Aktualności

29.04.2008

Cała Polska sprzedaje swoich pisarzy

W dzisiejszym wydaniu Gazety Wyborczej (2008-04-29) opublikowany został artykuł Sebastiana Łupaka poświęcony percepcji współczesnej polskiej literatury za granicą, kwestiom promocji oraz ambasadorom polskiej kultury - wybitnym tłumaczom polskiej literatury na obce języki:

13 grudnia 1981 r. dramaturg i pisarz Janusz Głowacki bawił w Londynie. Jak wspomina w książce „Z głowy”: „dzięki akcji generała Jaruzelskiego i krzywdzie narodu polskiego w jednej chwili zamieniłem się z nikomu nieznanego prowincjonalnego pisarza w zupełną znakomitość (...). Dziennikarze ustawili się w kolejce, a recenzje zgodnie podkreślały antytotalitarny charakter i ponury kafkowski humor Kopciucha”.

Dziś na stan wojenny polska literatura już liczyć nie może. - Czas życzliwości dla Polski się skończył. Dziś trzeba się ścigać z całym światem w wolnorynkowej konkurencji - mówi Beata Stasińska, redaktor naczelna wydawnictwa W.A.B.

- I dobrze - mówi Bill Johnston, tłumacz nagrodzony właśnie polską nagrodą Found in Translation za przekład wierszy Tadeusza Różewicza. - Polska literatura musi przestać kojarzyć się stereotypowo z uciskiem politycznym. Bo to po prostu dobra literatura, poruszająca tematy istotniejsze niż polityka.

Nagroda Found in Translation, przyznana po raz pierwszy przez krakowski Instytut Książki, Instytuty Kultury Polskiej w Londynie i Nowym Jorku oraz W.A.B., co roku będzie nagradzać tłumacza z kręgu anglosaskiego. Jak wyjaśnia Joanna Czudec z Instytutu Książki, "poza docenieniem mało spektakularnej, niewdzięcznej i źle opłacanej pracy tłumacza ma także aktywizować tłumaczy i wydawców anglosaskich". Dlatego informacja o jej przyznaniu pojawiła się w amerykańskich pismach "Publishers' Weekly", "Bookseller" i "The New York Review of Books".

- Nagroda zrobiła sporo szumu w środowisku amerykańskich tłumaczy - mówi Johnston. - Tłumaczenie z polskiego staje się prestiżowe. Jest się o co ścigać.

Sponsorem nagrody (10 tys. zł ) jest W.A.B. - USA i Anglia to największe, najbardziej wpływowe rynki na świecie. I najtrudniejsze dla pisarzy europejskich. Gdy już się na nich zaistnieje, zainteresowanie wydawców z innych krajów jest tylko kwestią czasu - mówi Stasińska.

Odrodzenie polonistów

Bill Johnston, absolwent Oksfordu, po raz pierwszy przyjechał do Polski w 1976 r., spędził u nas osiem lat. Zrobił doktorat z lingwistyki stosowanej na Uniwersytecie Hawajskim, gdzie spotkał Stanisława Barańczaka. To on zachęcił go do tłumaczenia. Dziś Johnston jest dyrektorem Centrum Studiów Polskich na Indiana Univeristy w Bloomington. - Często muszę sam szukać wydawcy, a później zajmować się promocją - mówi. - Tom Różewicza promowałem na spotkaniach w Virginii, Nowym Jorku, Illinois, udzieliłem też wywiadów najważniejszym pismom literackim.

Czy problemem polskiej literatury jest to, że czyta się ją głównie na kampusach uniwersyteckich bądź wśród nowojorskiej inteligencji, której przodkowie mieszkali we wschodnioeuropejskich sztetlach? - W Ameryce są setki uniwersytetów, a więc to liczny i opiniotwórczy odbiorca - mówi Johnston. - Rzeczywiście, średnie wydania polskich książek wahają się w USA między tysiącem a 10 tysiącami egzemplarzy. Trzeba być realistą: sprzedaż w granicach miliona udała się Gabrielowi Garcii Márquezowi. Amerykanie to nacja, która najbardziej lubi czytać o sobie samej. Nie lubią nawet oglądać filmów z napisami. Europejczycy wiedzą, że Polak, Hiszpan czy Irlandczyk różnią się kulturą i stylem życia. Natomiast Amerykanie mało podróżują, obca literatura jest dla nich niedostępna, bo niezrozumiała. Przeciętnemu czytelnikowi trudno wykonać konieczną pracę wyobraźni, by zrozumieć reguły obcego świata opisywanego w książce.

