Aktualności
Dokładnie 100 lat temu, 12 listopada 2022 roku, w Żytomierzu na terenie dzisiejszej Ukrainy urodził się jeden z najważniejszych pisarzy w historii polskiej literatury powojennej – Tadeusz Borowski. Wybitny twórca znany głównie dzięki swoim opowiadaniom oświęcimskim zmarł samobójczą śmiercią w wieku zaledwie 29 lat.
Z racji przyjścia na świat w Żytomierzu w sowieckiej Ukrainie w dzieciństwie pisarz przeżył kolektywizację i głód. Jego ojciec, Stanisław Borowski, księgowy w spółdzielni pszczelarsko-ogrodniczej, został w 1926 r. – prawdopodobnie za przynależność do Polskiej Organizacji Wojskowej – wywieziony na budowę kanału białomorskiego. Matkę – Teofilę – w 1930 r. zesłano na Syberię. Tadeusza i jego starszego brata Juliusza wychowywała rodzina w Marchlewsku.
Po repatriacji (wymianie więźniów między Związkiem Sowieckim a Polską) Stanisława Borowskiego do kraju w 1932 r. 10-letni Tadeusz i 14-letni Juliusz wyruszyli samodzielnie przez Kijów i Moskwę do Polski. Matka powróciła w 1934 r. dzięki pomocy Czerwonego Krzyża.
Tadeusz Borowski uczęszczał do gimnazjum im. Tadeusza Czackiego w Warszawie. Maturę zdał już w podziemiu, w 1940 r., a jesienią zaczął studiować polonistykę na tajnym komplecie uniwersyteckim, zorganizowanym przez prof. Juliana Krzyżanowskiego. Pracował w prywatnej firmie budowlanej i współpracował z lewicującym miesięcznikiem „Droga” ukazującym się w stolicy.
Na pierwszym roku studiów poznał Marię Rundo, z którą niebawem zaręczył się. Od 1941 r. zaczął uczestniczyć w podziemnym ruchu kulturalnym.
Na początku 1942 r. przeprowadził się na Skaryszewską 4 na Kamionek. „Pracował jako nocny stróż i magazynier w Składzie Materiałów Opałowych i Budowlanych Inżynierów Jana i Stanisława Pędzichów. Zamieszkał przy kantorku w nieistniejącym dziś, należącym do firmy baraku” – przypomniano na stronie Muzeum Warszawy.
„W pokoiku Borowskiego na Skaryszewskiej odbywały się konspiracyjne wykłady, spotykała się młodzież, która zawiązała nieformalną przyjacielsko-artystyczną grupę »esencjalistów«. Dyskutowali, czytali wiersze i prezentowali swoje własne próby literackie. Do grupy należeli m.in. Edmund Kujawski, Piotr Słonimski, Tadeusz Sołtan, Stanisław Marczak-Oborski. Na Skaryszewskiej Borowski odkrywał literaturę, spotykał się z przyjaciółmi i narzeczoną, Marią Rundo. Tutaj też stawiał pierwsze kroki jako poeta. W końcu 1942 r. odbyło się w tym miejscu wesele przyjaciół poety – Zofii Neugebauer i Jerzego Kreutza, upamiętnione w »Pożegnaniu z Marią«„ – napisano.
„Niepozorny lokalik wykorzystywano do działań konspiracyjnych. Pod bokiem okupanta – bo po sąsiedzku, w dawnej szkole, działał niemiecki obóz przejściowy, Dulag nr 1, z którego wysyłano ludzi na przymusowe roboty do Niemiec – powielano tajny »Biuletyn Informacyjny«” – dodano. Na tym samym powielaczu Tadeusz Borowski ręcznie odbił w grudniu 1942 r. 165 egzemplarzy cyklu swoich debiutanckich wierszy „Gdziekolwiek ziemia”.
