Literatura

2018

JA DE

Tom debiutancki, wielowątkowy, niezwykle mocny, mieszczący wiersze i krótkie poetyckie prozy pisane przez ponad dekadę. Od samego początku sugeruje, że autorka ma zamiar chadzać własnymi drogami. Owe drogi bardzo często powadzą na Wschód – ukraiński, wołyński, poleski. Niekiedy po prostu – na przygraniczną polską prowincję. A i w Lublinie wschodnie echa słyszy jeszcze całkiem wyraźnie. Bliższe czy dalsze podróże mają dla poetki przede wszystkim wymiar egzystencjalno-poznawczy, bo od sentymentalnej turystyki stroni. Wyjazdy nad Doniec uważa za okazję do skonfrontowania się z fantazmatami dawnych, dotąd należycie nie pożegnanych, dokumentowanych na coraz bardziej nowoczesne sposoby, tragedii (por. Matka Boska Wołyńska). Ujawniają one także współczesne skażenie Wschodu rozmaitymi rodzajami zła, spychającego jego mieszkańców na krawędź ciemnej przepaści, w śmierć. Realną niby odgłos grudy rzucanej na wieko trumny (zob. Na zwykłych pogrzebach). Bowiem tam, gdzie pojawiają się ostateczności, brak nadziei na nadzieję. Jej refleks może przebłysnąć w miejscach, co nie popadły jeszcze w moc dziejowego fatalizmu; więc nie w Donbasie, ale w galicyjskim ongiś Lwowie, który, jeśli wierzyć myśli Stanisława Vincenza przytoczonej jako motto do wiersza Ciastko z wróżbą, jest osobnym stanem umysłu, jakąś potencją, niespodzianką szczęśliwszą niźli te, którą tworzy wiele innych przestrzeni, często pamiętnych groźną egzotyką. Wypada jednakże podkreślić, że daleka od wszelakich idealizacji poetka, zauważa, iż agresja, tendencja do bratobójstwa, stanowi immanentną cechę świata tego. Wspomniana w wierszu Nie piszę Strefa Gazy może się symbolicznie rozciągać poza swoje geograficzne granice, o czym autorka informuje nas „po męsku”, w sposób ścisły, nie pozostawiający żadnych wątpliwości. Zresztą, zauważmy nieco dygresyjnie, poezja Aleksandry Zińczuk nie spełnia warunków pozwalających zaklasyfikować ją do określonego nurtu, powiązać z jakąkolwiek opisaną już dykcją, że o stereotypie poezji kobiecej nie wspomnę. Po pograniczu kultur i narodów, języków i człowieczych, losów porusza się poetka z wielkim wyczuciem. Waży wrażenia. Jak sama powiada – jej podróżom towarzyszy wożenie słów. Aczkolwiek zawsze zajmuje ją stojące za słowem konkretne doświadczenie. Z abstrakcjami obchodzi się bardzo ostrożnie. Deklaruje przy tym nieufność wobec świadectw mistyków (Stajenny mistycyzm). Traktuje je podejrzliwie uważając za sprzeczne z cenioną przez nią postawą moralnego opanowania i emocjonalnej równowagi: „boski to chyba atrybut trzymać się ludzko w ryzach” – zauważa. Stwierdzenie to, zwłaszcza w świetle wiersza zadany, diagnozującego kres wyobraźni religijnej oraz rozpad wielkich narracji, nabiera szczególnego znaczenia. Staje się podstawowym postulatem i naczelnym kryterium oceny postępowania „ja” z zasady, mało heroicznego przeciętniaka, aż nazbyt skorego do zdawkowego uspokajania sumienia, poruszającego się w rzeczywistości rozmienionej na drobne (Nie uczyniony ręką ludzką). Jest ono raczej podnajemcą życia niż jego pełnoprawnym mieszkańcem, zmuszone godzić się na rozmaite przypadłości swego istnienia, na daremność międzyludzkich interakcji, których nie da się już ożywić ni wywołać przy zastosowaniu mitycznego wzorca (zob. Orfeusz i menady). Natomiast szanse budowania związków od podstaw, wobec braku odpowiedniej przestrzeni życiowej (por. M-2 czyli (no) more love poems) mówiąca tu postać uważa za wątłe. Pesymistyczne rozpoznania debiutantki nie idą jednak w parze z sądami o stanie języka, co oparł się degradacji i pozostał medium zdolnym wypowiedzieć, miłość (Nad językiem. Z rozmów niedokończonych), pięknie opowiadać o przyjaźniach (W wieczornym atlasie) albo upomnieć się o istnienie bardziej autentyczne, zakotwiczone w wypowiadanym z czułością imieniu (Genius loci). 

Aleksandra Zińczuk wypracowała charakterystyczną, własną stylistykę. Doceńmy też jej umiejętność starannego prowadzenia lirycznego monologu. Rad byłbym, gdyby gremia przyznające nagrody za debiut zechciały wziąć pod uwagę jej kandydaturę. 

Piotr W. Lorkowski

TOWARZYSTWO PRZYJACIÓŁ SOPOTU
Sopot, maja 2018
210 x 140
40 stron
ISBN: 978-83-65662-23-1