Aktualności
Siedemdziesiąt lat temu w Warszawie zmarł Konstanty Ildefons Gałczyński. Artysta osobny i niezależny, krążący w swojej twórczości wokół motywów fantastycznych, onirycznych, czerpiący także z tradycji klasycystycznej i surrealizmu, jeden z najwybitniejszych polskich poetów, który do dzisiaj zdumiewa wirtuozerią formy i zachwyca bogactwem wyobraźni.
Był synem technika kolejowego, Konstantego Gałczyńskiego i jego żony, Marianny Amelii z Paszkowskich. Po wybuchu I wojny światowej cała rodzina zostaje ewakuowana do Moskwy, by powrócić do Warszawy trzy lata później. Już po powrocie, jako uczeń Gimnazjum Władysława Giżyckiego, Konstanty Ildefons zakłada szkolne pismo „Dyscypuł”, a po lekcjach zarabia udzielając korepetycji z języka polskiego. W tym czasie pisze też jeden ze swoich pierwszych wierszy (najwcześniejszy, który zachował się do dzisiaj) – Do Alraune. W 1921 roku umiera ukochany brat poety (urodzony w tym samym roku co on), Mieczysław Zenon. Gałczyński uwiecznił jego postać w napisanym siedem lat później wierszu Śmierć braciszka, wydrukowanym w „Głosie Literackim”. Jednak debiutancki wiersz „zielonego Konstantego”, jak sam o sobie pisał, opublikowany zostaje w dzienniku „Rzeczpospolita” w 1923 roku. Do dalszego pisania zachęca go redaktor działu literackiego dziennika, Kornel Makuszyński. W tym samym roku młody poeta staje się studentem anglistyki na Uniwersytecie Warszawskim, uczestniczy również w zajęciach z filologii klasycznej. Do jego uniwersyteckich przyjaciół należą późniejsi członkowie grupy literackiej „Kwadryga”, między innymi Stefan Flukowski, Aleksander Maliszewski, a także Władysław Sebyła. Gałczyński bardzo blisko przyjaźnił się także z Julianem Tuwimem. Równocześnie drukuje swoje wiersze w „Twórczości Młodej Polski” i „Smoku”. Trzy lata później zostaje współpracownikiem „Cyrulika Warszawskiego”.
Jego wejście w życie literackie przerywa służba wojskowa, którą początkowo odbywa w warszawskiej Szkole Podchorążych, skąd został karnie usunięty i wysłany do pełnienia służby w Berezie Kartuskiej. Swoje wiersze drukuje również w żołnierskim dzienniku „Polska Zbrojna”. Po powrocie z wojska w 1928 roku dołącza do kolegów tworzących grupę Literacką „Kwadryga”. Niedługo potem w kawiarni Mała Ziemiańska poznaje Natalię Awałow, która staje się dla niego na całe życie muzą, opiekunką, kochanką, a przede wszystkim ukochaną żoną. Wydarzenie to zbiega się w czasie z publikacją pierwszej książki Gałczyńskiego, Porfirion osiełek, czyli Klub Świętokradców, wydanej przez Księgarnię F. Hoesick. Ślub, który odbył się w 1930 roku, poeta uwiecznił w Balladzie ślubnej I, kończąc ją znanymi słowami: „Nie byłoby małżeństwa, gdyby nie nasza miłość”. W tym samym roku poeta próbuje napisać powieść Au clair de la lune, jednak finalnie pali cały rękopis.
W 1931 roku państwo Gałczyńscy wyjeżdżają do Berlina. Konstanty Ildefons otrzymuje tam w Konsulacie Generalnym RP posadę referenta do spraw kultury. W Niemczech poeta mieszka przez kolejne dwa lata. Mało wówczas pisze, poświęcając czas na wizyty w muzeach, teatrach i filharmonii. Odbywa również podróże do Danii, Szwajcarii, Holandii i Belgii. Do Polski wraca w 1933 roku, wcześniej zwalniając się z pracy w konsulacie. Podróż do Wilna w następnym roku zaowocuje współpracą z Teodorem Bujnickim, z którym Gałczyński współtworzy satyryczny program radiowy „Kukułka Wileńska”. Dla wileńskiego radia prowadzi też program „Kwadrans dla ponurych”, a także publikuje swoje wiersze w wileńskiej prasie. Dwa lata później nawiązuje współpracę z powstającym właśnie czasopismem satyrycznym „Szpilki” i „Prosto z Mostu” - literacko-artystycznym dodatkiem do związanego z endecją antysemickiego dziennika „ABC” (o współpracy z tym czasopismem napisze później w liście do Jerzego Borejszy że nie przyniosła mu ona nic oprócz hańby). Podejmuje się również napisania, wspólnie z Julianem Tuwimem, rewii dla Hanki Ordonówny. Widowisko nr 1 nie odnosi jednak sukcesu. W 1936 roku, po narodzinach córki Kiry, Gałczyńscy przenoszą się z Wilna do podwarszawskiego Anina. Niedługo potem nakładem tygodnika „Prosto z Mostu” ukazuje się pokaźny tom gromadzący sporą część dotychczasowej twórczości poety, zatytułowany Utwory poetyckie. Za ten zbiór autor Kroniki Olsztyńskiej otrzymuje nagrodę fundowaną przez redakcję tygodnika.
