Aktualności
Chociaż komiks Marka Oleksickiego i Tobiasza Piątkowskiego ma tytułowego bohatera, Bradl nie wysuwa się jakoś szczególnie na pierwszy plan tej wojenno-konspiracyjnej opowieści. Gdyby tak było, wybijałby się na pierwszy plan okładek obydwu tomów wspólnego wydawnictwa Muzeum Powstania Warszawskiego i Egmontu. Ale w Bradlu najistotniejszy jest koncept autorów na formułę wojennej opowieści. I trzeba przyznać, że formuła ta jest co najmniej zaskakująca.
Genezę Bradla wyjawia nam w posłowiu do pierwszego tomu scenarzysta Tobiasz Piątkowski. Wspomina między innymi swoją młodzieńczą fascynację amerykańskimi zeszytówkami o superbohaterach. Następnie opowiada o spotkaniu z dyrektorem Muzeum Powstania Warszawskiego, którego pragnieniem było włączyć do popkultury historie konspiratorów AK działających w Warszawie. Teoretycznie potencjalnych bohaterów mamy do wyboru bez liku, ale jak wybrać takiego, który – podobnie jak superbohaterowie – rozpaliłby wyobraźnię czytelników?
Wybór nie padł na żadną z powszechnie znanych, pomnikowych postaci, lecz na Kazimierza Leskiego, pseudonim Bradl. Historia tego asa polskiego kontrwywiadu nadawałaby się nie tyle na film, co na wielowątkowy, przygodowo-wojenny serial. W chwili rozpoczęcia drugiej wojny światowej Leski miał dwadzieścia siedem lat. Dysponował rozległą wiedzą inżynierską zdobytą na zagranicznych uczelniach. We wrześniu 1939 roku, pilotując samolot, został zestrzelony przez Rosjan, trafił do niewoli, z której uciekł niemal natychmiast, i w listopadzie dotarł do okupowanej Warszawy.
Tam od razu rozpoczął poszukiwania konspiracyjnych komórek. W efekcie został członkiem prestiżowej organizacji wywiadowczej Muszkieterów, metodycznie rozpracowującej działania i zamierzenia Niemców. Od tego momentu jego konspiracyjna kariera nieustannie się rozwijała. Leski działał nie tylko na terenie okupowanej Polski, ale także w całej Europie, między innymi przybierając tożsamość niemieckiego generała, dzięki czemu mógł bez przeszkód podróżować. Brawura? Owszem, ale podparta wrodzonymi zdolnościami i wykorzystaniem konspiracyjnych technik, z których słynęła Armia Krajowa.
Twórcy komiksu dostali w postaci Leskiego niezwykle obiecujący materiał wyjściowy, który przy odpowiedniej eksploatacji mógłby przyćmić legendarne, tyle że PRL-owskie postaci komiksowe w rodzaju kapitana Żbika lub agenta J-23. Żbik i Kloss na trwale zapisali się w pamięci Polaków i trzeba czasu i wysiłku, by ktoś taki jak Leski stanął z nimi w szeregu (czy raczej naprzeciw). Na razie mamy komiks, którego bohater z pewnością zasługuje na większą rozpoznawalność. Ważne, że Piątkowski i Oleksicki podjęli wyzwanie bez kompleksów, w pełni świadomi twórczych możliwości i atrakcyjności postaci Bradla.
W polskim świecie komiksowym to twórcy znani i uznani. Piątkowski to autor kultowych już, nasyconych popkulturowymi nawiązaniami Czterdziestu ośmiu stron i Statusu 7. Marek Oleksicki jest natomiast rysownikiem, któremu udało się wyrwać z polskiego komiksowa i rozwijać karierę na rynku międzynarodowym, gdzie zilustrował między innymi takie pozycje takich jak Frankenstein's Womb czy 28 Days Later. Obydwaj świetnie orientują się w popkulturze i świadomie wykorzystują jej wzorce w swoich dziełach. Również w Bradlu.
Wzmianka o popkulturowych wzorcach to dobry moment, by wrócić do tematu okładek Bradla. Czy kojarzą nam się jednoznacznie z drugą wojną światową? Na okładce pierwszego tomu widzimy spadający, zestrzelony polski samolot i w tle flagi ze swastyką, więc siłą rzeczy muszą. Ale to drugi plan – na pierwszym, w obu tomach, znajduje się tajemnicza, poznaczona bliznami postać, która wprowadz klimat namacalnego zagrożenia. Horror w okupowanej Warszawie? Raczej thriller szpiegowski z wyrazistym czarnym charakterem. Zresztą sami twórcy nie boją się określać swojego dzieła mianem „szpiegowskiego akcyjniaka”. I właśnie dlatego mamy wreszcie historyczną, komiksową opowieść, którą bez wahania można zaprezentować na międzynarodowym rynku.
Szpiegowski akcyjniak – może nie brzmi to zbyt ambitnie, ale tym właśnie jest Bradl. Należy jednak zastrzec, że pewne artystyczne elementy wynoszą go znacznie ponad przeciętność. Scenariusz wbrew pozorom jest formalnie złożony. Piątkowski przykładowo bawi się mieszaniem planów czasowych – zabiegi te smakują szczególnie przy ponownej lekturze, kiedy pozorny narracyjny chaos układa się w pomysłową, twórczą grę pełną wyrazistych symboli. Bardzo w tej grze pomaga niecodzienne miejscami kadrowanie Marka Oleksickiego – często oglądamy bowiem bohaterów z góry bądź patrzymy na wydarzenia z perspektywy leżącej osoby. Te wszystkie zabiegi nie oddziaływałyby z taką siłą, gdyby nie przyjęta przez twórców estetyka noir, charakterystyczna dla czarnego kryminału.
To właśnie dzięki noirowemu sznytowi autorzy jednym ruchem zapewnili oryginalność swej wojennej wizji, dzięki czemu różni się ona od historycznie rzetelnych komiksów wydawanych przez IPN. Bradl to wojenna opowieść innego rodzaju, traktująca o bolesnym dla nas wycinku dwudziestowiecznej historii w nowatorski, atrakcyjny sposób, przedkładająca gatunkową formułę ponad wierność historycznym faktom. Opowieść, która tak naprawdę dopiero się rozwija i dostaje skrzydeł. Oba tomy stanowią bowiem pierwszy etap konspiracyjnej drogi Kazimerza Leskiego. To niejako poligon doświadczalny dla używania popkulturowych wzorców, które sprawdzają się w tej historii znakomicie.
Przy całym popkulturowym sztafażu, wojna w Bradlu pozostaje straszliwym doświadczeniem. Ale znajdziemy tu nie tylko ból i cierpienie. Wojna to także nadzieja na odmianę losu, chęć walki i pomysłowość okupowanych, które nie pozwoliły na podporządkowanie narodu. W Bradlu dochodzi ponadto do głosu racjonalność bohaterów, szykujących się na długą, mozolną walkę, w której względy ekonomiczne mogą być równie istotne, co rozwiązania siłowe. Wrzucenie tych elementów w stylistykę noir daje niezwykle ożywczy efekt. Mamy tu zagrożenie, mamy strach, mamy śmierć czyhającą w ciemnych uliczkach okupowanej Warszawy. Ale znajdziemy także potrzebę odreagowania, nocne kluby i śpiewane w nich piosenki Mieczysława Fogga. Bradla tworzą ludzie, którzy niczym nękani wewnętrznymi demonami detektywi z czarnych kryminałów nie poddają się wszechogarniającemu fatalizmowi. I swoje sprawy muszą doprowadzić do końca.
Tomasz Miecznikowski