Aktualności

fot. archiwum autora
04.09.2020

Sarmacka Amazonka z Teksasu. Laudacja dla prof. Ewy Thompson

Czy Polska ma za Oceanem budzić jedno tylko skojarzenie – z centrum Holokaustu? Czy da się przywrócić w jej obrazie poczucie dumy, wolności i energii, jakie bije z konnego portretu lisowczyka – Polskiego jeźdźca, który podziwiać można w nowojorskiej Kolekcji Fricka? A może warto pokazywać nasze sarmackie dziedzictwo z nutą autoironii, po gombrowiczowsku, a nawet jakby melancholii, jaką w innym muzeum, w Waszyngtonie, wygrywa tak doskonale portret Polskiego szlachcica, także przez Rembrandta malowany? Jak zdzierać przyprawiane Rzeczpospolitej „gęby” i pokazać prawdziwe twarze jej obywatelskiej historii?

Te pytania zadaje sobie nieliczna i kurcząca się niestety grupka kontynuatorów dzieła Wacława Lednickiego, Czesława Miłosza, Wiktora Weintrauba, Piotra Wandycza, przez chwilę także Andrzeja Walickiego – profesorów najlepszych amerykańskich uczelni, którzy rozumieli czym jest Polska i potrafili to przedstawiać swoim studentom oraz czytelnikom w szerszym kontekście interpretacji europejskiej kultury i polityki światowej. Przedstawić, to znaczy przełożyć na język kultury, do której jest adresowany, polski dorobek kulturowy. Ewa Thompson jest w tej grupie najdzielniejszą Amazonką. W akademickim świecie, coraz bardziej sterroryzowanym i ogłupionym przez polityczną poprawność, jest przykładem odwagi cywilnej oraz intelektualnej dzielności.

Skąd czerpie siły? Nie wiem, zgaduję tylko. Urodzona na Litwie, w Kownie, w roku 1937, doświadczyła jako dziecko tego losu, który został dla milionów z pokolenia jej i jej rodziców zapisany w pakcie Stalina z Hitlerem, podpisanym w Moskwie dokładnie dwa lata później. Wysiedlenie z rodzinnej ziemi było najlżejszym z możliwych wariantów owego losu. Katyń, Kołyma, Auschwitz, obozy w kazachskim stepie – to były stacje, na których miała się skończyć historia życia milionów. Ale także historia Polski, podobnie jak Litwy i kilku innych wspólnot historyczno-kulturowych, jakie uformowały się przez wieki na tych ziemiach, które pewien amerykański historyk nazwał trafnie – skrwawionymi. To są ziemie dawnej, wielkiej Rzeczpospolitej.

Polska głowa, która miała zostać definitywnie ucięta, odrastała jednak, nawet w PRL, do którego trafiła Ewa Majewska. Przez konserwatorium muzyczne, studia polonistyczne i rusycystyczne na Uniwersytecie Warszawskim, mogła wykonać w czasach gomułkowskich krok w stronę indywidualnej wolności – poza świat Gomułki, do Ameryki.

Doktorat na Vanderbilt University w Nashville, praca akademicka na zacnym Uniwersytecie Virginia, w końcu profesorska stabilizacja na Rice University w Houston. I co z tym zrobić? Doczekać spokojnie emerytury? Nie. Jak mówić o Polsce, o jej kulturze, o jej literaturze, skoro zainteresowanie budzi tylko Rosja, „fascynujący sowiecki eksperyment”, tak jak wcześniej budziły je wielkie osiągnięcia Fryderyka II, Bismarcka, wielkiej kultury „Kulturkampfu”? Znajdując wsparcie w swoim mężu, znakomitym matematyku i statystyku, Jamesie, profesor Ewa Thompson nie poddaje się. Nie tylko pokazuje w swoich dziełach krzywizny rosyjskiego pryzmatu, przez który postrzegany jest krajobraz mniejszych, podbijanych przez Moskwę narodów, nie tylko przedstawia literaturę polską tak, by mogła – choćby przez Gombrowicza – zainteresować rozczytujących się w nowych teoriach publiczność akademicką w USA. Tworzy także forum spotkania tych, którzy w nauce i kulturze chcą wyjść poza antypolskie stereotypy. Przez 37 lat wydaje „The Sarmatian Review”: pismo, w którym ożywa intelektualnie dziedzictwo Jeźdźca polskiego: wolność, duma, energia nigdy nie umierającej Rzeczpospolitej. W piśmie drukuje sporo przekładów literatury polskiej na angielski. Ewa Thompson szuka niestrudzenie sposobów na opowiedzenie tego dziedzictwa w zrozumiałych dla odbiorcy anglosaskiego, akademickiego i politycznego, kategoriach. Szuka… idealnego przekładu? Może da się to zrobić przez pryzmat teorii kolonializmu? Przypomnieć, że nie tylko Afryka i Azja były kolonizowane, ale także – od XVIII wieku – ziemie i ludzie Rzeczpospolitej byli przedmiotem kolonializmu rosyjskiego i niemieckiego. Przypomnieć także dużej części elit w Polsce ich postkolonialne pochodzenie i fobie. Nie po to, by potępić, ale żeby pomóc wydobyć się z tego stanu. Dlatego także profesor Thompson organizowała i zachęcała do korzystania ze stypendialnych pobytów na Rice młodych uczonych z Polski – by przygotować ich do pracy na tej trudnej niwie. I znaleźli się w tej grupie m.in. Andrzej Waśko, Piotr Wilczek, Dariusz Skórczewski i wielu innych – te nazwiska coś dziś znaczą w rzeczywistości polskiej, akademickiej, kulturalnej i politycznej.

Czy ta rzeczywistość daje większą szansę na rozwinięcie skrzydeł Polskiego jeźdźca także za Oceanem? To się okaże. Ale nie samo. Bo nic się samo nie okazuje. Historię i kulturę tworzą ludzie. Tworzą je także – opowiadając, interpretując, docierając, skutecznie albo nie – do umysłu, do wyobraźni, do serc odbiorców tych opowieści. Pasja, z jaką profesor Thompson poświęca się od blisko 60 lat pracy nad przekładem owej opowieści na język amerykańskich, a może szerzej – zachodnich – elit, zasługuje na nagrodę. Niech znakiem nadziei pozostanie fakt, nagroda ta ma na za patrona Trans-Atlantyk, a nie Syzyfa.

- laudacja prof. Andrzeja Nowaka dla prof. Ewy Thompson z okazji przyznania jej Nagrody Transatlantyk