsza odpowiedź na Pana pytanie brzmi – radośnie. Obie uwielbiamy językowe łamigłówki i powieść Dołęgi-Mostowicza taką językową łamigłówką właśnie była. Ostateczna anglojęzyczna wersja Kariery to rezultat Megan i moich rozmów na temat intertekstualności; analiza znaczeń doprowadzona niemalże do granic (przyjemnego) absurdu: co, kto i jak chciał powiedzieć i dlaczego właśnie tak. Myślę, że dla postronnego obserwatora nasze rozmowy brzmiałyby przezabawnie, odbywały się w obu językach, czasem formułowałyśmy zdania, w których angielski mieszał się z polskim w sposób naprawdę bardzo nieelegancki. Ale ostateczna wersja tłumaczenia to czysty, piękny angielski – zasługa Megan.
Megan Thomas: Tak, tłumaczenie tekstu było niezwykle przyjemne! Już na samym początku podzieliłyśmy się pracą, ja tłumaczyłam rozdziały nieparzyste, a Ewa parzyste i dopiero potem zaczynała się prawdziwa zabawa. Odbyłyśmy dziesiątki rozmów i małych „kłótni” na temat znaczeniowych niuansów, negocjowałyśmy i precyzowałyśmy znaczenia. Po każdej większej korekcie czytałam cały tekst na głos. Dużą część powieści zajmują dialogi, więc wielokrotnie sprawdzałam, czy brzmią naturalne, czy konsekwentnie odzwierciedlają indywidualny styl charakterystyczny dla każdego bohatera.
Co w przekładzie Kariery Nikodema Dyzmy było dla Pań najtrudniejsze?
MT: Najtrudniejsze było tłumaczenie języka potocznego, codziennego. Jednocześnie ta część pracy była najbardziej przyjemna. Jak wspomniałam, w powieści każdy bohater mówi swoim własnym głosem, styl wypowiedzi każdej postaci odzwierciedla jej pozycję w społeczeństwie, wykształcenie i osobowość. Starałyśmy się uchwycić wszystkie różnice w możliwie jak najlepszy sposób.
EMP: Dużą trudnością były oczywiście odniesienia kulturowe, które, przełożone dosłownie, byłyby całkowicie nieczytelne. Proces tłumaczenia to zwykle szeroko zakrojony projekt badawczy, który obejmuje wszystkie sfery rzeczywistości, którą się tłumaczy. W przypadku Kariery Nikodema Dyzmy była to podróż w czasie i przestrzeni, jak również podróż między kulturami. Obejmowała nie tylko tłumaczenie tekstu, ale także wyszukiwanie odpowiedników nazw papierosów popularnych w latach trzydziestych w Polsce i w Stanach, metod uzdatniania podłej jakości wódki, tytułów pijackich piosenek, faktur wystawianych przy zakupie drewna czy też zdrobnień uważanych za eleganckie lub prostackie. Tłumacz zawsze musi wyjść poza sam tekst, spojrzeć na całość tekstów kultury i wybrać najwłaściwszy odpowiednik. A to wiąże się z interpretacją oryginalnego tekstu i za tę interpretację tłumacz musi przyjąć odpowiedzialność.
Czy istnieje w angielszczyźnie idiom pozwalający na oddanie prozy Dołęgi-Mostowicza? Do kogo byłoby mu najbliżej? Z jakich języków Panie korzystały?
EMP: Myślę, że w języku angielskim nie istnieje jeden idiom, który jest równie silnie nacechowany znaczeniowo jak „dyzmizm”. Ale koncept jest oczywiście bardzo znany ze względu na swoją uniwersalność. Natomiast figura „Dyzmy” pojawiła się w amerykańskiej literaturze dzięki Jerzemu Kosińskiemu, który w powieści Wystarczy być przekształcił polskiego Dyzmę w ogrodnika o imieniu Chance. Chance robi oszałamiającą karierę wśród elit Waszyngtonu dzięki niewiarygodnemu splotowi okoliczności. Ignorancja i samozadufanie innych wynoszą go na szczyty popularności.
Natomiast przy tłumaczeniu dialogów wzorem były dla mnie wypowiedzi różnych współczesnych nam polityków. Wybory prezydenckie w 2016 roku w Stanach Zjednoczonych niosły ogromny ładunek emocjonalny, echo politycznych przemówień sprzed kilku lat można odnaleźć w przekładzie.
MT: Myślę, że amerykański angielski świetnie oddaje ducha powieści, a zwłaszcza amerykański angielski używany w popularnych powieściach i filmach z lat trzydziestych i czterdziestych XX wieku – na przykład w powieściach detektywistycznych Dashiella Hammetta, czy w satyrycznych komediach romantycznych Howarda Hawksa i Prestona Sturgesa. Historia Dołęgi-Mostowicza jest dość filmowa, więc przy tłumaczeniu często po prostu zamykałam oczy i próbowałam sobie wyobrazić, jak dana scena by wyglądała (i brzmiała), gdybym oglądała film z tamtych lat.
Jak udało się w ogóle wydać tę powieść? Domyślam się, że trudno jest znaleźć wydawcę dla tekstu z XX-lecia międzywojennego.
EMP: To prawda, nie jest łatwo znaleźć wydawcę, ale bardzo starannie przygotowałyśmy przykładowe rozdziały i uzasadnienie, dlaczego powieść będzie istotna dla amerykańskiego czytelnika, a nie tylko dla polonistów czy studentów wydziałów slawistycznych. W wydawnictwie Northwestern University Press pracują wyśmienici fachowcy, którzy natychmiast docenili materiały, które im wysłałyśmy.
MT: Myślę, że wydaniu powieści sprzyjał czas. Rozesłałyśmy próbne rozdziały książki do różnych wydawnictw i dosyć szybko znalazłyśmy wydawcę. Powieść była niewiarygodnie „na czasie”, sytuacja polityczna odzwierciedlała sytuację Dyzmy – prezydentem został nieprzygotowany do tej funkcji człowiek o autokratycznych skłonnościach, któremu udało się przekonać naród, że to właśnie on jest dla kraju zbawieniem. Podobieństwa były łatwe do zauważenia.
Czy proza Dołęgi-Mostowicza ma szansę zaistnieć w Stanach Zjednoczonych?
MT: Mam nadzieję, że tak! Postać Dyzmy jest uniwersalna i ponadczasowa, jej symbolizm wybiega z pewnością poza sytuację w międzywojennej Polsce. Cięty, soczysty i pełen sarkazmu humor Dołęgi-Mostowicza sprawia, że lektura powieści jest nie lada ucztą.
EMP: Całość twórczości Dołęgi-Mostowicza na pewno nie, ale Kariera – zdecydowanie tak!
– rozmawiał Krzysztof Cieślik