Aktualności

24.04.2014

"Tadeusz Różewicz był gigantem" - wspomnienia

Zmarłego dziś Tadeusza Różewicza wspominają przyjaciele i ludzie kultury:

Adam Pomorski, prezes Polskiego PEN Clubu:

Tadeusz Różewicz to ojciec założyciel nowoczesnej, współczesnej poezji polskiej, w kształcie, w jakim powstała po II wojnie światowej. Do dziś był jednym z punktów orientacyjnych na mapie polskiej poezji.
To bardzo skomplikowany światopogląd poetycki i filozoficzny, który wymaga uważnej obserwacji. Swego czasu zwróciłem uwagę na przyjaźń Tadeusza Różewicza z profesorem Mieczysławem Porębskim, czyli jednym z najwybitniejszych historyków sztuki nowoczesnej, m.in. specjalistą od kubizmu. Otóż wydaje się, że obaj panowie mieli specyficzne spojrzenie na historię, jakby były to kubistyczne, nakładające się perspektywy. Przełożenie tego na sztukę nowoczesną, kulturę, którą liczymy w sztukach wizualnych od kubizmu, to jest tradycja awangardy u Różewicza.
Jesteśmy świadomi też aspektów politycznych, egzystencjalnych, poetyk, jego wierszy, prozy i dramaturgii, która rewolucjonizowała polski teatr. Myślę, że to jest olbrzymie dzieło, które będzie rosło w historii polskiej literatury i jeszcze długo będzie oddziaływać na współczesną literaturę polską.
Tadeusz Różewicz był też dobrze znany na świecie. Na wschód i na zachód od Polski.


Kazimierz Kutz, który wyreżyserował m.in. sztuki Tadeusza Różewicza „Do piachu″ oraz „Kartotekę″:

Umarło światło, które towarzyszyło nam przez całe lata. Myślę, że jest to jedna z tych osób, dzięki której Polacy mogli być lepszymi, sprawniejszymi i prawdziwszymi obywatelami. Był poetą oryginalnym, głęboko związanym z losem pokolenia wojennego, które zostało zapisane w formie dramatycznej pod tytułem „Do piachu″. Pisał to przez 17 lat. Był jednym z nielicznych ludzi, których stać było, aby napisać prawdę. Ciężko za to płacił. 
Sztuka ta była zakazana, a ja sobie przyrzekłem, że jeżeli będzie taka możliwość, to zrobię ten spektakl. Gdy zostałem dyrektorem ośrodka krakowskiego, natychmiast wziąłem się za Różewicza. Sztuka ta zaistniała w formie spektaklu teatralnego. Ten tekst jest jednym z najważniejszych tekstów, jaki został napisany po wojnie. 
Tadeusz Różewicz był gigantem, nieprawdopodobnie głęboko wtopiony w losy tego obszaru geograficznego. Był mi bardzo bliski. Przeżywam jego odejście, jak śmierć kogoś najbliższego.


Adam Zagajewski, poeta, eseista i prozaik:

Dla mnie osobiście najciekawsza jest wczesna poezja Tadeusza Różewicza. To niezwykłe wiersze. On stworzył zupełnie nowy sposób mówienia o tragedii wojny.
Pozostał ważnym i wybitnym poetą, ale też pamiętam, że był częścią plejady poetów obok Miłosza, Szymborskiej, Herberta. Ci poeci dokonali dwóch niezwykłych rzeczy: dzięki nim polska poezja stała się znana na świecie i zmienili status poety w Polsce. Oni mówili o doświadczeniu historycznym, o rzeczach, z którymi każdy zetknął się w sposób na ogół przystępny. Przestali być artystami - pustelnikami, niekontaktującymi się ze światem. Nie przestali być artystami, ale stali się także komentatorami, brali udział w życiu publicznym. Pod tym względem Polska jest krajem wyjątkowym. Tadeusz Różewicz bardzo się do tego przyczynił.
Był mniej oryginalny w okresie socrealizmu, uległ trochę poetyce socrealizmu. Ale poza tym był niezależny. Lubił to podkreślać, nawet geograficznie, przez to, że nigdy nie zamieszkał w Warszawie, że uciekł z Krakowa i stworzył postać outsidera. Najwyraźniej dobrze się z tym czuł.
Mam poczucie, że to długie, udane życie artystyczne. Był obecny przez prawie 70 lat w polskiej literaturze i zawsze miał czytelników. To taki długodystansowiec, który potrafił przetrwać różne okresy i zawsze wchodząc do księgarni wiedziało się, że znajdzie się coś nowego Różewicza. 