W 1939 roku Konstanty zostaje zmobilizowany do wojska i przydzielony do Korpusu Ochrony Pogranicza na wschodzie. W połowie września trafia do niewoli sowieckiej. Zostaje przetransportowany do Kozielska i dalej, do obozu przejściowego w Mühlbergu (został wymieniony za Rosjan, którzy pozostali na ziemiach niemieckich), gdzie kierują go na roboty przymusowe w prywatnym majątku. Swoje obozowe refleksje zawarł w Notatniku z Altengrabow, prowadzonym od sierpnia do listopada 1941 roku. Po dwóch latach został przeniesiony do pracy jako tłumacz i sanitariusz w szpitalu. Do końca wojny pracował także w fabryce amunicji i w odlewni żelaza. Mimo doświadczeń wojennych i rozłąki z najbliższymi wciąż pisze wiersze. W tym czasie powstają między innymi List jeńca, Pieśń o fladze czy Pochodnia. Podczas powrotu do kraju nawiązuje romans z ocaloną z obozu w Ravensbrück Lucyną Wolanowską. W 1946 roku rodzi się im syn, któremu zostają nadane imiona nigdy niepoznanego przez niego ojca. Przyrodni brat Kiry pojawi się w Polsce dopiero w 1990 roku.
Powojenna podróż Konstantego do Polski wiedzie przez Francję, Belgię i Holandię. W czasie tej wędrówki poeta nawiązuje nowe liczne przyjaźnie, między innymi z Konstantym Jeleńskim. W tym czasie w „Tygodniku Powszechnym” wydrukowana zostaje informacja o śmierci Gałczyńskiego. On sam wyjaśnia tę sytuację, wysyłając do Natalii krótki list napisany na kartce wyrwanej z książeczki do nabożeństwa. Do kraju wraca w marcu 1946 roku na pokładzie statku „Ragne”. Po powrocie rozpoczyna intensywną współpracę z „Przekrojem”. Ukazują się w nim „Listy z fiołkiem”, „Teatrzyk Zielona Gęś”, a także wiersze należące dziś do najbardziej znanych: Zaczarowana dorożka, Liryka, liryka, tkliwa dynamika czy Kolczyki Izoldy. Równocześnie publikuje w „Tygodniku Powszechnym”, „Odrodzeniu” i „Szpilkach”. Rok po powrocie z wojny Konstanty wraz z rodziną przeprowadza się do Szczecina. Po miesiącu jednak, wskutek przebytego zawału serca, poeta ponownie wraca do Warszawy, by pozostać w niej już do końca życia.
W 1949 roku jedzie do Pragi na zaproszenie Czechosłowackiego Ministerstwa Informacji. Wyjazd owocuje nowymi przyjaźniami, między innymi z tłumaczem Janem Pilařem (autorem przekładów poezji Gałczyńskiego na czeski), oraz wierszami poświęconymi Pradze. Rok później na zjeździe literatów poezja Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego zostaje skrytykowana przez Adama Ważyka i objęta zakazem druku. Jest to koniec współpracy z „Przekrojem” i „Szpilkami”. Poeta nie przestaje jednak pisać. Za namową przyjaciela wyjeżdża do leśniczówki Pranie na Mazurach, gdzie pracuje nad przekładem Snu nocy letniej Szekspira. Tam powstaje także między innymi Kronika Olsztyńska. W 1951 roku z twórczości Gałczyńskiego zostaje zdjęty zakaz druku.
Konstanty Ildefons Gałczyński umiera w Warszawie 6 grudnia 1953 roku po przebytym trzecim zawale serca. Jego grób znajduje się na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach.
