Aktualności
W ubiegłym roku zrecenzowałem na stronach Instytutu Książki kilkadziesiąt komiksów, które bez wahania mogę polecić zarówno osobom czytającym je na co dzień, jak i tym, które chciałyby dopiero zacząć. Były wśród nich albumy mistrzów gatunku (Moebius, Tardi czy Briggs), a także uznanych artystów średniego pokolenia (Sandoval, Pérez, Sowa i Gawronkiewicz), oraz młodych, eksperymentujących (Płóciennik, Świdziński, Rzecznik i Surma). Warto jednak przyjrzeć się też całej reszcie.
Według zestawienia opublikowanego przed kilkoma dniami na portalu Gildia.pl, w 2014 r. do sprzedaży w Polsce trafiło 420 tytułów komiksowych. Jak co roku, najwięcej pozycji wprowadziło na rynek wydawnictwo Egmont Polska. W ramach Klubu Świata Komiksu, czyli komiksowej linii wydawniczej Egmontu, ukazało się aż 80 komiksów. W dużej części były to jednak reedycje albumów, których nakłady wyczerpały się w ubiegłych latach, wobec czego czytelnicy mieli dotychczas problem z uzupełnieniem brakujących tomów poszczególnych serii. Niektóre z nich, jak np. „Sandman” Neila Gaimana, „Sin City” Franka Millera, czy „Liga Niezwykłych Dżentelmenów” Alana Moore'a wznowiono w nowej, twardej oprawie. Zaledwie niecałe 10% ubiegłorocznej oferty Egmontu to komiksy polskich autorów, z czego dwa albumy to także wznowienia (w serii Klasyka Polskiego Komiksu), zaś pozostałe pięć to efekty ogłoszonego w 2013 r. konkursu na komiks dziecięcy imienia Janusza Christy. Aby uzyskać zbliżoną do katalogu Egmontu ilość tytułów musiałem podsumować ofertę aż pięciu wydawców niezależnych. Taurus Media (25 tytułów zagranicznych), Wydawnictwo Komiksowe (6 polskich, 18 zagranicznych), Kultura Gniewu (12 polskich, 8 zagranicznych), Ongrys (12 polskich i 5 zagranicznych), Hanami (4 zagraniczne) – wydały łącznie 90 albumów. W tej grupie polski komiks stanowi aż 1/3 oferty, w czym przodują wydawnictwa Kultura Gniewu (debiuty) i Ongrys (wznowienia). To dobry wynik, biorąc pod uwagę ryzyko jakie towarzyszy wydawaniu polskich autorów.
Czytelnicy głosują portfelami i – jak pokazuje ranking Gildii – preferują zagraniczny komiks o tematyce superbohaterskiej. W pierwszej 10 najlepiej sprzedających się albumów znalazły się cztery tytuły z uniwersum DC, jeden z Marvela, a także trzy tomy serii pobocznych „Thorgala” oraz wydania zbiorcze: „Rorka” i „Funky Kovala”. To zestawienie świetnie ilustruje, jak dalece gusta polskiego czytelnika komiksów ukształtował przełom lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Kupujemy przede wszystkim to, co znamy i wspominamy najlepiej, ostrożnie zaś podchodzimy do nowości. Poza kolejnym już wznowieniem „Funky Kovala” wśród bestsellerów próżno szukać komiksów polskich autorów, a przecież ten rok był tak udany dla polskiego komiksu. Niestety polscy czytelnicy nie ufają polskim autorom. Nawrót popularności komiksów superbohaterskich można łączyć z obecnością w kioskach i salonach prasowych albumów z serii Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, którą od sierpnia 2012 r. w dwutygodniowym cyklu publikuje wydawnictwo Hachette Polska (dotychczas 55 tomów). „Thorgal” od lat jest najpopularniejszą serią komiksową w Polsce, więc nie dziwi mnie równie ciepłe przyjęcie nowych linii fabularnych, uruchomionych w 2006 r., po odejściu z projektu wieloletniego scenarzysty i współtwórcy postaci Thorgala, Jeana Van Hamme. Wydanie zbiorcze „Rorka” to flagowy produkt wydawnictwa Sideca, które jest już czwartym z kolei polskim wydawcą tego tytułu. Fani Rorka, którzy zetknęli się z tą postacią po raz pierwszy w 1989 r. na łamach pisma „Komiks Fantastyka”, na zakończenie jego przygód czekali aż 25 lat.