Potwierdza to Stasińska: - Amerykańscy wydawcy "dostosowują" teksty europejskie do swojego rynku, bywa, że bez wiedzy autora. Wyjątkami są bardzo znani pisarze, jak Umberto Eco, z którym negocjuje się każdą zmianę.

Mimo to Johnston mówi, że obecność polskiej literatury w USA nie jest pogrążona w kryzysie: - Zainteresowanie studiami polonistycznymi po latach zapaści odżywa. Wielu młodych Amerykanów nie wie nawet, że w Polsce był komunizm. Dla nich ta literatura nie ma jakieś specjalnej, wyjątkowej polskiej cechy. To po prostu dobrze napisane książki nowoczesnego kraju.

Zdobyć prestiż, zdobyć rynek

Wykształceni Amerykanie znają oczywiście poezję Miłosza, Szymborskiej, Herberta i Zagajewskiego. Różewicz był przegapiony, ale tłumaczenie Johnstona wypełniło lukę. Wyzwaniem jest tłumaczenie młodych poetów, jak Tomasz Różycki, których poezja jest mniej dostępna. Te wyrafinowane teksty ukazują się w niszowych wydawnictwach. Czy jednak polska literatura ma szansę w konfrontacji z wysokonakładowymi książkami z Niemiec, Francji czy Hiszpanii, za którymi stoi wielka tradycja literacka?

Stasińska uważa, że tak: - To, że współczesna literatura niemiecka czy francuska jest obecna na rynku amerykańskim, nie wynika wcale z ich historycznego znaczenia. Przecież literatura rosyjska też ma wielkie tradycje, ale współcześni Rosjanie - poza Pielewinem i Sorokinem - nie są tam znani. Kluczem do sukcesu bywa umiejętnie i systematycznie prowadzona promocja, a ta kosztuje. Niemcy, Francuzi czy Hiszpanie mają w Ameryce wyspecjalizowane instytucje odpowiedzialne za promocję literatury. Pracują w nich profesjonalni menedżerowie, którzy wiedzą, jak być "pasem transmisyjnym" między swoim krajem a amerykańskimi wydawcami, krytykami i recenzentami. Wiedzą, jak zabiegać np.o recenzję w "The New York Timesie".

Stasińska sądzi, że polska literatura też mogłaby osiągnąć spektakularny sukces rynkowy: - Póki co nie powtórzyła go od kilkunastu lat. Tyle czasu minęło od 300 tys. sprzedanych w Niemczech książek Marii Nurowskiej i niewielu mniej Andrzeja Szczypiorskiego. Współautorem tego sukcesu był guru niemieckiej krytyki Marcel Reich-Ranicki, który pisał entuzjastyczne recenzje i polecał do druku fragmenty we Frankfurter Allgemeine Zeitung.

W.A.B. sprzedaje prawa do swoich autorów (m.in. Kuczok, Gretkowska, Witkowski, Tulli, Grochola) od Europy po Wietnam i Wenezuelę. Najwięcej tytułów wśród naszych sąsiadów - w Niemczech i Rosji, sporo na Ukrainie. Niemcy mają świetne rozeznanie w polskim rynku, a wydawanie naszych autorów traktują prestiżowo. A Wschód wciąż traktuje polską literaturę jak okno na świat.

Niedawno W.A.B. udało się sprzedać serię pięciu wrocławskich kryminałów Marka Krajewskiego słynnemu francuskiemu wydawnictwu Gallimard. - To jedna z najstarszych na świecie serii tego gatunku. Ale we Francji ukazuje się nowych 12 kryminałów tygodniowo - mówi Stasińska. - Jak sprawić, żeby to właśnie Krajewskiego zrecenzowano w "Le Monde", skoro nawet francuscy autorzy mają z tym problem? Udało się to w Anglii. Recenzje z "Death in Breslau" Krajewskiego ukazały się wszędzie: od Guardiana, Daily Telegraph i The Times, przez Financial Times po bezpłatne londyńskie Metro. To zasługa Christophera MacLehose, wydawcy, który kiedyś prowadził Harvilla, gdzie wydawał sporo przekładów literatury europejskiej, co wśród wydawców angielskich rzadkie, a ostatnio założył nowe wydawnictwo. 

