Aktualności

fot. archiwum prywatne
03.06.2022

Polak we włoskim garniturze. Laudacja dla prof. Silvana De Fantiego

Literatura polska, choć wciąż nie dość popularna we Włoszech, ma szczęście do znakomitych tłumaczy na język Dantego. Wyróżnienie tłumaczeń Silvano De Fanti nie wynika zatem z prostego obowiązku docenienia popularyzatora polskiej poezji i prozy na zagranicznym rynku, lecz jest znakiem wyjątkowej pozycji tego tłumacza, który miał i ma wielu wybitnych poprzedników i konkurentów. Zaiste nie jest łatwo wykazać się na tym polu wyjątkowością. A jednak przekłady Silvana De Fantiego uchodzą w powszechnej opinii znawców za szczególne.

Wyróżnia je przede wszystkim ambicja mierzenia się z arcydziełami i to ambicja bynajmniej nie uczonego filologa, którym nagrodzony jest również, lecz, nie waham się powiedzieć, poety… Poety, który myśli i czuje po polsku, aby wyrazić te myśli i te uczucia po włosku. Śmiem podejrzewać, że nie przypadkiem najznakomitsze dokonania translatorskie pisarza i profesora to arcydzieła polskiego romantyzmu, utwory epoki, która wciąż, nam Polakom, wyznacza horyzont i szczyt kulturowej tożsamości. A zarazem przecież – od czasów peregrynacji włoskich Jana Kochanowskiego – to właśnie nasi poeci romantyczni znowu zachwycą się Italią, wchłoną jej klimat i jej ducha. Kiedy współcześni Włosi czytają przekłady tak świetnego tłumacza, słyszą rytm polskiego serca w rytmie wersów, które brzmią dla nich znajomo, bo pobrzmiewają Tassem i Leopardim.

Za takie właśnie – znakomite stylistycznie, naturalne i zarazem intelektualnie jasne – uznali krytycy włoskie frazy i zdania Pana Tadeusza. Za to dzieło tłumacz otrzymał prestiżową nagrodę LILEC, przyznawaną w wąskiej dziedzinie przekładów poezji oraz Narodową Nagrodę dla Tłumaczy, najwyższe włoskie wyróżnienie w tej dziedzinie.

Pisano, że wiersz tłumaczenia czyta się niezwykle płynnie, że jego muzyczność została oddana z zaskakującą precyzją i kunsztem; podkreślano, że jego średniówki i kadencje biegną, jakże po mickiewiczowsku, za tokiem myśli, a słowa łączą się ze sobą rytmicznie w miejscach znaczących, podkreślając obrazowanie. Niektórzy mówili wręcz o odkryciu nie tylko polskiego arcydzieła, ale też nieoczekiwanych pokładów poezji włoskiej, o świeżości języka, o odnowionych znaczeniach słów.

Powiecie, że ci Włosi jak zwykle: za dużo, za głośno i z przesadą. Ale czyż nasi sarmaccy przodkowie, wykształceni w Padwie i Bolonii, umieli powściągnąć języki? Na szczęście nie! Szczęśliwie i oni umieli robić użytek z retoryki i poezji, żeby oddać hołd temu, co kochali. A kochali słowa namiętnie jak… romantycy. Te koincydencje i tajemne przepływy między epokami tak są niezwykłe, że nie mogą być przypadkowe. Składają się w cudowną harmonię głosów z przeszłości i donosów teraźniejszości. Pozwolę sobie wyznać, że kiedy czytałem włoskie recenzje włoskiego Pana Tadeusza, czułem osobistą satysfakcję Polaka i poety. Jeżeli bowiem Silvano De Fanti wpisuje swoim przekładem Mickiewicza w poezję współczesnych Włochów, to znaczy, że w końcu – w meczu z Włochami przynajmniej zremisowaliśmy.

Ale opus magnum dzisiejszego laureata to tylko szczyt, dotychczasowy, jak wierzę, jego osiągnięć. Zaczynał od publikacji dzieł zdjętych znowu z najwyższej półki a wydobytych z najgłębszych pokładów polszczyzny – od wierszy Cypriana Norwida i od Wesela Stanisława Wyspiańskiego. Trudno sobie wyobrazić większą bezczelność debiutanta. Nazwijmy to jednak właściwym słowem – odwaga.

Ten friuliańczyk musiał być człowiekiem śmiałym, jeżeli nie mając polskich korzeni, nauczywszy się polskiego w dojrzałym wieku, poważył się pójść za głosem własnych fascynacji, nie bacząc na poważnych konkurentów i na surowe spojrzenie swoich profesorów. Wkrótce przyszły kolejne dokonania. Wśród nich należy wyróżnić przekłady prozy Ryszarda Kapuścińskiego, który we Włoszech stał się literacką gwiazdą. Warto dodać, że włoski tłumacz polskiego reportera docenił i opublikował też jego wiersze. W przekładach Silvana De Fantiego włoscy czytelnicy poznali taką klasykę polskiej literatury jak Sól ziemi Józefa Wittlina czy opowiadania Bolesława Prusa. Podejrzewam jednak, że sercem tłumacz jest po stronie poezji. Podejmował się przekładu niełatwych wierszy Wisławy Szymborskiej, a poematy Tadeusza Różewicza wydał dwukrotnie. Do tego dochodzą wybory wierszy Julii Hartwig czy Jarosława Mikołajewskiego, a w ubiegłym roku znowu Norwid. Profesor literatury polskiej na uniwersytecie w Udine niezmiennie trzyma też rękę na pulsie współczesności. Opublikował dwa tomy prozy Olgi Tokarczuk, i to jeszcze przed Noblem dla tej pisarki, literacki reportaż Joanny Olczak-Ronikier i głośną powieść Gnój Wojciecha Kuczoka.

Osobiście miałem okazję przekonać się, że Silvano tłumaczy równie sprawnie, co szybko, nie zważając na prestiż ani honoraria; z bezpośredniością i skromnością właściwą człowiekowi wielkiej klasy. Kiedy przed ponad dwudziestu laty piłem z nim friuliańskie wino – o którym z pewnością traktuje jakaś zaginiona fraszka mistrza Jana – nie miałem wątpliwości, że obcuję z Polakiem we włoskim garniturze. Przyznacie państwo, że to szlachetne zestawienie.

Caro Silvano, ti ringraziamo di cuore!

– laudacja prof. Artura Grabowskiego dla prof. Silvana De Fantiego z okazji wręczenia mu Nagrody Transatlantyk za 2022 rok