Jan Englert, dyrektor artystyczny warszawskiego Teatru Narodowego i aktor, który występował m.in. w „Kartotece″, „Duszyczce″:

Ostatnie pięciolecie to dla polskiego teatru fala pożegnań tych, którzy tworzyli najwspanialsze lata w historii teatru w Polsce. Różewicz jest jednym z tych, którzy stawiali fundamenty literatury dramatycznej, na której budował swoją siłę teatr w Polsce. Sądzę, że gdyby był autorem innojęzycznym, byłby w tej chwili autorem światowej sławy i uczono by się o nim na całym świecie.
Dla nas jest to - obok Gombrowicza, Mrożka - na przełomie wieku XX i XXI najważniejszy autor tematyczny. Nadal gramy „Duszyczkę″ w Teatrze Narodowym, cieszę się, że została w repertuarze po odejściu Grzegorzewskiego, który był reżyserem wielu jego przedstawień. Będziemy nadal utrzymywali to przedstawienie w repertuarze, mimo że ma już 10 lat.
Każde takie odejście pozwala nam uświadomić sobie pewnego rodzaju pustynię, wyrwę, jaka zostaje po najwybitniejszych aktorach, reżyserach i dramaturgach, którzy odeszli w ostatnich pięciu, dziesięciu latach. Wyrwę nie do wypełnienia. Jest to kolejna niezwykła strata dla teatru. 


Tadeusz Drewnowski, literaturoznawca i krytyk literacki, przyjaciel Tadeusza Różewicza i autor książki „Walka o oddech. Bio-poetyka. O pisarstwie Tadeusza Różewicza″:

Poznaliśmy się w 1946 roku na spotkaniu młodych wówczas poetów i pisarzy. Spośród nich dwaj byli najwybitniejsi: Tadeusz Borowski i Tadeusz Różewicz. 
Tadeusz osiągnął kolosalne dzieło swego czasu. (...) Był poetą docenianym przez ilość publikacji, ilość czytelników. Jednocześnie był poetą wciąż dyskutowanym, ponieważ jego twórczość to był nowy typ poezji polskiej. Takie dzieła nie przechodzą gładko, zawsze mają swoich przeciwników. Ale Tadeusz cenił także swoich przeciwników. Wprowadzali go na tor dalszej twórczości. 
Jego śmierć to niepowetowana strata, był niezastąpionym człowiekiem. Przypuszczam, że wielu młodych to zrozumie i będzie w jakimś sensie próbowało kontynuować dzieło Tadeusza. To konieczność polskiej literatury. 
Wiadomość o jego śmierci jest zupełnie nieoczekiwana, byliśmy w stałym kontakcie telefonicznym. Dosłownie przed paroma dniami rozmawiałem z Tadeuszem, wybierał się do Konstancina, tam mieliśmy się spotkać. Nic nie zapowiadało tej katastrofy. 


Bogdan Zdrojewski, minister kultury:

