Aktualności

05.12.2018

Rejmer, Drenda, Zawada. Poznaliśmy nominowanych do Paszportów „Polityki”

Ósmego stycznia poznamy laureatów 26. edycji Paszportów „Polityki”. Wczoraj ogłoszono nominacje do nagrody. W kategorii Literatura uzyskali je Małgorzata Rejmer, Olga Drenda i Łukasz Zawada.

Oprócz nominowanych wśród twórców zgłoszonych do nagrody znaleźli się także: Daniel Chmielewski, Wojciech Engelking, Dariusz Gzyra, Olga Hund, Justyna Kopińska, Rafał Księżyk, Wojciech Miłoszewski, Joanna Ostrowska, Patrycja Pustkowiak, Agata Pyzik, Katarzyna Surmiak-Domańska, Grzegorz Uzdański, Katarzyna Wiśniewska, Ilona Wiśniewska.

Poniże prezentujemy sylwetki nominowanych:

Małgorzata Rejmer
Po raz drugi nominowana do Paszportu POLITYKI. Pierwszą nominację otrzymała w 2013 r. za książkę „Bukareszt. Kurz i krew” (Wydawnictwo Czarne). Małgorzata Rejmer urodziła się w 1985 r. w Warszawie i debiutowała powieścią „Toksymia” (Lampa i Iskra Boża) w 2009 r. Ta groteska zwracała uwagę świetnym warsztatem i czarnym humorem. Bohaterów łączyła tytułowa toksymia, czyli toksyczna więź międzyludzka. Po debiucie Rejmer zaczęła pisać doktorat o kinie rumuńskim w Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Wiele czasu spędzała w Rumunii i tak narodziła się kolejna książka, fascynujący portret miasta i kraju. Rejmer swobodnie łączyła gatunki: reportaż, prozę, esej, dramat. Za „Bukareszt. Kurz i krew” otrzymała nagrodę im. Teresy Torańskiej, przyznawaną przez „Newsweek”. W 2015 r. przeprowadziła się do Albanii. Początkowo myślała, że wystarczy kilka miesięcy, żeby opisać tamtą rzeczywistość, ale z czasem zrozumiała, że musi poznać język i wtopić się w ten kraj. Praca nad książką o Albanii „Błoto słodsze niż miód” (Wydawnictwo Czarne), za którą otrzymała nominację w tym roku, zajęła jej kilka lat. „Bukareszt odsłonił przede mną bezsilność jednostki wobec systemu i władzy, ale książka o Albanii była wejściem w kompletnie inny wymiar cierpienia, niemożności, bezsilności, osaczenia” – mówiła w jednym z wywiadów. Książka o Albanii, inaczej niż poprzednia, nie kreśli szerokiej panoramy historycznej, składa się po prostu z głosów ludzi. Rejmer opowiada o działaniu systemu terroru i od tego włosy stają na głowie. System komunistyczny Envera Hodży rozwinął choćby instytucję winy zbiorowej – za błąd wuja, brata czy ciotki płaciła rodzina. Niemal każda albańska historia przypomina „Proces” Kafki. Piotr Kofta docenił „wielką empatię, umiejętność słuchania ludzi niewysłuchanych i wytrwałość w poszukiwaniu języka do wyrażenia emocji w zasadzie niewyrażalnych”. Z kolei Paulina Małochleb uważa, że „Rejmer to autorka niezwykle wyczulona na krzywdę, a równocześnie daleka od moralizowania i dydaktyzmu, pokazująca, że dla młodszego pokolenia twórców ważna jest wspólnota, osadzenie w świecie politycznym i historia“.