25 lutego 1943 r. został aresztowany przez gestapo w kotle w mieszkaniu Marii i Czesława Mankiewiczów przy ul. Puławskiej, gdzie znalazł się, szukając zatrzymanej dzień wcześniej przez Niemców narzeczonej. Oboje po pobycie na Pawiaku zostali deportowani do Auschwitz.
Wczesną jesienią 1943 r. jako więzień nr 119198 trafił do obozowego szpitala, a po wyjściu z niego został zatrudniony w baraku szpitalnym jako nachtwacha (stróż nocny). Z tego okresu pochodzą wiersze oświęcimskie Borowskiego.
12 sierpnia 1944 r. został wywieziony z Oświęcimia do obozu koncentracyjnego Dautmergen-Natzweiler koło Stuttgartu, gdzie ledwo przetrwał straszną zimę na przełomie 1944 i 1945 r. Wiosną 1945 r. przewieziono go do KL Dachau.
Po wyzwoleniu Dachau Amerykanie osadzili Borowskiego – podobnie jak większość byłych więźniów – w obozie dla dipisów na przedmieściu Monachium. W tym czasie, pracując w PCK w Biurze Poszukiwania Rodzin, napisał swoje słynne opowiadania oświęcimskie i – wraz z Januszem Nelem Siedleckim oraz Krystynem Olszewskim – wydał tom prozy wspomnieniowej „Byliśmy w Oświęcimiu” (1946).
„Poezja Borowskiego z czasów monachijskich traci swój uniwersalny wymiar, jaki miała w debiutanckim zbiorze »Gdziekolwiek ziemia«” – ocenił prof. Sławomir Buryła, edytor krytycznego wydania dwóch tomów prozy Tadeusza Borowskiego, w eseju pt. „Tadeusz Borowski”, który można przeczytać na portalu Porta Polonica. „Opowiada o konkretnym czasie, o powojennej teraźniejszości. Jednym z jej wielkich tematów są Niemcy i niemieckość. Niemieckie miasta (tak jak i niemiecki krajobraz) nie przedstawiają dla poety żadnej wartości. Wzbudzają jedynie pragnienie zemsty, żądzę odpłaty, wyrównania krzywd, poczucie goryczy, iż niemieckich miast, krajobrazu, samych Niemców nie dotknęła fala zniszczenia w wystarczającym stopniu. »Jeszcze dziś, siedząc w Monachium, zżymam się, że jest ono tak mało zniszczone«. Podmiot wierszy monachijskich Borowskiego przesiąknięty jest nienawiścią do wszystkiego, co kojarzy się z Niemcami i niemieckością. Autor »Proszę państwa do gazu« nie umie patrzeć na Niemcy inaczej niż jako na kraj morderców, sadystów. Odmiennie niż proza, wiersze powstałe w Monachium zrównują Niemców i hitlerowców. Poezja jest bardziej drapieżna, prowokująca, agresywna niż proza – częściej i mocniej sięga po drwinę, sarkazm, ironię. Można odnieść wrażenie, jakby sam Borowski został zarażony »ideologią śmierci«” – napisał prof. Buryła.
„Jeden z najbardziej znanych wierszy z tego okresu nosi tytuł »Wieczór w Monachium«. Podmiot liryczny wchodzi w rolę mściciela. Jest opanowany obsesją mordowania niemieckich mężczyzn i gwałcenia niemieckich kobiet, zabijania niemieckich niemowląt. Niemieckie miasto w »Wieczorze w Monachium« jawi się jako bastion zbrodniarzy. Wszędzie wokoło czuć zapach dymów z krematoriów, a ulicami chodzą mordercy, którzy uniknęli kary. To ci sami, którzy nie tak dawno byli panami życia i śmierci – bestiami w ludzkiej skórze. Teraz udają dobrych, niewinnych Niemców. Oto perspektywa poety – wyrazista i stanowcza” – przypomniał.
