Aktualności
Ćwierć wieku temu, 20 listopada 1998 roku, odszedł prozaik, scenarzysta i reportażysta Marian Brandys.
Marian Brandys urodził się 25 stycznia w 1912 roku w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Jego ojciec był właścicielem domu bankowego. Początkowo Brandysowie mieszkali w Łodzi, obaj synowie, którzy mieli się zapisać w polskiej historii literatury – Marian i Kazimierz – ukończyli tam gimnazjum. Potem Marian studiował prawo i ekonomię na Uniwersytecie Warszawskim. „Przed wojną głównym moim zajęciem było chorowanie na astmę” – wspominał Marian Brandys po latach w wywiadzie dla Anny Bikont i Joanny Szczęsnej.
W czasie kampanii wrześniowej Brandys został dowódcą konnego plutonu karabinów maszynowych w ramach Grupy Operacyjnej Polesie. W październiku trafił do oflagu w Woldenbergu (dziś - Dobiegniewo w Zielonogórskiem). Swoje przeżycia Marian Brandys opisał po latach w książce „Wyprawa do oflagu”. W obozie polscy oficerowie pochodzenia żydowskiego zostali zgromadzeni w jednym baraku, wyłączeni częściowo ze wspólnego obozowego życia innych jeńców, co Brandys odczuł, jako dramatyczne odrzucenie od polskości, z którą przecież się identyfikował.
Po wyzwoleniu z oflagu, w ostatnich miesiącach wojny, Marian Brandys był korespondentem frontowej gazety „Zwyciężymy” i jako sprawozdawca prasowy jeden z pierwszych wszedł w Berlinie do zdobytej Kancelarii Rzeszy, a swe reportaże pisał ponoć na blankietach listowych Hitlera.
Po wojnie wstąpił do PPR, a następnie do PZPR. Z braci Brandysów Kazimierz, choć młodszy, zadebiutował pierwszy książką „Miasto niepokonane” (1946). Marian po wojnie pracował jako dziennikarz w Gdyni i w Warszawie, pisząc reportaże, felietony i recenzje.
W 1948 roku wyjechał do Włoch, jako korespondent Agencji Prasowo-Informacyjnej, owocem podróży był tom reportaży „Spotkania włoskie”. Od 1950 pracował w „Nowej Kulturze”, współpracował ze „Światem”. W 1952 roku opublikował reportaż „Początek opowieści” o budowie Nowej Huty, gloryfikujący nową PRL-owską rzeczywistość.
Brandys nie czuł się jednak komfortowo w roli piewcy nowego ustroju. Zbiór esejów historycznych o kilku polskich miastach pt. „O królu i kapuście” (1959) wyznacza nowy rozdział w jego twórczości – pozostaje reporterem, ale ucieka niemal dwa wieki wstecz – na podstawie dokumentów odtwarza przeszłość. „Nie pozwolono mi być reportażystą współczesnym, więc uciekłem w przeszłość” – wspominał po latach.
Brandys stworzył całą serię książek historycznych - pisał m.in. o bratanku ostatniego polskiego monarchy („Nieznany książę Poniatowski”, 1960), Józefie Sułkowskim („Oficer największych nadziei”, 1964), Marii Walewskiej („Kłopoty z panią Walewską”, 1969). Jego pozycję mistrza reportażu historycznego ugruntowywał dwutomowy cykl „Kozietulski i inni” wydany pod koniec lat 60. Prawdziwym opus vitae Brandysa stała się wydawana w latach 1972-79 historyczna epopeja „Koniec świata szwoleżerów”.
Maria Janion po śmierci Brandysa wspominała: „W swoich słynnych cyklach książek historycznych, takich jak przede wszystkim »Kozietulski i inni« czy »Koniec świata szwoleżerów«, Marian Brandys stworzył zupełnie nowy sposób polskiego pisania o przeszłości. (...) Nie był »brązownikiem«, ale nie był też »antybrązownikiem«. Nie pisał »ku pokrzepieniu serc« (w tradycyjnym rozumieniu) ani też, by »rozdzierać rany«. Sam się najlepiej pośrednio scharakteryzował przez metaforę kogoś, kto pracuje przy centryfudze czasu, w której się scedza świadomość historyczna narodu”.
Ryszard Kapuściński, który Brandysa zaliczał do swoich mistrzów zauważył, że podczas lektury powieści historycznych Brandysa „w sposobie zbierania materiału, w sposobie pisania, czuć zawsze pulsujący nerw reportera, jego niezaspokojoną ciekawość, jego uporczywą dociekliwość, jego wspaniałą sztukę dziwienia się, nieukrywaną radość odkrycia”.
„Odsadziłeś się na 150 lat od współczesności, a i tak cię dopadnie” – powiedział podobno Marianowi Brandysowi Melchior Wańkowicz.
W 1966 r. po usunięciu z PZPR Leszka Kołakowskiego Brandys wystąpił z partii. W tym czasie poznał swoją przyszłą żonę – Halinę Mikołajską. Podobno spotkali się w ZAiKS-ie w Zakopanem, gdzie „podeszła do stolika, gdzie siedziałem z jedną panią, która bardzo mi się podobała, i powiedziała: »Siedzi Pan przy niewłaściwym stoliku, z niewłaściwą kobietą«. Zabrała mnie do swojego stolika i tak już zostało” – wspominał po latach Brandys, który właśnie poprzez żonę związał się z KOR-em. W 1976 r. był jednym z sygnatariuszy protestu zwanego Memoriał 101 przeciwko zmianom w Konstytucji zapewniającym o przewodniej roli ZSRR. Objęto go zakazem druku.
Na początku lat 80. Brandys dużo publikował w drugim obiegu (m.in. „Moje przygody z historią”, „Małpeczkę”, „Twardy człowiek”. Za „Generała Arbuza”, opowieść o gen. Józefie Zajączku, w 1989 r. otrzymał Nagrodę Kulturalną „Solidarności”.
Na początku lat 90. zaczęły ukazywać się „Dzienniki” Brandysa, w ostatnich latach ciężko chorował, wciąż pracując nad swoją ostatnią książką „Jasienica i inni”.
Jego książki cieszyły się ogromnym zainteresowaniem czytelników, osiągając wielotysięczne nakłady. Zostały przetłumaczone na kilka języków obcych m.in. niemiecki, rosyjski, francuski.
Marian Brandys zmarł 20 listopada 1998 roku w Warszawie.
PAP / KC