Tadeusz Różewicz swoim odejściem zamyka XX wiek wielkiej polskiej literatury, w której mieliśmy wielkich noblistów jak Czesław Miłosz czy Wisława Szymborska, czy tak ważnych dla nas poetów jak Zbigniew Herbert. Żegnamy człowieka niezwykle wszechstronnego, niezwykle uzdolnionego, ważnego dla literatury nie tylko polskiej, ale i światowej. Tadeusz Różewicz niewątpliwie należał do tych, o których sam osobiście mówię noblista bez Nobla. To postać z tej najwyższej półki, osoba niezwykle dociekliwa, nieobojętna, baczny obserwator życia codziennego, społecznego i politycznego. 
Różewicz to prawdziwego zdarzenia patriota, żołnierz Armii Krajowej, uczestniczący w walkach partyzanckich. Doznał także wielu krzywd, bo na Różewicza urządzano nagonki. Zdarzały się długie okresy życia w biedzie, a jego zmieniająca się poezja była źródłem fascynacji, ale i czasowych odrzuceń. Natomiast niewątpliwie był zawsze wierny sobie, własnym obserwacjom i jednocześnie głęboko przekonany o konieczności walki o pryncypialne, ale najprostsze wartości: życzliwość dnia codziennego, nieobojętność wobec losów innych.
Tadeusza Różewicza wspominam przede wszystkim przez pryzmat jego telefonów, które do mnie docierały pomiędzy godz. 6 a 7 z minutami. Dzwonił i mówił np. panie prezydencie - byłem wtedy prezydentem Wrocławia - śmietniki nie są opróżnione, a o tej porze dawno były opróżniane. Kolejnego dnia dzwonił i mówił, że na jego uliczce ruch jest za duży, parkuje za dużo samochodów, dobrze byłoby wprowadzić ruch jednokierunkowy. Kiedy podejmowałem decyzję o wprowadzeniu ruchu jednokierunkowego, po paru dniach dzwonił i mówił, że dziękuje za tę decyzję, ale ma jedną obserwację: że ten ruch jednokierunkowy powinien pozostać, ale być skierowany w drugą stronę.      
Za każdym razem mnie zaskakiwał. Kiedyś dzwoni i pyta, czy wiem, że dziś jest Międzynarodowy Dzień Poezji. Zakłopotany powiedziałem, że nie wiem. Powiedział, że też nie wiedział, że to dziś i nie wie z czego to wynika. Otworzył więc okno, wyjrzał na zewnątrz, a tam... zwykła proza. 
Te telefony do mnie teraz powracają i przypominają człowieka, który miał zdolność obserwacji i te nawet najprostsze obserwacje umiejętnie przekazywał z dozą dystansu do siebie i do świata. Dystansu, w którym było wiele empatii i nadzwyczajnej wrażliwości.
Nie lubił tłumów. Uwielbiał rozmawiać w maleńkich grupach, najczęściej z jedną osobą, to sprawiało mu satysfakcję. Podkreślał, że intymność rozmowy daje szansę rzeczywistej wymiany myśli. Umykał i uciekał od każdego splendoru. Jeszcze kilka lat temu pojawił się wniosek, aby nadać mu Order Orła Białego. Jakimś cudem się o tym dowiedział, natychmiast do mnie zadzwonił i powiedział, by absolutnie nie kłopotać go tym zaszczytem. Mówił, że jest bardzo wdzięczny, ale byłby to dla niego kłopot. Tak było za każdym razem. Z trudem wręczyłem mu Złotą Glorię Artis. Zgodził się pod warunkiem, że będzie to w domu, bez mediów i że nikt o tym nie będzie wiedział. Kiedy w latach 70. wnioskowano o Nobla dla Tadeusza Różewicza, to o niego nie zabiegał, nie interesował się tym. Właściwie miałem wrażenie, że podchodził do tego podobnie jak Wisława Szymborska, która  dzieliła czas na ten do „tragedii noblowskiej″ i po „tragedii noblowskiej″. Skromność Różewicza była nadzwyczajna.     
Raz rozmawiałem z Różewiczem o moich egzaminach do szkoły wyższej na pedagogikę. Powiedziałem mu, że zabrakło mi punktów by się dostać na te studia ze względu na za słabą znajomość jego poezji. Zapytał o co byłem pytany. Powiedziałem, że o wiersz „Róża″, stwierdził, że sam tego wiersza nie pamięta i jak można wciskać młodym ludziom takie rzeczy. Stwierdził, że lepiej bym się zapoznał z innymi elementami jego twórczości i podał kilka przykładów. Od tego momentu byłem już bardzo dobrym znawcą twórczości Tadeusza Różewicza. 
Zostanie pochowany w Karpaczu na cmentarzu ewangelickim. Chciał być tam pochowany i mówił, że bardzo mu zależy, aby być w górach, aby być bliżej nieba, aby mu nie przeszkadzano, aby nie było nadmiernego rozgłosu. 