Zdaniem prof. Buryły „można w poezji i prozie Borowskiego – tej powstałej podczas blisko dwuletniego pobytu w Niemczech – wyodrębnić trzy główne bloki tematyczne”. Są to rozprawa z nazizmem, Niemcami i niemieckością oraz rozliczenie z Polską i polskością. „W jego centrum znajduje się »Bitwa pod Grunwaldem« (opowiadanie to stało się podstawą do powstania znakomitego filmu Andrzeja Wajdy »Krajobraz po bitwie«). Pierwowzorem dla »Bitwy pod Grunwaldem« był »Pamiętnik z Freimannu« oraz poetycki reportaż »Koniec wojny«” – napisał.
„Trzeci wielki temat Borowskiego z okresu pobytu w Monachium stanowi obraz świata po wojnie (problem ten pojawia się już w »Bitwie pod Grunwaldem«). Nie znajdziemy u niego entuzjazmu, jaki ogarnął wówczas Europę kończącą najkrwawszy ze swoich konfliktów. W poezji i prozie Borowskiego wojna się nie skończyła. Dalej giną niewinni ludzie (jak Nina z »Bitwy pod Grunwaldem«, przypadkowo zabita przez amerykańskiego żołnierza). Wojna trwa też wciąż w ludzkiej psychice. Z jednej strony nie mogą się z niej otrząsnąć ofiary. Pamięć o potwornej zbrodni nie pozwala ocalonemu wrócić do życia. Ocalił on ciało, ale nie zdołał ocalić wiary w człowieka. Ofiary, które musiały przyjąć strategię postępowania swoich oprawców, by przeżyć obóz, noszą w sobie poczucie winy. Lager ich wewnętrznie zniszczył. Zasady życia, które przejęli w hitlerowskich obozach, w wolnym świecie wywołują w nich wyrzuty sumienia” – wyjaśnił prof. Buryła.
W czerwcu 1946 r. Tadeusz Borowski wrócił do kraju i rozpoczął przerwane studia, ale nigdy ich nie ukończył. Po powrocie Marii Rundo ze Szwecji wziął z nią ślub w grudniu 1946 r.
Po 1947 r. ukazały się „Pewien żołnierz”, „Pożegnanie z Marią”, „Kamienny świat”. Borowski wstąpił do Polskiej Partii Robotniczej, rok później wyjechał do Berlina, oficjalnie jako referent kulturalny Polskiego Biura Informacji Prasowej przy Misji Wojskowej, a naprawdę jako współpracownik wywiadu.
Po powrocie w 1949 r. stał się czołowym twórcą socrealizmu, choć tak naprawdę nie pisał w tym okresie niczego poza publicystyką. Borowski – jak twierdzi jego żona Maria – naprawdę uważał, że komunizm ulegnie przeobrażeniu. Mimo doświadczeń z dzieciństwa w Sowietach miał cały czas złudzenia co do Rosji.
Ze wspomnień przyjaciół wyłania się obraz drobnego, niewysokiego bruneta ze skłonnością do tycia, o nerwowym śmiechu. Był oczytany, gadatliwy, błyskotliwy i dowcipny, ale też napastliwy i prowokacyjny. Tadeusz Konwicki w „Kalendarzu i klepsydrze” wspomina „krępą, niewysoką postać Borowskiego, spodnie – pumpy ni to sportowe, ni to harcerskie, okrągłą skulastą twarz, niespokojne oczy szukające spokoju w raptownym, trochę celebrowanym śmiechu”. Ryszard Kapuściński zaś zapamiętał Borowskiego jako człowieka radosnego, pełnego entuzjazmu, na pewno nie kandydata na samobójcę. A jednak Borowski kilkukrotnie próbował się zabić, najczęściej w okresach powtarzających się u niego depresji.
26 czerwca 1951 r. urodziła się córka Borowskiego Małgorzata. 3 lipca już nie żył. Miał niespełna 29 lat. W przeddzień śmierci, jak wspomina żona, siedział u niej w klinice wyjątkowo długo. Nie był w najlepszym nastroju. Powiedział: „Jestem okropnie dwulicowy”. Ale zaraz potem zaczął opowiadać o dobrych nowinach – dostali przydział na nowe mieszkanie.
