Aktualności

fot. Centralne Archiwum Wojskowe
17.12.2022

125 lat temu urodził się Władysław Broniewski

125 lat temu, 17 grudnia 1897 roku, urodził się Władysław Broniewski – żołnierz Legionów, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, więzień Łubianki, piewca rewolucji i poeta PRL.

Jeden z najważniejszych, najbardziej kontrowersyjnych polskich poetów XX wieku urodził się 17 grudnia 1897 r. w Płocku. Broniewski pochodził z rodziny urzędniczej. „Dziadek ze strony matki, Antoni Lubowidzki, był notariuszem w płockim sądzie, ojciec, także Antoni, pracował w banku. Obaj zmarli szybko. Ojciec w roku 1902, gdy urodzony 17 grudnia 1897 roku Władek (»wszyscy się ucieszyli, że nareszcie synek« – wspominał) miał niespełna pięć lat, dziadek w 1907. Matka, Zofia z Lubowidzkich Broniewska, nie wyszła powtórnie za mąż. Razem z Jadwigą Lubowidzką (z domu Ostrowską), drugą żoną Antoniego, zajęły się wychowywaniem małego Władka i jego dwóch starszych sióstr: Janiny i Zofii. Matka prowadziła stancję dla uczennic, babka dawała lekcje gry na fortepianie” – napisał w wydanej w 2011 r. książce „Broniewski. Miłość, wódka, polityka” Mariusz Urbanek.

Broniewski chodził do wywalczonego dzięki rewolucji 1905 r. Gimnazjum Polskiej Macierzy Szkolnej, zwanego w Płocku Jagiellonką albo po prostu Gimnazjum Polskim (w odróżnieniu od Gimnazjum Gubernialnego, w którym językiem wykładowym był rosyjski). „Tam zaczął układać pierwsze wierszyki, krążące potem wśród uczniów” – podał Urbanek.

Maria Oberfeldówna, córka znanego w Płocku adwokata i siostra Janka, z którym Broniewski ucieknie parę lat później do Legionów, mówiła, że „w tych pierwszych wyczynach wierszowanych zdecydowanie patronował mu Boy-Żeleński i jego »Słówka«”. Sam Broniewski był nieco gorszego zdania na temat swoich młodzieńczych wierszy. Więcej w nich było Konopnickiej niż jego samego, twierdził.

W 1915 r. jako 17-latek wraz z gimnazjalnymi kolegami zaciągnął się do Legionów Piłsudskiego. Trafił do 4. Pułku Piechoty, brał udział w bitwie pod Jastkowem, a podczas kryzysu przysięgowego został internowany w Szczypiornie. W wojnie 1920 r. Broniewski walczył z bolszewikami pod Dźwińskiem, potem przeniesiono go na front ukraiński. Brał udział w walkach pod Kijowem, uczestniczył w dramatycznym odwrocie przed sowiecką ofensywą wiosną i latem 1920 r.

Był dzielnym żołnierzem, podczas bojów pod Drohiczynem zasłużył sobie na Virtuti Militari. W uzasadnieniu napisano: „Broniewski wybiegł przed linię, poderwał kompanię, która brawurowym uderzeniem zdobyła wzgórza, zadając bolszewikom wielkie straty w walce na białą broń”. Nieco inaczej przedstawia to sam bohater wydarzeń. Oddział Broniewskiego zawędrował na plebanię, gdzie gościnny proboszcz podejmował żołnierzy domowymi nalewkami. O zmierzchu zaatakował oddział Kozaków. Chwiejący się na nogach Broniewski namówił towarzyszy biesiady, aby spuścili go na taczkach z karabinem maszynowym ze wzgórza, na którym stała plebania. „Będę ich kosić” – zapowiedział.

Efekt okazał się wspaniały, także dlatego że wznoszone przez Polaków okrzyki „Broniewski, Broniewski” krasnoarmiejcy zrozumieli jako „broniewik! broniewik!” (czyli auto pancerne). Tej nocy pijacka szarża poety na taczkach zakończyła się przesunięciem całego odcinka frontu. W tym czasie Broniewski zdradzał już pewne lewicowe sympatie, ale podczas wojny nie było wątpliwości, że opowiedział się po stronie Polski.

