Aktualności
Sześćdziesiąt pięć lat temu - 27 grudnia 1953 roku - zmarł w Zakopanem Julian Tuwim. Ostatniego dnia życia na kawiarnianej serwetce poeta zapisał swoje ostatnie zdanie: „Ze względów oszczędnościowych polecam zgasić światłość wiekuistą...”.
Sylwestra 1953 roku Tuwim miał spędzić w Zakopanem z Ludwikiem Morstinem i jego żoną. Jak pisze Mariusz Urbanek w książce Tuwim. Wylękniony bluźnierca (Iskry, 2013), poeta miał przeczucie, że nadchodzący rok 1954 będzie dla niego szczęśliwy. Na początku grudnia poeta wziął udział w pogrzebie Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Tuwim boleśnie przeżył śmierć młodszego kolegi, z którym niemal całe życie przyjaźnił się i spierał. Na pogrzebie płakał, zerwał na pamiątkę listek z wieńca, potem napisał wiersz Hołdy, ostatni w życiu, poświęcony właśnie Gałczyńskiemu.
Po śmierci Gałczyńskiego Tuwim był w depresji, skarżył się na serce, ale lekarz, który go zbadał, nie dostrzegł nic groźnego. 17 grudnia poeta wraz z żoną wyjechali do Zakopanego, gdzie czekali już na nich przyjaciele m.in. Seweryn Polak i Jan Marcin Szancer. Przedpołudnia spędzali tak jak Tuwim lubił, przy „tycim” kieliszku wódki w „Jędrusiu” albo „Kmicicu”, rozmawiali o literaturze i tłumaczeniach. Tuwim nie dawał się namówić na żadne dłuższe spacery. Gdy raz żonie udało się go wyciągnąć do Doliny Kościeliskiej, wyszedł na chwilę z samochodu, rozejrzał się i zarządził odwrót. „Tylko z okna knajpy cenię widoki” - miał powiedzieć.
Wigilię spędzili w pensjonacie, gdzie Tuwim wypatrywał pierwszej gwiazdki, dzielił się ze wszystkimi opłatkiem. „Bo chociaż jestem Żyd, jestem przecież Polak” - miał powiedzieć. W pierwszy dzień świąt z przyjaciółmi zrobili ognisko, słuchali w pensjonacie operowych arii. Tuwim zastanawiał się nad właściwym słowem przekładu słowa „buria” w Wieczorze zimowym Puszkina - czy lepiej będzie przetłumaczyć to jako „burza” czy raczej „zamieć”. W Zakopanem czuło się, że nadchodzi halny.
27 grudnia ciepły wiatr stopił śnieg, a Tuwim skarżył się na chandrę. Przedpołudnie spędził m.in. z Szancerem w jednej z zakopiańskich knajp. To wtedy napisał na serwetce zdanie - jak się okazało, ostatnie zapisane przez niego słowa – „Ze względów oszczędnościowych polecam zgasić światłość wiekuistą...”. Wypił więcej niż zazwyczaj - kilka dużych kieliszków wódki, prosił kolegów, żeby nie mówili o tym jego żonie. Stefania Tuwim i tak zauważyła, że wypił więcej niż miał zwyczaj pić - poeta robił wrażenie rozdrażnionego, poruszał się niepewnym krokiem. Stefania odwiozła go do pensjonatu „Halama”, położyła do łóżka, wydawało się, że wszystko wraca do normy.
Około godziny trzeciej Eugeniusz Żytomirski, który także mieszkał w „Halamie”, usłyszał wołanie Stefanii Tuwim o ratunek. Wezwano pogotowie, które przyjechało już po kilku minutach, od razu zjawiła się też lekarza z sąsiedniego pensjonatu. Nic to nie dało. Tuwim zmarł na wylew krwi do mózgu. „Około godziny wpół do czwartej stałem przy łóżku poety i patrzyłem na zaskoczoną przez śmierć, tragiczną twarz” - wspominał Seweryn Pollak.
Roman Brandstaetter zapamiętał, że pracownik zakładu pogrzebowego pytał, jakiego wyznania był Tuwim, bo ma na składzie tylko trumny z krzyżem. Zakopiański rzeźbiarz Antoni Hyla wykonał maskę pośmiertną poety. Trumna stała w kostnicy zakopiańskiego cmentarza, kiedy wszedł ktoś obcy i wyrecytował wiersz Tuwima Do losu z frazą; „Miłość mi dałeś, młodość górną,/ Dar ładu i wysokie żądze./ I jeszcze na uciechę durniom,/ Raczyłeś dać mi i pieniądze”. „Odwrócił się i wybiegł. Był to czytelnik nieznany” - zapisał Pollak. Potem trumnę przewieziono do Warszawy.
Pogrzeb na warszawskich Powązkach Wojskowych był bardzo uroczysty. Mowę wygłosił premier Cyrankiewicz, pośmiertnie nadano Tuwimowi Order Polonia Restituta z Wstęgą. Peerelowscy dygnitarze stawili się tłumnie, podobnie jak zwykli czytelnicy. W kraju żegnano Tuwima jak księcia poezji, na emigracji - jak zdrajcę. W londyńskich „Wiadomościach” Marian Hemar napisał: „Sławił swoimi strofami Stalina, w plugawym pendant do swoich dawnych wierszy o Piłsudskim”.
Wiersze Tuwima są nadal czytane i kochane. Szczególną popularnością cieszą się utwory jego dla dzieci - głośne czytanie Lokomotywy stało się rytuałem akcji organizowanych w ramach kampanii „Cała Polska czyta dzieciom”. Jednak - jak napisał w Wylęknionym bluźniercy Mariusz Urbanek - to Bal w Operze jest wciąż najżywiej odbieranym utworem Tuwima.
[źródło: PAP, Agata Szwedowicz]