„Tyś jest jezioro moje,
ja jestem twoje słońce,
światłami ciebie stroję,
szczęście moje szumiące.
Trzciny twojej pozłacam.
Odchodzę. I znów wracam.”
[K.I. Gałczyński, Kronika Olsztyńska]
Życie Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego przypadło na czas burzliwych zmian na świecie. Miało to odbicie również w polskim życiu literackim, czego przykładem powstające w tym czasie liczne nurty i grupy literackie, jak choćby futuryści, surrealiści, awangarda, grupa „Skamandra” czy „Kwadrygi”. Mimo tego autor Ulicy szarlatanów trzymał się niejako na uboczu, czerpiąc z nowatorskich form w sposób wyważony i łącząc je z tradycją klasycystyczną. Jan Błoński, próbując zdefiniować przedwojenną twórczość Gałczyńskiego, podzielił ją na lirykę i satyrę: „Gałczyński będzie chętnie mieszał, także w jednym wierszu, groteskę i liryzm, absurdalne dowcipy z miłosnymi apostrofami. Współbrzmienie rozbieżnych tendencji stylistycznych jest jedną z podstaw poetyki Gałczyńskiego”. Artur Sandauer z kolei tak mówił o tym połączeniu: „Jest to [...] rodzaj poetyckiej szarlatanerii, jarmarczny kuglarz, przerzucający błyskawicznie karty przed oczyma olśnionej publiki”. W istocie, pisząc o sytuacjach z dnia codziennego, niezwykłych i istotnych zdarzeniach, uwieczniając ważnych dla niego ludzi, zapisując sny, tworząc bajki czy przywołując legendy dokonywał swoistych kombinacji, jak choćby w pierwszym wierszu poświęconym przyszłej żonie – Portrecie Panny Noel, w którym do stworzenia fantastycznego obrazu ukochanej kobiety wykorzystał formę wezwań litanijnych, nazywając ją „Holandią antykwariuszy” czy „panną wsmukloną w krzesło wiszące”. To samo zresztą czynił także w swojej powojennej twórczości. W humorystycznym i absurdalnym „Teatrzyku Zielona Gęś” Gałczyński, poprzez błazeński humor, demonstrował rozpad świata oraz – jak interpretował to Jan Błoński – próbował walczyć z narodowymi mitami. „Gałczyński demaskował pustkę i bzdurność tych fałszywych «tradycji» narodowych. Nawoływał do rzetelnego wysiłku zamiast «obrażalstwa na rzeczywistość» i obojętności wobec spraw odbudowującego się i rozwijającego społeczeństwa”.
Niekiedy także zwracał się w stronę polityki, jak w wierszach pisanych dla „Prosto z mostu”, wśród których znalazł się jeden z najbardziej znanych utworów poety, Skumbrie w tomacie. Wiersz ten stał się przyczyną ostrej polemiki z przyjacielem poety, Julianem Tuwimem, który w odpowiedzi napisał wiersz Hejże do czynu – parodię Skumbrii w tomacie. Podobna dyskusja, choć tu między Arturem Sandauerem a Andrzejem Stawarem, toczyła się po opublikowaniu w 1946 roku Kolczyków Izoldy. Po roku 1949 Gałczyński stworzył kilka utworów w duchu socrealistycznym. Należą do nich poświęcony Stalinowi (a w zasadzie śmierci Stalina) wiersz Umarł Stalin, krytyczny wobec ubiegającego się o azyl polityczny we Francji Czesława Miłosza Poemat dla zdrajcy, a także Podróż Chryzostoma Bulwiecia do Ciemnogrodu.
Mimo niezwykłej popularności humorystycznych tekstów Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego to sentymentalna czułość i subtelność najlepiej charakteryzują lirykę autora Dzikiej Róży. W ten sposób pisał nie tylko o Natalii i dla Natalii, ale także o swoich uczuciach i doznaniach. Wyłaniający się z tej poezji Konstanty to z jednej strony ironiczny szarlatan, a z drugiej – wrażliwy obserwator świata, stojący gdzieś pomiędzy światem realnym a metafizycznym, magicznym.
„Niech mnie zarąbią, niech honoraria
wyda na wieńce Artur Marya!
Ja jestem Polak, a Polak jest wariat,
a wariat to lepszy gość”
[K.I. Gałczyński, Liryka, liryka, tkliwa dynamika]
– Katarzyna Wójcik