Wojnę poeta zakończył w stopniu kapitana, z czterema Krzyżami Walecznych i Virtuti Militari. Wolna Polska, o którą walczył, rozczarowała go jednak. Po śmierci prezydenta Narutowicza w grudniu 1922 r. poglądy Broniewskiego przesuwały się coraz bardziej na lewo. „Z dawna już oscylowałem ideowo między PPS a komunistami” – napisał. „Teoretycznie bliżej byłem komunizmu, praktycznie bliżej PPS. Tak jest i dotychczas” – dodał.

Jednocześnie Broniewski szukał swojego miejsca w poezji, publikował w „Skamandrze” i „Wiadomościach Literackich”, przyjaźnił się z futurystami. W 1925 r. ukazał się jego debiutancki tomik „Wiatraki”. „Krytycy pisali o pierwszorzędnym, mocnym talencie, o objawieniu się prawdziwego poety, ale też doszukiwali się w jego wierszach komunistycznych deklaracji” – napisał Urbanek.

Karol Wiktor Zawodziński zarzucił mu „skrajność zapałów politycznych”, a Roman Zrębowicz namawiał, by „porzucił kręte ścieżki czerwonej poezji”. Jednak najbardziej emocjonalnie na debiut Broniewskiego zareagowała jego babcia Jadwiga Lubowidzka. „Przeraziło ją, że oto jej Władziu, urodzony Polak i katolik, bluźni świętościom, sugerując, że wojna ujawniła, iż Boga nie ma. »Tego się nigdy nie spodziewałam« – napisała w liście do wnuka. Przeraził ją pesymizm wierszy w »Wiatrakach«, ich »rewolucjonistowska« ideowość, wreszcie duchowe lenistwo jej Władzia” – czytamy w książce „Broniewski. Miłość, wódka, polityka”.

Urbanek wyjaśniał, że rodzina i przyjaciele martwili się o Broniewskiego jeszcze z jednego powodu. Poeta wpadał w kilkutygodniowe ciągi alkoholowe, usprawiedliwiane brakiem wzajemności ze strony Janki Kunig, która wcale nie paliła się do zostania panią Broniewską. Mimo wszystko rok 1925 był dla Broniewskiego pomyślny. Po „Wiatrakach” późnym latem ukazały się jeszcze „Trzy salwy”, tom wierszy wydany wspólnie ze Stanisławem Standem i z Witoldem Wandurskim.

W tym okresie Broniewski zaczął mieć kłopoty z cenzurą, które towarzyszyły mu przez całe życie - utwory konfiskowano mu za sanacji, dla władz sowieckich niecenzuralne było wszystko, co poeta napisał, znalazłszy się w ZSRS, w PRL restrykcje dotyczyły przede wszystkim utworów Broniewskiego napisanych podczas wojny.

W latach trzydziestych poeta zaangażował się w wydawanie komunizującego „Miesięcznika Literackiego”, za co trafił do więzienia na trzy miesiące. Pod koniec 1932 r. ukazał się tomik „Troska i pieśń” z „Elegią o śmierci Ludwika Waryńskiego” i wierszem „Zagłębie Dąbrowskie” o niedoli górników, kończący się wzywającą do rewolucji frazą „Zapalać! Gotowe? - Gotowe!”. Broniewski czytywał ten utwór na spotkaniach z robotnikami, zawieszając głos po pytaniu zawartym w ostatnim wersie wiersza. Sala odpowiadała wtedy, krzycząc „Gotowe!”. W tym czasie Broniewski najbliżej był chyba ideału poety-rewolucjonisty, ale członkiem partii komunistycznej nie był jednak nigdy, ani przed wojną, ani po niej.

Broniewski zakochiwał się bardzo łatwo, ale sam wyznawał, że najważniejszą kobietą w jego życiu była córka, Anka, która urodziła się w 1929 r. Z jej matką, Janiną, Broniewski rozstał się już kilka lat później, aby związać się z aktorką Marią Zarębińską. Z pierwszą żoną przyjaźnili się jednak do końca życia.