Niskie wyniki sprzedaży polskich komiksów przekładają się na nikłe zainteresowanie wydawców, wobec czego wielu polskich twórców publikuje w drugim obiegu. Łukasz Chmielewski z portalu Culture.pl pisze, że w 2014 r. ukazało się około 200 komiksów polskich autorów, zaznaczając przy tym, że 75% z nich to pozbawione numerów ISBN ziny, lub trudno dostępne publikacje okolicznościowe i pokonkursowe, wydawane często w kolekcjonerskich nakładach. Od ubiegłego roku środowisko selfpublishingowe ma nawet swój własny festiwal i nagrodę, Złote Kurczaki, poświęcone wyłącznie komiksowi niezależnemu. Niesłabnącą popularnością cieszą się łatwo dostępne i darmowe komiksy internetowe. Najbardziej znani twórcy, jak Katarzyna Babis („Tequila”, „Rag & Bones”) czy Jakub Dem Dębski („Peryferie kosmosu”, „Rycerz Agata”) publikują także na papierze, ale jak sami przyznają głównie dla prestiżu. „Kącik Kiciputka”, komiksowy blog Babis, w ciągu półtora roku istnienia odwiedziło prawie milion internautów. To zasięg, o jakim nie mogą nawet marzyć autorzy komiksów wydawanych w sposób tradycyjny, na nośniku papierowym. Problemów może przysporzyć tylko monetyzacja tych statystyk. Jedną z atrakcyjnych komercyjnie alternatyw wydaje się być dystrybucja cyfrowa na platformach takich, jak np. amerykańskie ComiXology, gdzie można już znaleźć „Jeża Jerzego” (jako „George the Hedgehog”) Tomasza Leśniaka i Rafała Skarzyckiego, oraz offową serię „Vreckless Vrestlers” autorstwa Łukasza Kowalczuka.
Zwiększaniem zasięgu zainteresowani są już nie tylko sami autorzy, ale coraz częściej także wydawcy. Poznańskie wydawnictwo Centrala w ubiegłym roku stało się wydawnictwem londyńskim. Wraz z przeniesieniem siedziby firmy do Wielkiej Brytanii zapadła decyzja o wydaniu polskich komiksów w języku angielskim: „Forest Beekeeper and the Treasure of Pushcha” Tomka Samojlika, „Adventures on a Desert Island” Macieja Sieńczyka, „Blacky. Four Of Us” Mateusza Skutnika, oraz „Fertility” duetu Gosia Herba i Mikołaj Pasiński. Zobaczymy, które pozycje z tego dość zróżnicowanego katalogu przypadną do gustu Brytyjczykom. Dzięki odważnym posunięciom Centrali być może za kilka lat komiksy polskich autorów będą w pierwszej kolejności ukazywać się po angielsku, a dopiero później w języku polskim. Już dziś dzieje się tak z komiksami tworzonymi przez Polaków dla wydawnictw zagranicznych. Ubiegłoroczne komiksy: „Darklight” czy „Hulk: Marvel Knight” Piotra Kowalskiego, „Toshiro” Janusza Pawlaka, „Darkness” Marka Oleksickiego, „Interesting Drug” Anny Wieszczyk ukazały się dotychczas tylko za oceanem. Niektóre pojawiają się w zapowiedziach polskich wydawnictw na rok 2015. Polską premierę albumu Marzeny Sowy i Krzysztofa Gawronkiewicza „Powstanie. Za dzień, za dwa” poprzedziły wydania we Francji, Belgii i Szwajcarii (jako „L'Insurrection. Avant l'orage”). Najwyraźniej osobiste komiksy z historią Polski w tle to jeden z naszych najlepszych towarów eksportowych – polska ambasada w Tokio publikuje cyklicznie na swojej stronie internetowej komiks o historii Polski Rafała Gosienickiego, a włoskie wydawnictwo Topipittori wydało album Zofii Dzierżawskiej, pt. „Upside Down”, którego akcja osadzona jest w latach 80.
