Aktualności

fot. Daniel Bednarz
23.06.2018

Antonia Lloyd-Jones: „jednoosobowa ambasada polskiej kultury w krajach anglojęzycznych”. Relacja z gali Nagrody Transatlantyk 2018

Wczoraj o godzinie 19.00 odbyła się gala Nagrody Transatlantyk. Laureatką 14. edycji Nagrody została Antonia Lloyd-Jones. Laur wręczono w krakowskim Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha.

Gości gali w MANGGHA przywitał dyrektor Instytutu Książki, Dariusz Jaworski. Dyrektor Instytutu wspomniał w swej przemowie powitalnej laureatkę Transatlantyku za 2008 rok Ksenię Starosielską, wybitną tłumaczkę literatury polskiej na język rosyjski, która zmarła 29 listopada 2017 roku. Jej pamięć uczczono chwilą ciszy.

Po przemowie dyrektora Instytutu laudację wygłosił Stanley Bill. Szef polskich studiów na Uniwersytecie w Cambridge rozpoczął od wyjaśnienia pobudek tłumaczki, które wynikają z – jak podkreślił – gorliwości:

Z gorliwości wypływa głębokie przekonanie tłumaczki, że coś obcego, coś z obszaru obcej kultury musi zaistnieć w sferze jej własnej kultury. To przekonanie, że wpływ tej kultury, tej literatury – w tym przypadku polskiej – na ojczystą literaturę, na sposób myślenia o świecie, na rozumienie świata, na język ojczysty jest po prostu potrzebne. To głębokie przekonanie, że to, co między innymi obecna tu Olga Tokarczuk, ale także Jacek Dehnel, Paweł Huelle, Wojciech Jagielski wiedzą i przekazują w swoim języku, powinien poznać i wiedzieć czytelnik anglojęzyczny. To dzięki tej gorliwości tłumaczki literatura rzeczywiście staje się zjawiskiem ponadnarodowym, ale w perspektywie historycznej ta gorliwość ma również wymiar polityczny.

Nasza laureatka Nagrody Transatlantyk była tego świadoma od samego początku jej drogi w kulturze polskiej, kiedy zaczęła studia na wydziale slawistyki na Uniwersytecie Oksfordzkim w latach 80. i kiedy w okresie szczególnie dramatycznym zainteresowała się kulturą i literaturą polską. W okresie walki z komunizmem, która ją bardzo inspirowała, i po 90. roku w okresie niesamowitych przemian, a ona była przekonana, że mimo niesamowitych osiągnięć literatury polskiej XX wieku, za mało tej literatury było w sferze anglojęzycznej. Bo wiemy przecież, że zawsze więcej przekładano z języków tzw. centrów: gospodarczych, mocarstwowych, niż przekładów z języków peryferyjnych i półperyferyjnych.

Wiemy, że świat literatury nie jest sprawiedliwy, że nie ma w nim równouprawnienia, że literatura żyje tłumaczeniami. Nie byłoby literatury bez tłumaczeń. Ale literatury żyje tłumaczeniami przede wszystkim z pewnych języków, z pewnych kultury hegemonicznych: z Biblii, z klasyków, z Rzymu imperialnego, z literatury nowoczesnych imperiów – francuskiej, brytyjskiej, niemieckiej, rosyjskiej, amerykańskiej – niż przekładów z literatury, powiedzmy sobie szczerze, półperyferyjnej. A przecież nawet w Polsce, ile jest przekładów z języków afrykańskich, azjatyckich, a nawet z języków tego samego regionu, jak litewski, ukraiński? Coraz więcej, ale wciąż mało.

Nie ma sprawiedliwości w świecie literatury. W tym kontekście praca tej wybitnej tłumaczki literatury polskiej na język angielski, czyli tłumaczki literatury półperyferyjnej – to boli, że musimy to mówić – na język tak zwanego centrum ma wymiar nie tylko polityczny, ale także etyczny. To praca osoby, która chce, żeby to, co nie było widoczne, stało się widoczne. To praca w głębokim przekonaniu, że to, co nie było widoczne, jest potrzebne, dlatego że samo w sobie jest wartościowe, ale też dlatego, że ma coś istotnego do powiedzenia. Coś, o czym czytelnik anglojęzyczny nie wie, coś, co zmieni jego spojrzenie na świat i własne życie.

Jestem głęboko przekonany, a raczej wiem, że nikt nie zrobił więcej w tym kierunku dla literatury polskiej, niż laureatka tegorocznej Nagrody Transatlantyk. Ponieważ ta osoba nie jest tylko tłumaczką, a nawet promotorką kultury polskiej, czy jej ambasadorką. Ona jest po prostu całą, jednoosobową ambasadą polskiej kultury w krajach anglojęzycznych. Antonia Lloyd-Jones jest instytucją. Polska proza współczesna zaistniała w języku angielskim w ogromnej mierze dzięki jej potężnej pracy. Chciałbym krótko wspomnieć o trzech głównych filarach tej pracy.