Artur Burszta, właściciel i redaktor naczelny wydawnictwa Biuro Literackie, dyrektor festiwalu literackiego "Port Wrocław":

Tadeusz Różewicz związany był z Biurem Literackim od 2007 roku. Powierzył nam osiem swoich ostatnich książek. Kolejno ukazywały się: „nauka chodzenia″ (2007), „Kup kota w worku (work in progress)″ (2008), „Wycieczka do muzeum″ (2010), „Margines, ale...″, „Historia pięciu wierszy″ (2011), „Kartoteka: reprint″ (2011), „Wbrew sobie″ (2012) i „to i owo″ (2012).
W 2008 roku autor osobiście pojawił się w Porcie Literackim, by odebrać nagrodę Silesiusa za całokształt. W 2011 roku z okazji 90. urodzin poety podczas Portu Literackiego przygotowaliśmy blok wydarzeń poświęconych Mistrzowi. Powstało kilkanaście filmowych etiud w konkursie „Nakręć wiersz″. Zaprezentowany został też film „Dorzecze Różewicza″, jaki nakręciliśmy wspólnie z Jolantą Kowalską. Kilkunastu polskich poetów, m.in. Wojciech Bonowicz, Tadeusz Dąbrowski, Janusz Drzewucki, Piotr Matywiecki, Marcin Sendecki, Dariusz Sośnicki, Andrzej Sosnowski, Leszek Szaruga i Bohdan Zadura opowiadają o tym, co zawdzięczają twórczości wrocławskiego poety i jak interpretują jego twórczość, określając jednocześnie miejsce oraz rolę poety w literaturze polskiej i światowej. Filmowi towarzyszyła antologia pod takim samym tytułem z  wybranymi wierszami poety i komentarzamiwspomnianych pisarzy.
Znamienna była także dyskusja pod tytułem „Czy Nobel zasłużył na Różewicza″. Ten najważniejszy ze współczesnych polskich twórców, autor dramatów wystawianych na całym świecie, którego poetycka twórczość przetłumaczona została na wszystkie najważniejsze literackie języki świata, nigdy tej nagrody nie otrzymał.
Podczas jednej z wizyt w naszej redakcji opowiadał mi, jak będąc na jednym z festiwali - bodaj w Ameryce Łacińskiej - jechał w dniu ogłaszania kolejnego laureata autobusem wspólnie z kilkoma potencjalnymi kandydatami do Nobla. Nie byłem pewien, czy uwzględniał siebie w tej grupie. Głupio było mi o to zapytać. Dla mnie oczywistym było, że ta nagroda spośród wszystkich polskich pisarzy tworzących w drugiej połowie ubiegłego wieku właśnie jemu najbardziej się należy.
Był i zapewne pozostanie najbardziej rozpoznawalnym autorem wydającym książki w Biurze Literackim. Wraz z jego śmiercią coś się dla nas wszystkich bezpowrotnie kończy. Literatura polska i literacki Wrocław na nowo będą musiały określić swoją tożsamość.

Prof. Jacek Łukasiewicz, przewodniczący jury Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius, poeta i krytyk literacki:

Tadeusz Różewicz był największym z żyjących poetów i pisarzy polskich. Był również znakomitym dramaturgiem. Różewicz zmienił polską poezję, stworzył jej nowy typ, co jest widoczne już w pierwszym jego tomie „Niepokój″. Z biegiem lat obserwowaliśmy również, jak zyskuje na znaczeniu jego proza.
Twórczość Różewicza bardzo silnie zapisała się w historii polskiej literatury. Wielu młodych poetów po nią sięga, często też nie uświadamiając sobie, że inspirują się Różewiczem. Dlatego nie mieliśmy cienia wątpliwości, kto powinien otrzymać w pierwszej edycji Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius, wyróżnienie za całokształt twórczości.
Tadeusz Różewicz pisał do samego końca. Jeszcze niedawno rozmawialiśmy, obiecując sobie spotkanie, gdy tylko Tadeusz poczuje się lepiej.


Prof. Jan Miodek, językoznawca: 

Odszedł od nas prawdziwy ambasador polszczyzny. Podkreślam świadomie słowo ambasador, ponieważ gdy z moim kolegą językoznawcą Andrzejem Markowskim wręczaliśmy Tadeuszowi Różewiczowi w jego mieszkaniu tytuł ambasadora polszczyzny, byliśmy przekonani, że jak mało kto właśnie ten poeta jest ambasadorem naszego języka, Polski i Wrocławia.
Odszedł od nas największy z wielkich światowych twórców. Dla mnie jako językoznawcy szczególnie godny podkreślenia jest jego stylistyczny ideał zawarty w imperatywie, by przekazać maksimum treści w minimalnej liczbie słów.
Filozoficzna i egzystencjalna głębia obecna w poezji Różewicza ma charakter uniwersalny. Dzięki temu jego twórczość ma uniwersalny wymiar i trafia do odbiorców z całego świata.