Inne włoskie wydawnictwo, Canicola Edizioni, wydało najnowszy album Macieja Sieńczyka pod melodyjnie brzmiącym tytułem „Avventure sull’isola deserta”. To już drugie, po brytyjskim, obcojęzyczne wydanie komiksu, za który dwa lata temu Sieńczyk otrzymał nominację do literackiej nagrody Nike. Wkrótce ukaże się wydanie francuskie, zaś sam artysta został doskonale przyjęty przez zagraniczną krytykę. Czołowy brytyjski krytyk komiksu Paul Gravett poświęcił mu artykuł w „ArtReview” i umieścił w swoim zestawieniu najlepszych komiksów. Ubiegły rok przyniósł także nominację do Paszportów Polityki w kategorii sztuk wizualnych dla Jakuba Woynarowskiego („Nietoty”, „Martwy sezon”). Jak pisze Sebastian Frąckiewicz, krytyk komiksu i publicysta „Polityki” – „Sieńczyk w oczach wielu nie jest komiksiarzem, a dla Jakuba Woynarowskiego komiks oraz prace czerpiące z narracji komiksowej są ważną częścią jego twórczości, ale posługuje się także innymi mediami.” Jednak problemy z percepcją twórczości Sieńczyka i Woynarowskiego to w moim odczuciu dwie różne sprawy. O ile Sieńczyk nie jest komiksiarzem przede wszystkim w oczach konserwatywnych krytyków literackich, o tyle Woynarowski nie mieści się w tradycyjnym rozumieniu komiksu, jakie bliskie jest środowisku twórców i czytelników tego gatunku. Sieńczyk deklaruje, że komiks to poręczne słowo, którym z braku innych, adekwatnych, chętnie posługuje się dla opisu swojej hybrydowej twórczości. Woynarowski przyjął odwrotną strategię – rozciągania pojęć tak, aby pomieściły jego artystyczne eksperymenty. Stąd też koncepcja story-artu, której nie może mu wybaczyć duża część środowiska, z prof. Jerzym Szyłakiem na czele.
Z najciekawszych polskich komiksów ubiegłego roku należy wymienić "Zdarzenie. 1908" Jacka Świdzińskiego – utrzymaną w estetyce Mrożka i Mahlera opowieść przygodową osadzoną w realiach carskiej Rosji początku XX wieku. Świdziński bezbłędnie żongluje historycznymi faktami i naszymi wyobrażeniami na temat epoki, wplatając w nie autentyczne postaci, ustawione w niezwykłych konfiguracjach. Aby nie psuć zabawy, której dostarcza odgadywanie w miarę lektury, nie będę zdradzał ich personaliów – powiem tylko, że „Zdarzenie. 1908” to jeden z dwóch, obok „Millera i Pynchona” Leopolda Maurera, najzabawniejszych komiksów, jakie czytałem w zeszłym roku. Kolejną obowiązkową pozycją jest wspomniane już wyżej „Powstanie. Za dzień, za dwa” Sowy i Gawronkiewicza, która jest doskonałym przykładem na to, że można dotykać tematyki martyrologicznej bez patosu. Jest to komiks przede wszystkim obyczajowy, z historią, a więc także i wojną, w tle, na drugim planie. Miło zaskoczył mnie biograficzny komiks „Pinki” autorstwa Pawła Płóciennika, który rozwinął się niebywale od swojego debiutu albumowego w 2010 r. Na miejscu wydawcy z Francji to tym albumem zainteresowałbym się w pierwszej kolejności. Tymczasem wydawcy z Włoch i Francji kupili prawa do wydanego w 2013 r. „Fugazi Music Club” Marcina Podolca. Ten ostatni miał bez wątpienia udany rok – potwierdza to nominacja „Fugazi” do nagrody literackiej im. Henryka Sienkiewicza, oraz kolejny album, „Podgląd”, zrealizowany wspólnie z Danielem Chmielewskim. Pomysłowa okładka „Podglądu” kryje zgrabnie napisaną, naładowaną erotyką historię obyczajową, rozrysowaną fenomenalną kreską Podolca.