Po pierwsze i najważniejsze: niesamowity, wszechstronny dorobek tłumaczki. Przede wszystkim złożony z literatury współczesnej, ale nie tylko. Od opowiadań Jarosława Iwaszkiewicza do książki, która jest faworytem najmłodszego członka mojej rodziny Kici, kici, miau, miau.

Drugi filar to niesamowita praca w promocji literatury polskiej, organizacji, prowadzeniu wydarzeń i spotkań z autorami, nieformalne związki z wydawcami. To niesłychane ważne, bo Antonia Lloyd-Jones jest tak na bieżąco z literaturą polską, że wszyscy chcą rozmawiać z nią o tym, co się w tej literaturze dzieje. Wybiera to, co sama tłumaczy, i sugeruje też przekłady innym – robi to nie według klucza politycznego, nie według polityki krajowej, interesuje ją czytelnik anglojęzyczny, to, co może go zainteresować, to, co może zainteresować wydawców. Ma w tym niesamowity dorobek, który przyniósł liczne sukcesy kulturze polskiej, a także dla Polski. Nie chce o tym wspominać, bo nie należy to do głównych zadań tłumaczki, ale kryje się w tym element soft power dla całego kraju. I Antonia Lloyd-Jones odegrała bardzo ważną rolę w tym sensie.

Trzecim filarem jest jej praca z następnym pokoleniem tłumaczy. Intensywnie współpracuje, zachęca, jest mentorką dla nowego pokolenia i cieszę się bardzo, że duża część jej podopiecznych jest tu obecna. To ludzie, którzy już tłumaczą, już osiągają sukcesy. To niesłychanie ważne dla Antonii, bo ona patrzy z tej szerszej perspektywy.

Chciałbym zacytować słowa jednego z tych, którzy nominowali Antonię do tej nagrody: »Jej styl, a raczej gama stylów w języku angielskim, wynikająca z kolosalnego oczytania i nieczęsto spotykanej fachowości w zakresie literatury, w połączeniu ze znakomitym wyczuciem polszczyzny, jej rejestrów, tonów i kontekstowych odmian, czyni z niej świetną pisarkę, dzięki której głosy polskich pisarzy rozbrzmiewają po angielsku dźwięcznie i w pełni przekonująco«.

Antonia tłumaczyła książki z bardzo wielkiego zakresu polskiej literatury współczesnej. Po pierwsze, powieści Jacka Dehnela, Pawła Huellego, Mikołaja Łozińskiego, Zygmunta Miłoszewskiego, Żanny Słoniowskiej, Olgi Tokarczuk. Tłumaczyła też największe osiągnięcia współczesnego polskiego reportażu: Jacka Hugo-Badera, Wojciecha Jagielskiego, Filipa Springera, Witolda Szabłowskiego, Mariusza Szczygła. Antonia tłumaczyła poezję, literaturę dla dzieci.

Na zakończenie chciałbym zacytować wybitnego francuskiego filozofa Paula Ricoeura, który pisał, że: »Tłumaczenie jest sztuką ratowania tego, co się da«. Czyli w założeniu, kiedy tłumaczymy, wiemy, że coś stracimy, że stracimy dużo. Stracimy materialność języka oryginału, stracimy pewne konteksty. Ale da się coś ratować i Antonia w to wierzy. Ona wierzy w możliwość tłumaczenia. Wierzy, że tłumaczenie jest nie tylko potrzebne, ale możliwe. Dużo uratowała. Zbudowała i wciąż buduje potężny gmach współczesnej literatury polskiej. Za to dziękujemy”.

Antonia Lloyd-Jones, odbierając statuetkę, powiedziała: „Ta nagroda nie jest tylko moja, jest też wasza”. Laureatka w krótkiej przemowie dziękowała Instytutowi i jego pracownikom, z którymi od wielu lat współpracuje, zakończyła zaś obietnicą – daną Zygmuntowi Miłoszewskiemu – że naprawi prysznic w swym londyńskim mieszkaniu.

Wdzięczność Antonii Lloyd-Jones za jej wkład w promocję naszej literatury w krajach anglojęzycznych wyraziła w imieniu polskich pisarzy i polskiej literatury Olga Tokarczuk, laureatka prestiżowej Man Booker International Prize, której liczne dzieła Lloyd-Jones przekładała na język angielski.

Na koniec dyrektor Dariusz Jaworski odczytał list gratulacyjny ambasadora RP w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej Arkadego Rzegockiego, a Capella Cracoviensis zagrała koncert A-dur Wolfganga A. Mozarta na kwintet smyczkowy.