Aktualności

fot. Mariusz Kubik / Wikimedia Commons
23.08.2022

Nie żyje Irena Morawska

Irena Morawska zmarła we wtorek w wieku 68 lat. Była dziennikarką, reporterką, autorką scenariuszy filmowych, a prywatnie żoną reportera i dokumentalisty Jerzego Morawskiego. O jej śmierci poinformował Mariusz Szczygieł w mediach społecznościowych.

„Irena i Jurek Morawscy to najbardziej szczerzy ludzie na świecie. Jeśli tylko powiedziałem, że smakuje mi u nich jakiś włoski ser, już go miałem zapakowany do domu. Jeśli zachwyciłem się lampą na stole, po kolacji ją dostawałem. Pamiętam, jak zasmucili się, że nie zrobiłem prawa jazdy. »Bo mamy – mówiła Irena – taki fajny samochód, który miał być dla ciebie…«. I wszystko to bez ostentacji, z czystego uczucia. (…) Pisząc to, piję na cześć dzisiaj zmarłej Ireny białe wino. Byłaby zachwycona, że akurat jedyne, które mam w lodówce to białe morawskie” – czytamy we wpisie Mariusza Szczygła.

„W marcu 1990 roku poznała nas Hanna Krall i zakochałem się w Irenie Morawskiej od pierwszego wejrzenia” – napisał Szczygieł. „Pracowaliśmy w pierwszym składzie działu reportażu »Gazety Wyborczej« (Ostałowska, Tochman, Hugo-Bader, Górecki, Górny…)” – dodał.

Jak wspominał: „Przywoziła »z terenu« (tak lubiła mówić) historie o upadku fabryki czy kataklizmie we wsi, a my czekaliśmy na nie jak na jakieś zagraniczne słodycze. Pisała tak, że pobudzała nasze zmysły. »Ostatnio Henryka Dziczek poczuła się jak zbędny kredens« – takim zdaniem zaczynał się jeden z jej tekstów. Przez jakiś czas było w naszym dziale zdaniem kultowym”.

Przytoczył również słowa Małgorzaty Szejnert, która napisała: „Reportaże Ireny Morawskiej zaświadczają o tym, że ma ona słuch absolutny. Rzadko się zdarza, by reporter tak wyraźnie przenosił nas w świat opisywany. Reporter o słuchu absolutnym dzieli się nim z nami. Czytelnicy jego tekstów, przynajmniej przez jakiś czas, lepiej słyszą i widzą”.

„Fascynowało nas zawsze, co Morawska nowego usłyszała. Ukułem anegdotę, że jeśli Irena jedzie do księgowej, oskarżonej o manko w upadającym pegeerze, to okaże się, że oskarżona nazywa się Zofia Strata. Jeśli ma pisać o chłopie, który znalazł milion na drodze – na pewno nazywa się Marian Radosny. To się przydarzało tylko Irenie” – napisał Mariusz Szczygieł.

Jak przypomniał, w 1999 roku Irena Morawska odeszła z „Gazety Wyborczej” i razem z mężem Jerzym Morawskim realizowała seriale dokumentalne dla telewizji, m.in. „Serce z węgla” i głośną „Balladę o lekkim zabarwieniu erotycznym”. „Autentyczność tych dokumentów brała się na pewno z tego, że Irena nawiązywała rewelacyjny kontakt ze swoimi bohaterami” – podkreślił Szczygieł.

Irena Morawska urodziła się 14 czerwca 1954 roku w Ciechanowie. Ukończyła technikum gastronomiczne. Po studiach w Akademii Wychowania Fizycznego pracowała jako nauczycielka WF. Pracę dziennikarską rozpoczęła w latach 80. na łamach czasopisma „Nowa Wieś”. Od roku 1990 do 1999 była związana z „Gazetą Wyborczą”. Zajmowała się głównie tematyką społeczną.

Od 2000 roku wraz z mężem Jerzym Morawskim tworzyła filmy i seriale dokumentalne. Najpopularniejsze z nich to m.in. „Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym”, „Czekając na sobotę”, „Serce w węgla” i „Czas wojowników”. Była autorką scenariusza do popularnej telenoweli dokumentalnej „Chłopaki do wzięcia”. Pisała też reportaże prasowe – „Jak Emilię z Kalabrii od złej pani wykradłam” jej autorstwa uznawany jest za jeden z najważniejszych reportaży lat 90.

Za swoją pracę Morawska otrzymała wiele nagród i wyróżnień. Była m.in. laureatką nagrody „Rzeczpospolitej” im. Dariusza Fikusa, nagrody „Złoty nurt” oraz Dyplomu Honorowego na Festiwalu Mediów. Wydała książkę reportażową „Było piekło, teraz będzie niebo”, poświęconą ludziom, którzy przegrali na transformacji ustrojowej. Jej reportaże ukazały się także w kilku książkowych antologiach.

źródło: PAP

Udostępnianie informacji PAP - klauzula informacyjna