Literatura

2018
Eric– Emmanuel Schmitt

Człowiek, który widział więcej

„Z domami jest jak z ludźmi - nie wybiera się tej czy tego, kogo się kocha. Ulega się. Gdy szuka się powodów, żeby kochać, już się nie kocha.”

Od jakiegoś czasu kolekcjonuję książki Erica-Emmanuela Schmitta. Uwielbiam jego styl, przekonują mnie i chwytają za serce snute przez niego historie. Nie przeczytałam jeszcze wszystkich dzieł, które wyszły spod jego pióra, ale z najnowszą książką musiałam się zapoznać jak najszybciej. O „Człowieku, który widział więcej” zrobiło się głośno przy okazji Krakowskich Targów Książki, na których jednym z głównych gości był właśnie Eric-Emmanuel Schmitt. Sam tytuł wydał mi się niezwykle intrygujący, a treść? Musicie przeczytać sami, jednak co nieco Wam zdradzę.

Augustin to młody, dwudziestopięcioletni mężczyzna, który nie ma łatwego życia. Wychowany przez państwo, bez rodziny, pozbawiony podstawowych środków do życia. Pewnego dnia, całkiem przypadkiem, zostaje poszkodowany w wypadku. Czy to wydarzenie zmieni jego życie? A jeśli tak, to na lepsze czy wręcz przeciwnie?

Z każdą książką Schmitta, którą miałam okazję czytać, mam dokładnie tak samo: wpadam po uszy w wykreowany przez niego świat, zapominając o tym, co się dookoła mnie dzieje. Nie są to fabuły, w których akcja pędzi w zawrotnym tempie, ale mają w sobie jakąś magiczną moc, która pozwala mi oderwać się od wszystkich trosk i problemów. To naprawdę działa!

W „Człowieku, który widział więcej” autor porusza aktualny temat terroryzmu, a także stawia pytania: czym jest religia? Czy wiara to coś subiektywnego, czy narzuconego nam przez kogoś? Jakie znaczenie ma człowiek? Co popycha go do złego?

Dodatkowym atutem tej powieści są wątki autobiograficzne wplecione przez autora. Dzięki nim możemy zobaczyć, jak Schmitt odbiera swoją twórczość, czy ją krytykuje, czy wyłącznie chwali. To bardzo ciekawe doświadczenie.

Polecam Wam tę książkę z całego serca. Pozwólcie porwać się do innego, nieco metafizycznego świata i koniecznie podzielcie się ze mną wrażeniami!

„Wiek okazuje się miernym pisarzem, historie, które zapisuje na ciałach, w końcu się gmatwają. Bohaterowie nie wyglądają już na tych, którymi niegdyś byli, wydają się jedynie starzy. Nie starymi sportowcami, starymi przystojniakami, starymi zdrajcami, starymi posłami, nie, po prostu starymi. Wiek tworzy okropne powieści, bo kocha tylko siebie. Niszczy twarze, by się w nich odnaleźć. Portrety zastępuje lustrem.”

Karolina Sawka
24 lata
Studencki Dyskusyjny Klub Książki
Szczecin