Literatura

2017
Krzysztof Masłoń

W pisarskim czyśćcu

Opowieści biograficzne Książka Krzysztofa Masłonia W pisarskim czyśćcu. Sylwetki dwudziestowiecznych pisarzy stanowi kontynuację tomu opublikowanego przez krytyka w 2015 r. – Od glorii do infamii. O ile w poprzednim zbiorze szkiców biograficznych znalazły się portrety wielu twórców emigracyjnych (m. in. J. Lechonia, J. Mackiewicza, J. Łobodowskiego, G. Herlinga-Grudzińskiego), o tyle w najnowszym przybliżone zostały wizerunki głównie krajowych autorów. Kogóż tu nie ma! Bohaterami trzydziestu dwóch napisanych ze swadą rozdziałów są Tadeusz Konwicki i Wisława Szymborska, Zbigniew Herbert i Tadeusz Różewicz, Edward Stachura i Marian Brandys, ale też Andrzej Trzebiński i Tadeusz Gajcy, Tadeusz Borowski i Tadeusz Bujnicki, Leon Kruczkowski i Antoni Słonimski… Najczęściej, na półmetku, trafiali do czyśćca – zauważa we wstępie krytyk i w ich pogmatwanych lub tragicznych biografiach szuka przyczyn tego zjawiska. Jak rozumieć tytułową metaforę? Masłoń w ten sposób wydaje się określać swoiste miejsce w społecznej świadomości, które przypadło w udziale zaprezentowanym w książce pisarzom. O wszystkim przesądzały, jak zawsze, historia i życiowe wybory. Jedni układali się z nową władzą po 1945 r. (np. niezwykle popularni w PRL-u R. Bratny czy W. Żukrowski), inni nonkonformistycznie odrzucali jej powaby (np. katolicki poeta W. Bąk). Kilku zabrała wojenna zawierucha (np. Trzebińskiego, Gajcego), niektórym darowała życie, skazując na kondycję emigranta (np. M. Hemarowi, M. Grydzewskiemu). Paru w geście ostatecznej rozpaczy podniosło na siebie wcześnie rękę (np. Borowski, Stachura), chociaż na taką śmierć zdecydowali się też sędziwi (J. Krasiński). Wzór ich losu układał się różnie, a jednak w opinii krytyka trafili do „czyśćca”. Cóż, wielu miało coś na sumieniu, niewielu zaś sumienie zachowało w pełni czyste. Wyjątek czyni Masłoń zaledwie dla kilku twórców (szczególnie dla J. Krasińskiego, M. Nowakowskiego, J. M. Rymkiewicza), ale i w tym przypadku nie ma raczej mowy o gloryfikacji (zauważa choćby u autora Kinderszenen pewien brak konsekwencji w ocenie sensu powstania warszawskiego). Rozczaruje się jednak ten, kto sięgnie po omawianą książkę, aby odnaleźć w niej rodzaj kalendarium życia i twórczości lub biografii dokumentalnej sensu stricto, mimo że krytyk powołuje się bardzo często na liczne źródła i wiarygodnych świadków epoki. Przyjęta przez Masłonia konwencja tego nie wymaga, zwłaszcza że korzysta on z przysługującego mu prawa do polemiki z utrwalonymi w historii literatury i społecznej wyobraźni wizerunkami znanych twórców. Koncentruje się bowiem na tym, co mogło zaprowadzić (ale nie musiało) bohaterów jego szkiców do wskazanego w tytule miejsca. W konsekwencji sylwetki dwudziestowiecznych pisarzy charakteryzują się subiektywizmem ujęcia, mogą prowokować do dyskusji (warto by się np. pospierać o ocenę poezji St. Barańczaka i kilka innych kwestii), bo nie każdy zapewne przekona się do zaproponowanych przez autora W pisarskim czyśćcu interpretacji biografii i iście publicystycznego temperamentu w niektórych partiach książki. Krytyk powraca zatem w jakimś sensie do niegdyś stawianego pytania o „sporne” i „bezsporne” postaci polskiej literatury współczesnej. Pytania, które zostało tylko w pewnej mierze rozstrzygnięte. Jest jeszcze inny powód tej literackiej wyprawy: Kiedy po 1989 roku pisarze młodszego pokolenia, wzorem poprzedników, postanowili zrzucić płaszcz Konrada, okazało się, że nie mają nic do powiedzenia. Widzimy to dziś nadto wyraźnie. Dlatego namawiam do odkurzenia książek z minionej epoki. Bez wątpienia śmiały to osąd, ale takich w książce Masłonia nie brakuje. Dla jednych będzie się nią wpisywał w tradycję niebudzącego entuzjazmu „odbrązawiania” życiorysów osób publicznych, dla innych poszukiwania prawdy o XX wieku odzwierciedlonej w ich biografiach.

Karol Alichnowicz