Po roku 1989 komiks w Polsce przez długi czas skierowany był przede wszystkim do odbiorców dorosłych. Tak długi, że zdążyło dorosnąć całe pokolenie, które z komiksem w zasadzie nie miało w dzieciństwie styczności. Pokoleniową dziurę po roku 2010 zaczęli dostrzegać wydawcy, a także autorzy, którzy w międzyczasie sami doczekali się dzieci. Ostatnie lata przyniosły wiele cennych inicjatyw: imprinty z komiksami dziecięcymi, bloki tematyczne na festiwalach komiksu oraz konkursy. Największy wydawca komiksów w Polsce, Egmont Polska, wydał w zeszłym roku aż pięć albumów, które zostały uprzednio wyróżnione w konkursie na komiks dziecięcy im. Janusza Christy. Spośród nich na szczególną uwagę zasługują: „Kubatu. I tak nie uwierzysz!” Jakuba Sytego i Przemysława Surmy, „Tomek i Jacek. Piraci z Lua Lua” Michała Chojnackiego i Jakuba Grocholi, oraz „Wszystko będzie dobrze” Januarego Misiaka. Jeśli dodać do tego drugi tom przygód Misia Zbysia autorstwa Piotra Nowackiego, Macieja Jacińskiego i Norberta Rybarczyka, wznowienia „Ryjówki przeznaczenia” i „Ostatniego żubra” Tomasza Samojlika, oraz „Łaumy” Karola Kalinowskiego (na podstawie której grano także sztukę w warszawskim Teatrze Studio, oraz namalowano mural w Suwałkach) to otrzymamy potężny pakiet historii obrazkowych dla dzieci na wysokim poziomie. Wisienką na torcie jest komiks „88/89” Michała Rzecznika i Przemysława Surmy wydany przez Widnokrąg w 25. rocznicę upadku Muru Berlińskiego. Autorzy robiąc komiks dla dzieci w wieku 10-12 lat zdołali uniknąć dydaktyzmu, lecz nie poprzestali wyłącznie na barwnych anegdotach. Wydarzenia lat przełomu opowiedzieli jak tło dużo ważniejszej, uniwersalnej opowieści o dorastaniu. Na dokładkę w warszawskim Teatrze Kamienica premierę miała sztuka oparta na komiksie Henryka Jerzego Chmielewskiego, zatytułowana „Tytus, Romek i A’tomek, czyli jak zostać artystą”.
Kolejnym fenomenem poprzedniego roku były słuchowiska i animacje oparte na komiksach. W czerwcu bracia Bartosz i Tomasz Minkiewiczowie zaprezentowali siedmiominutowy film animowany na podstawie serii komiksów swojego autorstwa. Premiera długo oczekiwanego shorta pt. „Wilq Negocjator” odbyła się jednocześnie w 12 miastach, w ramach inicjatywy „Kino Perła”. Głosów do filmu użyczyli m.in. Eryk Lubos i Marian Dziędziel, zaś producentem jest znane studio Platige Image. Dobrze odebrany short (7,6/10 na portalu Filmweb), który ukazał się równocześnie z 20. już albumem o przygodach Wilqa, jest testem przed rozpoczęciem prac nad serialem telewizyjnym. Animacja powstała dzięki wsparciu PISF-u, który zdecydował o dofinansowaniu kolejnych projektów o komiksowym rodowodzie – „Osiedla Swoboda” opartego na kultowej serii Michała Śledzińskiego, "Tymka i Mistrza" Tomasza Leśniaka i Rafała Skarżyckiego, a także "Diplodoka", na motywach komiksu Tadeusza Baranowskiego. We wrześniu gdańskie studio „GS Animation” opublikowało w internecie trailer serialu animowanego „Grand Banda” z bohaterkami zapożyczonymi z komiksu „Człowiek Paroovka vs. Grand Banda” Marka Lachowicza. Cztery lata temu prawa do „Łaumy” Karola Kalinowskiego zakupiło łódzko-brukselskie studio „Lava Films”, które nadal pracuje nad pełnometrażowym filmem aktorskim o przygodach Dorotki w krainie Jaćwingów. Dużą popularnością cieszyły się słuchowiska oparte na komiksach, wydawane w formie audiobooków przez warszawskie Studio Sound Tropez, które wyprodukowało m.in. „Funky Kovala” (w tej roli znów Eryk Lubos), „Kajka i Kokosza”, „Thorgala” i „Wiedźmina”. To ostatnie na podstawie komiksu „Dom ze Szkła” Paula Tobina i Joego Querio, który ukazał się w ubiegłym roku niemal równocześnie w USA i Polsce.
Ciekawostką sezonu były zbiórki crowdfundingowe, które uzyskały błyskawiczne i hojne wsparcie. Najwięcej, bo aż 300% założonej kwoty, zebrał komiks „Strange Years: Autumn” Artura Kurasińskiego i Michała Śledzińskiego. Znany dotychczas przede wszystkim z cartoonowej konwencji Śledziu, po raz pierwszy w swojej karierze zmierzył się tu z klasyczną, realistyczną kreską. Postapokaliptyczna historia, którą opisywałem kilka miesięcy temu, była od września dostępna w wersji cyfrowej za darmo, a pomimo to w dobę internauci uzbierali pieniądze na jej wydanie drukiem. Świetnie poradził sobie także projekt „Niesłychane losy Iwana Kotowicza” Kajetana Kusiny i Michała Ambrzykowskiego.