Pierwsza, oficjalna wersja brzmiała, że Borowski przypadkowo zatruł się gazem – prawdziwy komunista nie popełnia przecież samobójstwa. Jednak przyjaciele, jak Jerzy Pomianowski, nie mieli wątpliwości. Pytanie, jaki był bezpośredni powód, dla którego Tadeusz Borowski popełnił samobójstwo, pozostaje otwarte. Czy nie zrealizował swych ambicji pisarskich? Wypalił się? Przejrzał istotę systemu, w którego budowanie zaangażował się? Wiadomo, że w ostatnich miesiącach przed śmiercią zakochał się, myślał o rozstaniu z Marią. Jego śmierć do dziś pozostaje niewyjaśniona.
Przygotowując notkę biograficzną o sobie (do edycji wierszy w Anglii), Borowski pisał: „Szkic autobiograficzny? Cóż bym w nim napisał ponad to, co jest w przedmowie do mego tomiku (»Imiona nurtu«)? Czy to, że moi bliscy na piętnaście lat przed wojną zwiedzili gruntownie wszystkie więzienia i obozy północy i Azji? Że początek mego wychowania – to była szkoła sowiecka? Czy że na dobry ład nigdy nie miałem życia rodzinnego, bo albo Ojciec siedział pod Murmańskiem, albo Matka była na Syberii, albo ja byłem w internacie, czy w obozie? Że zostałem aresztowany… i widziałem śmierć miliona ludzi, dosłownie, a nie metaforycznie? Że nie chcę wracać, że walczę ze sobą i że poświęcę poezję dla miłości? Po cóż bym to pisał? Aby narażać jednych, a odstręczać drugich?”.
„W parę miesięcy po napisaniu tego portretu Bety dowiedziałem się o jego śmierci. Znaleziono go rano martwego w jego mieszkaniu w Warszawie. Kurek gazowej kuchenki był odkręcony, czuć było silny zapach ulatniającego się gazu. Ci, którzy obserwowali Betę w ostatnich miesiącach jego gorączkowej aktywności, byli zdania, że pomiędzy jego publicznymi wypowiedziami i możliwościami jego bystrego umysłu zachodził coraz większy konflikt; zachowywał się zbyt nerwowo, aby nie przypuszczać, że sam ten kontrast dostrzegał. Mówił zresztą często o samobójstwie Majakowskiego. W prasie ukazały się liczne artykuły pisane przez jego przyjaciół – pisarzy z Polski i wschodnich Niemiec. Trumnę okrytą czerwonym sztandarem spuszczono do grobu przy dźwiękach »Międzynarodówki«. Partia żegnała swego najbardziej obiecującego pisarza” – tak zakończył swój esej o Borowskim zatytułowany „Beta – czyli nieszczęśliwy kochanek” w „Zniewolonym umyśle” Czesław Miłosz.
„Pamięć o Auschwitz, ale i obraz świata po wyzwoleniu, nie pozwalają Borowskiemu wierzyć w odrodzenie Europy i kultury zachodniej. Nie pozwalają też dlatego, że Holokaust objawił przerażającą prawdę o ludzkiej naturze. Nie istnieją granice zbrodni. Jednak to nie w rozmiarach zbrodni tkwi najbardziej przerażająca wiedza o człowieku. Bardziej niepokoi to, że masową zbrodnię na narodach, które arbitralnie uznano za gorsze, można było dokonać w imię idei postępu, w imię lepszego świata. Pomagała w tym dziele współczesna technika, która miała przecież służyć jednostce i postępowi cywilizacyjnemu. Tym samym Borowski – długo przed Raulem Hilbergiem i Zygmuntem Baumanem – ukazuje świat, w którym zło jest częścią nowoczesnej cywilizacji” – podsumował swój esej prof. Sławomir Buryła.
źródło: PAP, Paweł Tomczyk