Literatura

2017
Katarzyna Ryrych

Król

Król Katarzyny Ryrych jest przepiękną w całej swojej prostocie książką. Opowiada historię rodziny, która po bankructwie firmy i utracie domu musi mierzyć się z problemami ekonomicznymi. Rodzice głównego bohatera w nowym środowisku przyjęli dwie zupełnie inne postawy. Ukochana matka, która do tej pory była piękną panią domu, zamieniła się w kobietę pracującą kilkanaście godzin dziennie, aby było co „włożyć do garnka”. W tym samym czasie ojciec zmienił się z wiecznie zapracowanego biznesmena, próbującego zapewnić swojej rodzinie dostatnie życie, w alkoholika, który jedną ręką trzyma butelkę wódki, a drugą bije pasem swojego siedmioletniego syna. W tym wszystkim oboje zapominają o dziecku, które musi się mierzyć samotnie z nową rzeczywistością. Historia jest opowiadana z perspektywy dorosłego już Patryka, który początkowo wspomina swoje pierwsze dni w nowej szkole, fascynację twórczością Sapkowskiego oraz komiksy, które sam rysował. Już od pierwszych stron dowiadujemy się również o tym, co się działo się w jego domu rodzinnym. Bohater opowiada o ojcu, który znajdywał kolejne powody, aby odreagować życiową porażkę na swoim dziecku. Hektolitry wypitego alkoholu i rozpacz spowodowana bankructwem zaprowadziły dorosłego (wydawałoby się) mężczyznę do poważnych problemów psychicznych. Z tego też powodu Patryk będzie go widywał w szpitalu psychiatrycznym, żartobliwie zwanym przez ratowników medycznych – Houston. Do tej całej sytuacji swoje trzy grosze wtrąca babcia głównego bohatera, która wyszydza matkę chłopca, oraz rówieśnicy ze szkoły naśmiewający się z trudnego położenia kolegi. Patryk mimo trudów życia codziennego szybko aklimatyzuje się w nowym miejscu. Zaczyna wręcz lubić Brooklyn – jak pogardliwie nazywany jest blok, w którym mieszka – i jest zadowolony ze swojej sytuacji. To szczęście jest spowodowane przede wszystkim pozbyciem się z domu ojca. Miesiące mijają, a nasz bohater kończy pierwszą klasę podstawówki jako najlepszy uczeń. Bardzo spodobała mi się towarzysząca temu scena, w której ukazana została duma dziecka ze swojej matki. Jednak prawdziwa akcja powieści rozpoczyna się dopiero w wakacje. Wtedy to Patryk spotyka Celestyna – bezdomnego, który w szybkim czasie staje się dla siedmiolatka substytutem ojca. Białowłosy „król” osiedla, paradujący codziennie w papierowej koronie, pokazuje bohaterowi życie. Uczy go, trenuje, pokazuje nowy świat. Staje się dla dziecka wzorem. I chociaż Celestyn podaje się za bogacza, to z każdą następną stroną upewniamy się w przekonaniu, że siedmiolatek nie zwracał wcale uwagi na stan majątkowy mężczyzny. Chłopiec pragnął tylko dowiedzieć się, jak to jest mieć tatę, i to nie takiego, który jest wiecznie zapracowany albo który katuje syna pod byle pretekstem. Kolejne „lekcje przetrwania” przeplatają się z opisami życia w bloku, które obserwujemy z perspektywy dorastającego Patryka. Moją uwagę zwróciły również opisy osiedla i społeczności go zamieszkującej. Ludzie z Brooklynu, choć czasem brudni i niewykształceni, są również tymi, którzy niosą bezinteresowną pomoc. Oparciem dla bohatera jest nawet lokalny supermarket, gdzie można zrobić zakupy „na krechę”. Wszystko to tworzy z Brooklynu na swój sposób przyjemne miejsce do życia. Końcówka książki przynosi wydarzenia, które zarówno dla głównego bohatera, jak i jego matki były trudnym doświadczeniem. Szczególne cierpienie sprawia chłopcu fakt zniknięcia jego mentora – Celestyna, osiedlowego anioła stróża z wytatuowanymi skrzydłami na plecach. Także powrót ojca do domu nie jest dla Patryka powodem do radości. Wszystko jednak kończy się w miarę szczęśliwie, a zakończeniem całej tej historii jest wspólne wyjście ojca z synem. Jestem w stanie pojąć, że powieść pani Ryrych nie spodoba się każdemu. W czasach, gdy wszyscy są zestresowani i znudzeni swoją codziennością, trudno czytać powieść, która zmusza nas do zainteresowania się życiem innych. Tym prawdziwym życiem, które nie ma nic wspólnego z ukazywaną nam w popularnych filmach i książkach przejaskrawioną fikcją pełną akcji i niesamowitości. Według mnie ta książka mogłaby się znaleźć w kanonie lektur szkolnych, dlatego że uczy nas tego, czego większość utworów omawianych w szkole nie nauczy – życia.

Ewa Kania (l.16)
DKK dla młodzieży Stąporków