Skoro już o pieniądzach mowa, to nie sposób pominąć ożywienia na rynku oryginalnych plansz komiksowych. W ubiegłych latach taką lokatę kapitału oferował w zasadzie tylko otwarty w 2012 r. sklep internetowy Art Komiks. Początkowo były to przede wszystkim plansze autorstwa mało znanych w Polsce, drugoligowych artystów z USA. Zebranie rozproszonych na aukcjach internetowych i stronach domowych plansz polskich rysowników musiało być żmudnym i niewdzięcznym zajęciem. Szczególnie, że wielu z nich miało w przeszłości złe doświadczenia z marszandami. W 2014 r. sklep przekroczył próg 1.000 dostępnych w ofercie plansz, w tym autorów takich, jak Jack Kirby czy Mike Mignola, oraz rodzimych: Zbigniewa Kasprzaka, Tadeusza Baranowskiego czy Janusza Christy. Pierwszą stacjonarną aukcję komiksu i ilustracji zorganizowała w lutym ubiegłego roku warszawska Desa Unicum. Wystawiono na niej 79 obiektów, a ceny wywoławcze były stosunkowo niskie. Niespodziewany sukces sprzedaży planszy okładkowej do „Zwariowanej Wyspy” Janusza Christy uruchomił lawinę kolejnych aukcji, m.in. w Sopockim Domu Aukcyjnym oraz domu aukcyjnym Agra Art. W listopadzie, na trzeciej z kolei aukcji komiksu w Desie zaprezentowano łącznie aż 111 prac. Plansza okładkowa do szwedzkiego wydania komiksu „Kapitan Kloss. Kurierka z Londynu” osiągnęła cenę końcową aż 21.240 pln, czyli niemal trzykrotnie większą niż cena wywoławcza. Druga z wystawionych okładek – „Kajko i Kokosz. Rozprawa z Dajmiechem” autorstwa Janusza Christy, namalowana w pełnym kolorze w 1987 r., została sprzedana za 16.520 pln. W grudniu na Allegro pojawiły się zaginione, oryginalne plansze księgi XIV „Tytusa, Romka i A’Tomka”. Fani Papcia Chmiela poinformowali o tym niezwłocznie autora, który wydał oświadczenie w tej sprawie – „Być może Ci, którzy posiadają te oryginały nie są świadomi że przechowują rzeczy zaginione, ale chcę poinformować, że posiadanie, ukrywanie, handlowanie wymienionymi oryginałami jest nielegalne. Wzywam posiadaczy do zwrotu bez poniesienia konsekwencji prawnych.” Oryginalne plansze nagminnie „ginęły” w redakcjach w okresie PRL-u, a więc niejedno nas jeszcze w tej materii zaskoczy.
Na koniec warto wspomnieć o największych festiwalach komiksu, które już na dobre rozgościły się w obiektach sportowych – Komiksowa Warszawa na Stadionie Narodowym, zaś Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi w Atlas Arenie. O profesjonalizacji i komercjalizacji formuły imprez komiksowych w Polsce pisałem już w ubiegłorocznym podsumowaniu, więc dodam tylko, że postępuje. Przy tym KW nadal roztapia się w Targach Książki, którym towarzyszy, a MFKiG stopniowo lecz konsekwentnie przesuwa akcenty na gry. Ciekawie wypadł blok komiksowy na 10. jubileuszowych Dniach Fantastyki we Wrocławiu. Dopisali goście zagraniczni – do Warszawy przyjechał po raz kolejny cieszący się dużą popularnością meksykański twórca komiksów Tony Sandoval („Wąż Wodny”) oraz izraelska artystka Rutu Modan („Uczta u Królowej”). W Łodzi miała miejsce prawdziwa rewia gwiazd, jakiej nie widziano od czasu wizyty Moebiusa i Manary – długo wyczekiwany Andreas Martens, Regis Loisel, Ramón Pérez, Jean Van Hamme i Grzegorz Rosiński. Takich kolejek po autografy nie widziałem chyba nigdy wcześniej.
Nadchodzący rok zapowiada się równie ekscytująco. Wydawcy zapowiedzieli m.in. cenione przez krytyków „Zrozumieć Komiks” Scotta McClouda, wielokrotnie nagradzanego „Battling Boy'a” Paula Pope'a, kompletne wydanie komiksów prasowych z Muminkami Tove i Larsa Janssonów, „Toshiro” Janusza Pawlaka, „Styks” Andreasa, „Sokratesa” Joanna Sfara i Christophe'a Blaina, „Local” Briana Wooda, a także nowe komiksy: Daniela Clovesa, Marca Antoine'a Mathieu, Jamesa Sturma, Śledzia, Gawronkiewicza i około 150 innych.
Artur Wabik