Literatura

2019
Yoko Ogawa

Ukochane równanie profesora

Yoko Ogawa, autorka książki, to japońska pisarka, która od 1988 roku, kiedy zadebiutowała, opublikowała ponad 40 utworów. Jest laureatką wielu nagród literackich w Kraju Kwitnącej Wiśni, m.in. nagrody Akutagawy, Yomiuri i nagrody im. Tanizakiego. Jej książki tłumaczone są na wiele języków, m.in. angielski, francuski, niemiecki i włoski. Inny japoński pisarz – Kenzaburo Oe – tak wypowiedział się o jej twórczości: „Yoko Ogawa jest w stanie wyrazić najbardziej subtelne działania ludzkiej psychologii w prozie, która jest delikatna, ale przenikliwa”. Czy tak jest naprawdę, możemy przekonać się, czytając jej powieść „Ukochane równanie profesora” w tłumaczeniu na język polski autorstwa Anny Horikoshi.

Tytułowy profesor nie ma imienia i nazwiska. Jest starszym panem, któremu doskwierają problemy z pamięcią. Utracił ją prawie dwadzieścia lat wcześniej w wyniku poważnego urazu mózgu, którego doznał w wypadku samochodowym. Pamięta wszystko sprzed tego zdarzenia, jednak nie ma żadnych nowszych wspomnień. Potrafi powtórzyć twierdzenie, które sam wymyślił trzydzieści lat wcześniej, ale nie wie, co robił wczoraj. Zapamiętuje tylko przez osiemdziesiąt minut, a potem wszystko bezpowrotnie zapomina. W marcu 1992 roku w jego domu pojawia się kolejna, tym razem zaledwie trzydziestoletnia gosposia. Zatrudniona jako kolejna, po często zwalnianych pomocach domowych, liczy się z tym, że będą pewne problemy, lecz rzeczywistość przerośnie jej wyobrażenia. To gosposia nazwie profesora „Profesorem”, jeszcze nic o nim nie wiedząc. Trafia w sedno, gdyż w przeszłości był on wybitnym naukowcem. Sama do końca pozostanie po prostu gosposią, co Profesor zanotuje sobie na karteczce przypiętej do marynarki, a mimo to często będzie ją witał jak nową, obcą osobę. Karteczek Profesor przyczepiał bez liku. „Miał je na kołnierzyku, mankietach rękawów, kieszeniach, połach marynarki, na pasku od spodni i w dziurkach na guziki, wszędzie, gdzie tylko można było sobie wyobrazić (…) Niektóre kartki, wytargane ręcznie miały poszarpane brzegi, inne zdążyły zżółknąć ze starości (…)”. Zapewne było to osobliwością, jednak gosposia tak tego nie postrzega. Nie dziwi się też powtarzającym się pytaniom o numer buta, telefonu, datę urodzenia. Uważnie obserwuje Profesora, jego przyzwyczajenia, poznaje dom – wszystko po to, by jak najlepiej sprostać swojej roli. Szybko dostrzega, że Profesor żyje w świecie liczb, całymi godzinami rozwiązując skomplikowane równania matematyczne. Rozmowę z gosposią też kierował na liczby, były one dla niego płaszczem ochronnym, środkiem porozumiewania się z innymi, nawiązywania kontaktu z ludźmi.

Czy porozumienie między gosposią a Profesorem jest możliwe? Wszak tych dwoje bohaterów dzieli wszystko: wiek, pochodzenie, wykształcenie, status społeczny i majątkowy. A jednak. Dobra wola obu stron sprawia, że zawiązuje się między nimi niezwykła więź i przyjaźń, a wspólne chwile sprawiają radość obu stronom. Gosposię z czasem pochłania magia liczb, studiuje ona skomplikowane problemy, równania, dowody, twierdzenia, zaczyna postrzegać Profesora przez pryzmat matematyki, a to ją do niego bardzo zbliża. Okazuje się, że komunikacja między tak różnymi ludźmi jest możliwa, jeśli oni wykażą się wrażliwością, empatią, pragnieniem zbliżenia się do drugiej osoby. Kiedy w domu Profesora zacznie bywać syn gosposi, który zyska imię Pierwiastek, wspólne dni zaczną przypominać klasyczny scenariusz życia rodzinnego. Obecność Pierwiastka sprawi, że odsłoni się nowe oblicze Profesora. Nie chcę jednak zdradzać więcej z treści książki. Warto, by każdy zgłębił ją samodzielnie. Dostarczy na pewno wielu emocji i pozytywnych wzruszeń.

Powieść ta bowiem jest o nas samych. Nieosadzona szczególnie w japońskich realiach może być z łatwością odczytywana również przez mieszkańca dowolnego europejskiego kraju. Jest lekturą o pamięci, stracie, budowaniu relacji z drugim, całkowicie obcym człowiekiem, o bezwarunkowej przyjaźni, naukowej pasji i jej ocalającej sile, wreszcie – o matematyce i jej pięknie. Tak, matematyka jest bohaterką tej książki, pojawia się w „Ulubionym równaniu …” jak poezja, czyste piękno, dzieło Boga, którym każdy może się zachwycić. Kiedy czytamy słowa Profesora: „Prawdziwy dowód jest lity jak skała i giętki jak guma i nie ma w tym żadnej sprzeczności, jest za to harmonia (…) Matematyka jest jak gwiazdy, nie da się wyjaśnić jej piękna” albo: „Bóg istnieje – bo w matematyce nie ma sprzeczności.”, czujemy, że możemy pokochać królową nauk, nawet jeśli do tej pory nastręczała nam pewnych trudności. Z przyjemnością poznajemy liczby zaprzyjaźnione, bliźniacze, doskonałe, deficytowe, obfite, trójkątne, eleganckie…

Z przyjemnością czytamy całą powieść. Jest ona bezpretensjonalna, minimalistyczna, utrzymana w prostym, niemalże ascetycznym stylu, tak typowym dla wielu japońskich twórców, jednocześnie zawiera w sobie bogaty ładunek emocjonalny. Fakt, że występuje w niej niewielu bohaterów oraz to ,że pozostają oni bezimienni sprawia, że łatwo jest odczytać uniwersalizm postaci i ich historii. W Japonii „Ukochane równanie…” ukazało się w 2003 roku i do tej pory nie słabnie jego popularność a sprzedaż osiągnęła kilka milionów egzemplarzy. Moim zdaniem, warto ją polecić także polskim czytelnikom. Osobiście będę wyczekiwać tłumaczenia kolejnych książek Yoko Ogawy, które, mam nadzieję, wkrótce się pojawią. Autorka skradła moje serce i poruszyła głębokie pokłady pozytywnych emocji.  

Wiesława Richert, DKK przy Miejskiej Bibliotece Publicznej w Świeciu