Literatura
Opowiadania z zabitego miasteczka
Twórczość Kalmana Segala (1917-1980), polsko-żydowskiego (piszącego również w jidysz) prozaika, poety, publicysty i dziennikarza radiowego, wydaje się dziś zapomniana. Zepchnięcie pisarza w obszar niepamięci nie jest jednak wynikiem zmieniających się czytelniczych mód, ale ma swoje źródło w jego biografii: podjętej w 1969 decyzji o emigracji do Izraela. Była ona najzupełniej zrozumiała w momencie, kiedy nie umilkły jeszcze echa antysemickiej kampanii z 1968, wymierzonej w osoby pochodzenia żydowskiego. Niemniej wyjazd z Polski skazywał Segala na zupełne usunięcie z życia publicznego (pozbawiono go członkostwa ZLP), a jego nazwisko miało być odtąd na indeksie. Jedno z rozporządzeń cenzury wydanych w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku wyraźnie precyzowało, że informacje o pisarzu – podobnie jak np. o Leopoldzie Tyrmandzie czy Marianie Hemarze – mogą pojawiać się wyłącznie w publikacjach ściśle naukowych.
Publikacja wysmakowanej edytorsko reedycji zbioru Opowiadania z zabitego miasteczka (pierwodruk 1956), wzbogaconej o reprodukcje obrazów Leona Getza, to dobry krok na drodze do przywrócenia literackiemu obiegowi dorobku autora, którego próżno szukać w popularnych opracowaniach słownikowych bądź encyklopedycznych (Segal opublikował – w co dziś trudno uwierzyć – aż 18 tomów prozy w języku polskim). Tytułowy motyw miasteczka, sztetl, należy z pewnością do jednych z najbardziej popularnych w literaturze polsko-żydowskiej. Międzywojenna poezja (np. Stefan Pomer czy Maurycy Szymel) chętnie po niego sięgała, kreując charakterystyczną topografię miejsca, którego stałymi punktami były przede wszystkim rynek, bóżnica, zapyziała uliczka, szynk, kirkut. Sztetl pozostawało anonimowe i stanowiło symbol uniwersalnej przestrzeni w żydowskiej biografii. Segal wprawdzie odwołuje się do tej tradycji (miasteczko jest u niego Miasteczkiem), ale zarazem przyjmuje odmienny punkt widzenia.
Ma rację Magdalena Ruta, znawczyni twórczości pisarza i autorka przedmowy do wznowionego zbioru, że wspomnieniu przeszłości nadaje on wymiar świadectwa, mówi bowiem o świecie unicestwionym podczas Shoah. Pytanie brzmi, jak o tym mówi? Życie w sztetl, odtworzone z pietyzmem realisty oraz pełną łagodnej satyry i ironii czułością dla żydowskiej tradycji (przywołującej jidysz jako język Miasteczka i charakterystyczne postaci, np. chasydów), przedstawione zostało z perspektywy zachodzących w międzywojniu przemian społecznych. Wizja stworzenia nowej rzeczywistości, inspirowana ideologią komunistyczną, bliska jest nie tylko bohaterom, ale też samemu pisarzowi. Emancypacyjne dążenia bohaterów, dalekich już od tradycji przodków, budzą tu wyraźną sympatię (jak w utworze tytułowym czy w opowiadaniu Pomarańcze). Niekiedy są po prostu pragnieniem wyjścia poza ścisłe ramy odziedziczonej kultury oraz religii i przyjmują postać poznawczego imperatywu: „ – Pójdziemy do świata… Pójdziemy do ludzi…” (Josełe). Na szczęście tylko w jednym przypadku – opisującym lata tużpowojenne Powrocie Józka Cytrona – pisarzowi nie udało się uniknąć jawnej deklaratywności i widocznego zadłużenia w socrealistycznej poetyce (ze znamienną dla niej frazeologią i motywami, np. społecznego pasożyta).
W pozostałych bowiem przypadkach dochodzi do głosu – jak to trafnie ujmuje Magdalena Ruta – „poczucie winy ocalonego, który przeżył najbliższych”. Już tytuł zbioru jest wymowny, ponieważ metaforyzuje doświadczenie kresu, katastrofy wywołanej wojenną hekatombą. Piekło Zagłady u Segala jest zawsze tragedią jednostek, konkretnych osób, jakby pisarz chciał w ten sposób przywrócić tożsamość tym, którzy zostali jej bestialsko pozbawieni. Wśród wielu ofiar odnajdziemy żydowską Mater Dolorosa (nawiązujące do konwencji literatury obozowej opowiadanie Jaskry), ale też szaleńca, który – jak to meszugener – wydając się przeczuwać to, co nadejdzie, rysuje Hitlera, wiszącego na otoczonej stosem czaszek szubienicy. Finał utworu jest tragiczny: „Strzał hitlerowca, wymierzony w ciemię, nie był celny. Sender broczył krwią, ale jego twarz nie zmieniła się w godzinie śmierci. Była nadal dobrotliwa i melancholijna” (Głupi Sender).
Opowiadania z zabitego miasteczka Kalmana Segala należą z pewnością do tej konstelacji utworów w literaturze polskiej, która na fali politycznej odwilży 1956 roku wprowadzała istotny nurt do rodzimej kultury. Może nie mają rangi tak doniosłego dzieła, jakim jest ocalająca pamięć o zgładzonym narodzie żydowskim powieść Głosy w ciemności Juliana Stryjkowskiego, ale stanowią ważne świadectwo zapomnianego dziś pisarza.
- Karol Alichnowicz