Anna Rucińska, szefowa działu sprzedaży praw wydawnictwa Znak: - Polskie książki ukazują się na Zachodzie w nakładzie do kilkunastu tysięcy egzemplarzy i to przyzwoity wynik.

Na rynku anglosaskim Znak sprzedaje najwięcej praw do wspomnień i biografii, np. Joanny Olczak-Ronikier, czy książek eseistycznych, np. prof. Andrzeja Szczeklika. - Kiedyś rynek anglosaski był zupełnie zamknięty - mówi Rucińska. - Teraz zaczęły się nami interesować nawet takie giganty, jak Random House. Natomiast Niemcy zawsze dużo u nas kupowali, choć np. "Traktat o łuskaniu fasoli" Myśliwskiego uznali za zbyt ambitny.

Czasem komuś po prostu spodoba się konkretna książka i swoim autorytetem wesprze ją na łamach ważnego pisma. Jak Irvine Welsh, autor "Trainspotting", który niedawno w prestiżowym "The New York Review of Books" zachwycił się w obszernej recenzji angielskim przekładem "Dziewięć" Stasiuka, dokonanym zresztą właśnie przez Johnstona.

Wychować tłumaczy

Instytut Książki prowadzi kilka programów zachęcających obcych wydawców do publikowania Polaków. Pierwszy to ©Poland, czyli dofinansowywanie zagranicznych wydań. Instytut dał już 626 dotacji na sumę blisko 6 mln zł, co daje średnio 9 tys. na książkę. Dotuje się i literaturę piękną, i thrillery.

Najczęściej tłumaczeni są Tokarczuk, Stasiuk, Różewicz i Gombrowicz, ale także Kołakowski (eseistyka), Huelle, Krall, Terakowska i Sapkowski. - Autor "Wiedźmina" jest tak popularny wśród czytelników rosyjskojęzycznych, że kiedy zabraliśmy go na targi do Jerozolimy, mieliśmy tłumy, mimo że Sapkowski nie ukazał się po hebrajsku - mówi Czudec. - Przyszła żydowska emigracja z Rosji, która czyta go po rosyjsku.

Poza tym Instytut zaprasza co roku zagranicznych wydawców do Krakowa, by przez kilka dni zapoznali się z ofertą polskich wydawnictw, oraz sponsoruje trzymiesięczne pobyty zagranicznych tłumaczy w Krakowie.

Instytut sponsoruje także program "Sample", płacąc obcym tłumaczom za kilkadziesiąt stron przetłumaczonego tekstu, który ci wysyłają następnie do wydawców w swoich krajach. - To ważne - mówi Johnston. - Bo gdy teksty na obce języki przekładali polscy tłumacze, nie zawsze były one najwyższej jakości. A tylko doskonale przetłumaczona próbka zachęci wydawcę.

Co jeszcze może wpłynąć na zainteresowanie polską literaturą? Forma wydania. W Szwecji świetnie sprzedają się wydania kieszonkowe. - Szwedzi je uwielbiają, bo kosztują mniej niż bilet do kina - mówi Anders Bodegard, szwedzki tłumacz polskiej literatury. - Jeśli w takim wydaniu ukaże się Kapuściński czy Szymborska, znikają od razu.

Sprzedaż napędzają nagrody, ekranizacje i światowa sława, stąd popularność noblistów Miłosza i Szymborskiej, a także Lema czy Kapuścińskiego. Ale Johnston twierdzi, że może to być problemem: - Kapuściński rzuca długi cień, z którego innym trudno wyjść. A wydawcy uznają, że na półce jest miejsce tylko dla jednego reportażysty z Polski.

Najważniejsi są jednak wybitni tłumacze, czyli ambasadorzy naszego języka za granicą. Bodegard wychował kolejnych sześciu na zakończonych właśnie warsztatach translatorskich w Sztokholmie.

źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/