Olga Drenda
Urodziła się w 1984 r., jest absolwentką Etnologii i Antropologii Kultury na Uniwersytecie Jagiellońskim, dziennikarką i tłumaczką. W 2016 r. ukazała się jej głośna książka „Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w czasach transformacji” (Wydawnictwo Karakter), która była fascynującym zapisem polskiej codzienności. Termin „duchologia” ma swoje źródło w koncepcji Jacques’a Derridy i jego „hauntology”, co oznacza „teraźniejszość nawiedzaną przez historię”. Przez popkulturę trafiła do projektu o nazwie „Duchologia”. Drenda zbierała w jego ramach artefakty czasu polskich przemian: fotografie, kolorowe magazyny i czasopisma ezoteryczne, kalendarze, reklamy, kasety wideo. Wszystko, w czym widać było aspiracje Polaków. Ślady przeszłości współistniały z tym, co nowe, jak bary mleczne z fast foodami. Druga książka Drendy, nominowane do Paszportów POLITYKI „Wyroby. Pomysłowość wokół nas” (Wydawnictwo Karakter), to w dużej mierze kontynuacja „Duchologii”. Drenda przygląda się polskiej rzeczywistości od czasów powojennych aż do dzisiaj. Zajmuje się „wyrobami”, czyli tym, czym Polacy zapełniali przestrzeń wokół siebie: rękodziełem wszelkiej maści, oleodrukami, monidłami, własnoręcznie skonstruowanymi „domkami polskimi”, odpustowymi dewocjonaliami, bibelotami i durnostojkami, ogrodowymi krasnalami, metaloplastyką, czyli – jak to nazwał Władysław Hasior – amatorską „sztuką powiatową”. Opisując te wzgardzone przedmioty, Drenda tworzy fascynujący traktat socjologiczny. „Wyroby” opowiadają o polskiej pomysłowości i tęsknocie za lepszym światem. Te zjawiska zresztą znikają pod naporem jednorazowej tandety. Michał Nogaś zobaczył w tej książce opowieść o miłości Polaków – często zawstydzającej ich samych – do „samoróbek, amatorki, bibelotów i badziewia”. To „książka – lustro, w którym mogą się przeglądać gusta nas wszystkich”. Zofia Król nominowała „Wyroby” za „najwyższej jakości eseistykę, która przygląda się towarzyszącym epoce dziwacznym przedmiotom z czułością i uwagą. To nowoczesna antropologia, która przed założeniami analitycznymi stawia możliwość zbliżenia się do codzienności za pomocą słów”.

Łukasz Zawada
Autor jednego z najbardziej intrygujących debiutów tego roku, „Fragmentów dziennika SI”(Wydawnictwo Nisza), urodził się w 1984 r. w Radomiu. W twórczości prozatorskiej lubi łączyć artystyczną fikcję z doświadczeniami nauk ścisłych i popkultury. Bliskie są mu działania na styku literatury i sztuk wizualnych. W 2018 r. poza debiutanckimi „Fragmentami dziennika SI” opublikował miniaturę literacką „Tezeusz, czyli zbiór tez czy aksjomatów do traktatu o czymkolwiek, na przykład o sztuce, na przykład o malarstwie” towarzyszącą wystawie „Komunikacja ze wszystkim, co jest” (Fundacja Stefana Gierowskiego). Ma też na koncie ogłoszenie „Powieść za milion” prezentowane podczas Warsaw Gallery Weekend (galeria Potencja), w którym oferuje swoje pisarskie usługi za wspomnianą kwotę. Mówi o sobie: zwolennik weganizmu i rozszerzenia praw zwierząt. O jego debiucie piszą autorzy bloga Kurzojady: „To jedna z najdziwniejszych polskich powieści ostatnich lat, fragmentaryczna, eksperymentalna, a jednocześnie wciągająca i przynosząca wiele czytelniczych przyjemności. Zawada przeniósł teorie nowej humanistyki i pytania o przyszłość literatury w czasach sztucznej inteligencji do powieści i zrobił to brawurowo. Gdyby Zawada mieszkał w Stanach, byłby już dziś porównywany do George’a Saundersa i innych literackich rebeliantów”. Autorem tego dziennika jest, jak czytamy, SI – sztuczna inteligencja. To chwyt znany zwłaszcza w literaturze postmodernistycznej. Tutaj chodzi przede wszystkim o ćwiczenie wyobraźni – co by było, gdybyśmy przegapili ten moment, kiedy SI się pojawiła? Nie za 50 lat, ale 12.12.2012 r. narodziła się z błędnie wpisanego słowa w wyszukiwarkę. Książka Zawady daje możliwość popatrzenia na nas samych z zewnątrz, ale przede wszystkim jest prowokacją intelektualną i literacką. Okazuje się bowiem, że SI bardzo zgrabnie tworzy fabuły i najważniejsze – ma poczucie humoru. Zofia Król doceniła: „wybitnie obmyślany wgląd we współczesny świat, precyzyjną formułę opowieści o szaleństwach i codziennościach ludzi widzianych oczami wszystkowiedzącej, choć bezpiecznie zdystansowanej, posługującej się znakomitą polszczyzną Sztucznej Inteligencji.