Małgorzata Nycz, redaktor naczelna Wydawnictwa Literackiego:

Tadeusz Różewicz był związany z Wydawnictwem Literackim od początku działalności oficyny. Ostatni jego telefon z życzeniami świątecznymi odebraliśmy w środę, przed świętami, był jak zwykle w półżartobliwym nastroju. Taki miał stosunek do siebie i życia: serdeczny, ale i zdystansowany.
Napisał tysiące wierszy, był też dramatopisarzem i prozaikiem. Miał ogromne archiwum korespondencji z najważniejszymi polskimi pisarzami XX wieku. Jednak bardzo ostrożnie podchodził do ich publikacji. Miał dość specyficzny, jak na dzisiejsze czasy stosunek do literatury autobiograficznej, do wspomnień i osobistych zapisków, był szalenie dyskretny i ostrożny. Przyjaźń z WL spowodowała chyba, że Krzysztofowi Lisowskiemu udało się opracować korespondencję Różewicza z Zofią i Jerzym Nowosielskimi. Z upływem lat coraz bardziej brakowało mu Krakowa i przyjaciół, którzy powoli odchodzili.     
Różewicz dokonał czegoś niezwykłego. Mając tyle lat i przy tak zmieniającej się cywilizacji starał się wejść w XXI wiek. Podejmował próby zmiany wersji nawet swoich kanonicznych utworów. Ciekawie i trafnie wpisywało się to w dzisiejszy sposób komunikowania z czytelnikiem. 
Cała jego twórczość jest świadectwem doświadczeń historycznych: od II wojny, Holokaustu do współczesnych niepokojów człowieka. To mocowanie się z życiowym doświadczeniem obejmowało i twórczość poetycką i dramatopisarstwo. Różewicz jest „opowiadaczem″ historii XX wieku. Posługiwał się humorem i ironią, bo uważał, że inaczej nie można pewnych rzeczy opowiedzieć. Wciąż szukał sposobu, by przekazać własne doświadczenia. Był wielkim kreatorem, jeśli chodzi o język i sposób literackiego opisu.
Należał do pisarzy, którzy sami wytyczali sobie drogi i kierunki. Z jednej strony był świadkiem wielkiej historii, z drugiej strony pytany o ludzkie problemy i relacje potrafił natychmiast rzecz spuentować. Otworzyć jednym lub dwoma zdaniami nową perspektywę. Miał ogromne doświadczenie i wrażliwość życiową.

Prof. Piotr Śliwiński z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, kurator festiwalu „Poznań Poetów″:

Bardzo ważna w poezji Różewicza była trauma wczesnych lat młodości i okupacji. To, co widział w czasie wojny i czego doświadczył bardzo mocno na niego wpłynęło. Jego zdaniem człowiek w czasie wojny odsłonił groźną twarz, która nigdy nie zginęła sprzed jego oczu.
Jego poezja była wielką moralistyką, którą czasami pochopnie i niezrozumiale kojarzono z nihilizmem. Oskarżano go o demoralizowanie czytelnika. Różewicz opowiadał nie za pomocą zaklęć, wielkich słów czy skandowania wartości - przypomniał natomiast człowiekowi, że musi uważać na swoją naturę, bo to co wydarzyło się w czasie wojny może się powtórzyć. Człowiek lubi wielkie słowa, ale nimi się nie kieruje i Różewicz to wiedział.
Był poetą, który był w wielkim sporze z kulturą masową, nie poprzez elitaryzm czy arystokratyzm. On nie był wybrednym estetą. Często brudził się trywialnością. Kultura masowa, według niego, wytwarzała wzorce i pozory, to była i jest jej największa wina w oczach Różewicza.
Przeżył 93 lata, miał za sobą długie życie, ale jego poezja ma przed sobą jeszcze mnóstwo życia. Do samego końca było w niej dużo buntowniczej młodości i energii.

(PAP)