Poeta przeczuwał zbliżającą się wojnę - w kwietniu 1939 r. w tygodniku „Czarno na białem” napisał „Bagnet na broń”, jeden z najbardziej patriotycznych wierszy 20-lecia międzywojennego, we wrześniu 1939 r. recytowany przez wszystkie środowiska, również prawicowe.

„Gdy wybuchła wojna, Broniewski chciał walczyć. Zgłosił się do wojska, wyciągnął z szafy kapitański mundur, pewnie już trochę przyciasny, i czekał na przydział. Ale przydział dla zaledwie czterdziestodwuletniego frontowca i kawalera Virtuti Militari nie nadszedł. Polska go nie potrzebowała” – napisał Urbanek.

Broniewski 7 września na rowerze wyruszył szukać swego pułku. W ciągu pięciu dni przejechał trasę Warszawa-Lublin-Lwów-Tarnopol, prawie 500 kilometrów.

Wkroczenie wojsk sowieckich zastało go we Lwowie, gdzie wszedł w skład komitetu organizacyjnego nowego związku literatów, odmówił jednak publikowania w propagandowym „Czerwonym Sztandarze”. Podobno chodził pijany po lwowskich knajpach i recytował antysowieckie fraszki, rozgoryczony, że ojczyzna proletariatu przyłożyła rękę do upadku Polski.

W styczniu 1940 r. Broniewski m.in. wraz z Aleksandrem Watem zostali aresztowani, trafili na Łubiankę. Broniewski przesiedział tam 13 miesięcy oskarżony o „polski nacjonalizm” i powiązania z polskim wywiadem wojskowym. Wat w „Moim wieku” wspomina, że z podziwem patrzył na postawę Broniewskiego w więzieniu. Gdy za próbę porozumienia się między celami skazano obu na pobyt w karcerze, Broniewski przez pięć dni chodził po celi, śpiewając pieśni legionowe. W tym czasie Wat załamał się podczas śledztwa i zaczął odpowiadać na pytania NKWD o polskich pisarzy. Broniewski dostał wyrok pięć lat zesłania w Kazachstanie, ale wyszedł z ZSRS z armią Andersa. W Jerozolimie w czerwcu 1943 r. ukazał się najsławniejszy chyba jego zbiór „Bagnet na broń”, a w 1945 r. – „Drzewo rozpaczające”.

Broniewski wrócił do Polski w listopadzie 1945 r. Niedługo potem okazało się, że jego ukochana żona Maria nabawiła się w Auschwitz nieuleczalnej choroby krwi i mimo leczenia w klinice w Szwajcarii zmarła. Poeta włączył się w oficjalny nurt życia literackiego – komunistyczne hasła równości i wolności mas pracujących były mu przecież bliskie jeszcze przed wojną.

W roku 1949, w związku z 70. rocznicą urodzin Stalina, ogłoszono konkurs na poemat o nim, w którym Broniewski wziął udział. „Słowo o Stalinie” – jak sam wyznawał - napisane zostało w trakcie trzydniowego ciągu alkoholowego, ale sam poeta uważał ten wiersz, w którym krwawy dyktator opisywany jest jako motorniczy dziejów, za literacko bardzo udany. Uległość wobec władzy miała jednak dla Broniewskiego pewne granice. Bolesław Bierut poprosił poetę o napisanie nowego hymnu Polski, Broniewski, oczywiście pijany, odmówił bardzo stanowczo. „Bo to tak, jakbym orłowi polskiemu urwał głowę” – argumentował poeta, co zapamiętała Maria Dąbrowska.

Ciągi alkoholowe Broniewskiego stawały się coraz dłuższe, zwłaszcza po tym, gdy w sierpniu 1954 r. zmarła jego córka Anka. Spekulowano, że było to samobójstwo, choć okoliczności wskazują też na nieszczęśliwy wypadek z gazem. Napisany wtedy cykl wierszy „Anka” należy do jego najbardziej przejmujących dokonań.

Poeta zmarł na raka krtani 10 lutego 1962 r.

źródło: PAP, Katarzyna Krzykowska

Udostępnianie informacji PAP - klauzula informacyjna